Pracodawcy nawet zarezerwowali na podwyżki kasę w budżetach, ale właśnie ją tną. Dlaczego? Bo ku ich własnemu zaskoczeniu wcale nie muszą podnosić pensji zatrudnionym, tak jak wcześniej się spodziewali. I tak jak w ostatnich latach w połowie roku musieli rewidować budżety na wynagrodzenia w górę, tak teraz po pierwszy rewidują budżety na pracownikó∑ w dół.
Szczególnie teraz może się wydawać, że podwyżki płac jeszcze przyspieszają. Dlaczego akurat „szczególnie teraz”? GUS właśnie pokazał dane na temat wynagrodzeń w gospodarce narodowej, które mówią, że w II kwartale wzrost płac wyniósł 14,7 proc. To więcej niż się spodziewano, sam NBP na przykład zakładał wzrost o 13,5 proc. To naprawdę bardzo dużo.
Ale tu należy się wyjaśnienie, że dane na temat płac w gospodarce narodowej obejmują znacznie więcej pracowników niż dane na temat wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw. Obejmują bowiem mikrofirmy, które płacą znacznie gorzej niż duże podmioty, a także sfera budżetowa.
No i mamy wyjaśnienie, dlaczego ten duży wzrost wcale nie idzie w sprzeczności z tym, co przeczytaliście już w tytule i leadzie. Za tymi nadspodziewanie dobrymi danymi GUS stoją po pierwsze podwyżki w sektorze publicznym, po drugie wzrost płacy minimalnej, a po trzecie trzeba pamiętać, że ten dane pokazują, jak było, a nie jak będzie.
A w przedsiębiorstwach będzie już coraz słabiej.
Firmy mają pieniądze, ale nie muszą ich wam dać
Zaskakujące informacje na temat pensji pracowników w przedsiębiorstwach przyniósł niedawno raport firmy doradczej WTW. Firma zapytała kilkaset firm działających w Polsce o ich plany podwyżkowe. I okazuje się, że o ile jeszcze na początku tego roku firmy planowały średnio wzrost wynagrodzeń o 7,4 proc., o tyle w połowie roku zrewidowały ten pogląd i teraz deklarują, że będzie to tylko 6,8 proc.
Więcej wiadomości na temat deficytowych zawodów i wynagrodzeń
To duża zmiana w trendzie, bo w ostatnich latach właśnie w połowie roku większość firm była zmuszana powiększać swoje budżety na podwyżki, a teraz jest dokładnie odwrotnie - firmy rewidują te budżety w dół.
Nie wszystkie. Około połowa trzyma się założonego budżetu na ten rok, ale aż 25 proc. zdecydowała się jednak go obniżyć, a to dwukrotnie więcej niż odsetek firm, które go w połowie roku zwiększyły (tylko 12,5 proc.).
Podwyżka już nie taka ważna
Ewidentnie zmniejsza się presja płacowa. Z jednej strony inflacja osłabła, z drugiej pracownicy są przekonani, że i tak więcej nie zyskają. Co ciekawe, lipcowy Monitor Rynku Pracy Randstad pokazał na przykład, że po raz pierwszy od kilku lat wyższe wynagrodzenie spadło z pierwszego na trzecie miejsce jako powód, dla którego Polacy zmieniali pracę. Teraz był to główny powód dla 38 proc. badanych, a w poprzednich latach odsetek ten był raczej bliżej 50 proc.
Z kolei badanie Hays pokazuje, że tylko 27 proc. specjalistów liczy na podwyżkę pensji w drugim półroczu tego roku. Z jednej strony to nie tak fatalnie, bo według tego samego badania aż 72 proc. firm zadeklarowało, że dało pracownikom podwyżki już w pierwszym półroczu. Tylko że najczęściej wynikało to ze wzrostu płacy minimalnej i było wymuszone na niższych stanowiskach.
Specjaliści dla reszty nie mają dobrych wieści: jeśli podwyżki w drugiej połowie roku będą, to tylko dla wybranych i raczej symboliczne o 3-5 proc.