Polacy dosłownie śpią na kasie. Ten ocean pieniędzy bardzo niepokoi niektórych ekonomistów
W ciągu ostatniego półtora roku Polacy zachomikowali 220 mld zł oszczędności, a to tak, jakbyśmy odkładali 12 proc. z tego, co każdego miesiąca zarabiamy. To wielka zmiana, bo dotąd odkładaliśmy 5 proc. A więc to bardzo dobre wieści! Członkini RPP drży jednak, że jak te pieniądze w końcu zaczniemy wyciągać ze skarpety, to nam inflacja znów odleci.
Właściwie te obawy, którymi podzieliła się prof. Joanna Tyrowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej, mogą wskazywać, że to bogaci, a nie biedni wspomagani transferami od państwa, wywołują inflację. Ekonomistka została zapytana o to, co się stanie z inflacją, jak świadczenie 500+ zostanie zwaloryzowane do 800+, więc Polacy będą mieli w kieszeniach do wydania o 25 mld zł więcej.
Polacy wypychają skarpety na ciężkie czasy
Przypomnę, że niedawno inny członek RPP Ludwik Kotecki przekonywał, że zwiększenie 500+ do 800+ spowoduje, że obniżki stóp procentowych będą musiały poczekać do końca 2025 r., bo te dodatkowe pieniądze w portfelach Polaków opóźnią sprowadzenie inflacji do celu.
Niby logiczne. Ale wcale nie musi tak być. Bo to, że masz pieniądze, nie znaczy jeszcze, że je wydasz. I wracając do prof. Tyrowicz, ona właśnie zwraca uwagę na poziom oszczędności Polaków i na to, że one wcale nie są wydawane na bieżącą konsumpcję, a powiększają nasze oszczędności.
Przecież tyle się dzieje, najpierw pandemia, potem wojna, każda z tych plag w jakimś momencie urastała do wielkiego lęku, że zaraz wszystko może się zawalić. W takich czasach lepiej gromadzić oszczędności. I w ciągu 1,5 roku gospodarstwa domowe zgromadziły 220 mld zł. To tak, jakbyśmy odkładali 12 proc. tego, co otrzymujemy w kategoriach różnego rodzaju dochodów - mówiła ekonomistka w TVN24.
To bardzo duże pieniądze. I najwyraźniej zdaniem prof. Tyrowicz, wcale ich teraz nie będziemy wydawać, podobnie, jak nie będziemy wydawać tego, co wpadnie dodatkowo z 800+. A więc wcale nie musi to podbijać inflacji i odsuwać obniżek stóp procentowych. Członkini RPP wyraźnie obawia się, co stanie się, jak poczujemy się bezpieczniej. Bo te pieniądze mogą przynieść odroczony efekt proinflacyjny, a wręcz „szok popytowy”.
I warto w tym miejscu zacząć czytać między wierszami i po pierwsze ucieszyć się, że Polacy zachowują się mądrze, skoro oszczędzają więcej niż dotychczas, a poziom oszczędności to nigdy nie była nasza mocna strona.
To bogaci rzucą się w wir zakupów
A po drugie, zastanówcie się: kto będziemy winny wywołaniu tego szoku podażowego, jeśli do niego rzeczywiście dojdzie? Przecież nie biedni, którzy są przez pół Polski oskarżani o wywołanie inflacji, bo biedni tych oszczędności nie mają. Oni wydają wszystko, co każdego miesiąca wpływa im do portfela.
Oszczędności mają lepiej zarabiający, którym na koniec miesiąca coś jeszcze zostaje. Oni może i nawet dzisiaj ucinają wydatki, polują na promocje w sklepach, ale nie dlatego, że inaczej nie wystarczyłoby na żywność pod koniec miesiąca, ale dlatego, że wiedzą, że muszą budować sobie jakąkolwiek poduszkę finansową na gorsze czasy.
Zobaczcie na badania: już w połowie ubiegłego roku badanie IBRiS pokazywało, że nawet w najbogatszej grupie, gdzie dochód respondenta przekracza 7 tys. zł netto, aż 35 proc. cięło wydatki na paliwo do auta. 30 proc. w ogóle wszystkich badanych cięło wydatki na planach urlopowych.
Ale przecież to właśnie oni - ci, którzy jakieś oszczędności mają, których stać na wyjazd na wakacje albo na utrzymanie samochodu, winią transfery socjalne za wybuch inflacji, wskazując palcem na tych najbiedniejszych, którzy oszczędności nie mają i nigdy nie mieli. Od razu można więc wytypować winnego przyszłego odroczonego szoku podażowego.
Jak już do szoku dojdzie, to co zdrożenie najbardziej?
Obstawiam, że wcale nie żywność, a te kategorie produktów, na które teraz odkładamy, ale boimy się w niepewnych czasach kupować, bo nie są niezbędne - samochody, sprzęt AGD i mieszkania. Jak zrobi się bezpiecznie i stabilnie w gospodarce, to po co trzymać pieniądze na lokacie czy w obligacjach, skoro można w mieszkaniach?