Pan tu nie stał. Lekarze wcisną się bez kolejki do specjalisty
Naczelna Rada Lekarska zaapelowała do Ministra Zdrowia o to, by lekarze byli przyjmowani w ochronie zdrowia poza kolejnością. Wydaje wam się to naturalne? To spójrzcie na to tak: 75 proc. z nich pracuje na kontraktach, przy miesięcznym przychodzie w wysokości 20 tys. zł zapłacą niecałe 300 zł składki zdrowotnej, a w tym samym czasie nawet pracownik na pensji minimalnej zapłaci za leczenie więcej i jeszcze będzie musiał ustępować lekarzowi miejsca w kolejce.
To już nie plotki. W NFZ nie ma pieniędzy, eksperci mówią o bankructwie
Aż się dziwię, że w tej sprawie jest tak cicho w największych mediach, bo sytuacja wygląda bardzo źle. W drugiej połowie roku będzie dużo trudniej o dostęp do lekarza, ciężko chorzy pacjenci wymagający drogich leków już są odsyłani z kwitkiem, a system ochrony zdrowia sprawia wrażenie, jakby miał stan przedzawałowy.
Lekarz na dyżurach gra w pasjansa, ale wszystkie terminy zajęte
NFZ kombinuje, jak wciskać pacjentów do lekarza bez kolejki. I dobrze kombinuje, bo kolejki długie na wiele tygodni i miesięcy, a jednocześnie lekarze często siedzą w swoich gabinetach i się nudzą. Dziwne? Nie, bo pacjenci nie odwołują wizyt i sloty się marnują na wielką skalę. A może tak w czasach internetu da się zorganizować lekarza last minute?
Kolejki do lekarzy rosną przez Lexusa w leasingu? Tak etatowa hołota sponsoruje bogaczy
Kolejki do lekarzy są coraz gorsze. Kto w nich stoi? Ci, którzy są zmuszeni, bo nie stać ich na znacznie szybszą wizytę prywatnie. Co na to Polska? Obniżmy składkę zdrowotną dla najlepiej sytuowanych, których stać na lekarza poza NFZ. Zaraz, a dziura po tych pieniądzach? Spoko, nie będzie żadnej dziury, z budżetu państwa ją zasypiemy. Czyli wszystko ok? Nie bardzo, bo to znaczy, że zasypią ją najbiedniejsi Polacy, żeby bogaci mogli płacić mniej.
Żyła złota? Lekarze-prywaciarze w tarapatach, kolejki się wydłużają
Wydaje wam się pewnie, że to złoty interes, a tymczasem już prawie 3 tys. prywatnych placówek medycznych wpada w długi. Średnie zadłużenie sięga 61 tys. zł. Dlaczego? Najczęściej dlatego, że dobija ich RPP, czyli raty kredytowe i leasingowe.