Nie dostaniesz kredytu, nie kupisz lodówki na raty, bo zostaniesz wpisany na listę dłużników, jeśli dwa razy w roku zdarzy ci się nie przyjść na umówioną wizytę u lekarza. To ma być pomysł na skrócenie kolejek do lekarzy, które częściowo tworzą się właśnie dlatego, że pacjenci rezerwują termin, a potem się nie stawiają ani go nie odwołują. Kibicuję, ale…
W ubiegłym roku pacjenci zarezerwowali aż 1,3 mln wizyt lekarskich, na których się stawili. Tyle slotów lekarzy się zwyczajnie zmarnowało. To problem znany od lat i od lat nie potrafimy sobie z nim poradzić. Tym groźniejszy, że mówimy nie tylko o lekarzach pierwszego kontaktu, ale również o specjalistach, do których kolejki są naprawdę długie, a przez „puste” wizyty jeszcze się wydłużają.
W ubiegłym roku najczęściej pacjenci nie zjawiali się na ortopedii i traumatologii narządu ruchu, kardiologii, fizjoterapii, a także endokrynologii i onkologii.
Wyrzucać z systemu? Niektórzy mogą o tym marzyć
Dlatego powstał dość radykalny pomysł, jak zmusić pacjentów, by swoje wizyty jednak odwoływali, jeśli nie zamierzają z nich skorzystać. Pomysłów właściwie jest nawet więcej i wszystkie one trafiły kilka dni temu do sejmowej Komisji Petycji, jak informuje „Fakt”.
Najbardziej radykalny to nawet nie kij, a maczeta. Autor petycji proponuje, by pacjentów, którzy w ciągu roku dwa razy nie stawili się na umówioną wizytę lekarską, zupełnie wyrzucić poza system ochrony zdrowia na kolejne 12 miesięcy.
Srogo, i to bardzo. Nie wiadomo co prawda, czy w ciągu tych 12 miesięcy pacjent bez prawa do powszechnej ochrony zdrowia musiałby odprowadzać i tak składki na NFZ, czy nie. Jeśli nie, to obawiam się, że część cwanych Polaków celowo wyrzucałaby się sama poza system. Ale umówmy się — ten pomysł może być zwyczajnie niezgodny z Konstytucją.
Nieco mniej radykalna jest propozycja, by ktoś, kto dwa razy w ciągu roku nie zjawił się na umówioną wizytę, został ukarany koniecznością wnoszenia opłat za kolejne wizyty w ośrodkach podstawowej opieki zdrowotnej. Tak już na zawsze? Czy też przez rok? I jak duże te dopłaty? To wszystko pewnie jest do dogadania. O ile ktoś w sejmowej komisji potraktuje ten pomysł poważnie.
Nie przyszedłeś, jesteś dłużnikiem
Ale jest też trzecia koncepcja, która bardzo mi się spodobała: dwa razy olewasz zaklepany termin u lekarza, trafiasz do rejestru dłużników na 12 miesięcy. A to oznacza, że masz kłopoty z zaciągnięciem kredytu czy nawet zakupami na raty.
I to doskonały pomysł, tylko jest jedno „ale” - pacjenci najczęściej wizyt nie odwołują nie dlatego, że mają to w „d…”, ale dlatego, że się nie da. A wtedy takie karanie pacjentów jest zupełnie niesprawiedliwe i taką karę należałoby nałożyć raczej na placówkę medyczną, do której nie da się dodzwonić, by wizytę odwołać.
Zróbmy tak: pacjent pokazuje w spisie połączeń, że minimum pięć razy próbował się dodzwonić do rejestracji, albo niech będzie, że i dziesięć, a wtedy to placówka jest jakoś ukarana. Albo jeszcze inaczej: dostajesz 10 proc. zniżki na składkę zdrowotną na cały kolejny rok od NFZ. Zniżki mogą się oczywiście kumulować. Deal?
Więcej na temat składki zdrowotnej przeczytasz tu:
Nie piszę tego poważnie, ale prawdziwy problem z nieodwoływaniem wizyt przez pacjentów rzeczywiście tkwi właśnie w tym, że często są oni bezsilni. Część placówek wysyłając sms z przypomnieniem o wizycie, daje już możliwość wysłania sms o treści „nie”, jeśli pacjent chce odwołać wizytę. Ale to nadal rzadkość.
Donald Tusk w kampanii wyborczej wpisał ten problem na listę 100 konkretów na pierwsze 100 dni rządu i ministerstwo zdrowia twierdzi, że pracuje nad infolinią oraz systemem e-rejestracji wbudowanym w Internetowe Konto Pacjenta, gdzie odwoływanie wizyt byłoby proste i szybkie. ale nie podaje terminu, kiedy te rozwiązania wejdą w życie.
Nie, żebym liczyła, że na miesiąc albo pół roku. Niech to będą i dwa lata, mimo że to raczej nie jest rocket science. Ale złóżmy sobie jakieś obietnice, wyznaczmy deadline. A jak system zostanie w końcu dowieziony i wsparty solidną kampanią informacyjną i jedynym powodem nieodwołania wizyty będzie lenistwo, wtedy śmiało, walmy w pacjentów nawet i maczetą.