REKLAMA
  1. bizblog
  2. Zdrowie

Drodzy posłowie, robicie z nas idiotów. Zamiast lekarza zostanie nam szeptucha

Halo, czy ktoś tam na Wiejskiej jeszcze pamięta, że demografia kaput? Wszyscy? A czy ci sami wszyscy rozumieją, że nie da się poprawiać stanu polskiej ochrony zdrowia, skracać kolejek do lekarzy, jeśli coraz mniej ludzi będzie płacić składkę zdrowotną, a tym, co jeszcze płacą, dodatkowo obniżymy stawkę? Drodzy posłowie, robicie z nas idiotów.

25.11.2023
7:43
Drodzy posłowie, robicie z nas idiotów. Zamiast lekarza zostanie nam szeptucha
REKLAMA

Zacznijmy od tego, gdzie jesteśmy dziś, jeśli chodzi o stan ochrony zdrowia. Ponieważ Ministerstwo Zdrowia samo nie prezentuje wiarygodnych statystyk, jak długie są kolejki do lekarzy (każde MZ niezależnie od barw politycznych), najlepiej sięgać po dane fundacji Fundacja Watch Health Care, która od lat to analizuje, nie zmieniając metodologii (w przeciwieństwie do ministerstwa, które robi to non stop, żeby nie można było się połapać).

REKLAMA

Złamana noga? Poczekaj osiem miesięcy

Ostatni coroczny barometr WHC został opublikowany we wrześniu i wynika z niego, że w Polsce na wizytę u specjalisty z NFZ czeka się średnio 3,7 miesiąca, a na badania diagnostyczne 2,5 miesiąca. Najgorzej jest z neurochirurgami - kolejka sięga aż 9,8 miesiąca, do ortopedów 8,3 miesiąca. Najkrócej czeka się na wizytę u neonatologa (0,2 mies.), ginekologa położnika (0,4 mies.), ginekologa (0,5 mies.) i pediatry (0,5 mies.).

To jeszcze szersze spojrzenie: w ciągu 11 lat, od kiedy fundacja przygotowuję tę analizę, czas na świadczenie lekarskie ogółem wydłużył się o jeden miesiąc. A będzie tylko gorzej, bo dopadnie nas demografia!

Służb zdrowia? Nie będzie komu płacić 

Będzie nas mniej, co niesie dwie konsekwencje: mniej ludzi będzie płacić składki na NFZ i niby mniej będzie z ochrony zdrowia korzystać, ale tak naprawdę więcej, bo wraz ze zmniejszeniem populacji  zmieni się też jej struktura. Będziemy mieć więcej starszych ludzi, którzy z systemu ochrony zdrowia korzystają częściej. Dzisiaj mamy w Polsce 7,35 mln osób w wieku 65+, a do 2060 r. ich liczba może zwiększyć się do 9 mln, a w skrajnym scenariuszu nawet do 11 mln.

Politycy chętnie krzyczą, że demografia jest fatalna, że bijemy kolejne niechlubne rekordy liczby urodzeń od czasów po II wojnie światowej, ale zauważają ten argument wyłączne wtedy, kiedy służy im do bicia po głowie politycznych oponentów. W każdej innej sytuacji o nim błyskawicznie zapominają. I to na amen, bo jednocześnie z wielkim zapałem snują opowieści, że informatykom (jednej z najlepiej zarabiających grup zawodowych) trzeba koniecznie i natychmiast obniżyć składkę zdrowotną.

Gdzie tu logika? Nie ma, tylko magia 

Tak na marginesie, wiecie, jaka jest stawka składki zdrowotnej w Czechach, gdzie niby informatycy i inny uciemiężani w Polsce przedsiębiorcy mieliby uciekać przed opresyjnym państwem? 13 proc. A w Polsce? Na zasadach ogólnych - 9 proc., a dla przedsiębiorcy 9 proc., tylko nie od jego zarobków, ale od podstawy wymiaru, którym jest średnie wynagrodzenie w Polsce.

Partie, które za chwilę stworzą nowy rząd, w umowie koalicyjnej piszą o podniesieniu nakładów na system ochrony zdrowia, ale jednocześnie słowem nie zająknęli się o ile ani w jaki sposób to zrobią, skoro właśnie chcą obniżać składkę zdrowotną poszczególnym grupom. A może informatykom obniżą, za to pracownikom etatowym z minimalnym wynagrodzeniem podniosą?

Więcej na temat składki zdrowotnej przeczytasz tu:

No gdzieś te brakujące pieniądze trzeba znaleźć, nie mówiąc o jakichkolwiek dodatkowych. A dodatkowe będą bezwzględnie potrzebne, skoro w tej samej umówię kolacyjnej partnerzy obiecują zniesienie limitów na leczenie przez NFZ, oddłużenie szpitali, finansowanie in vitro z budżetu, powszechny dostęp do psychologa i psychiatry i do tego korzystniejsze rozliczenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców.

REKLAMA

No ktoś tu z nas ewidentnie robi idiotów. A z polskiego państwa kraj, w którym do lekarza dostęp będzie miał prywatnie głównie zamożny przedsiębiorca, a reszcie płacącej wyższe składki na NFZ zostanie szeptucha. Uczciwość nakazywałaby powiedzieć to Polakom wprost, żeby się nie łudzili, zamiast serwować opowieść, że ostatnie lata stały pod znakiem wojny wypowiedzianej polskim przedsiębiorcom - jak napisano w umówię koalicyjnej - więc trzeba ich ratować.  A kto uratuje chorego czekającego do endokrynologa 160 dni, bo tyle według NFZ czekało się na pierwszą wizytę w drugim kwartale tego roku?

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA