REKLAMA

Ciułacze nie skorzystają na podatku Belki. Ekonomiści: to kapiszon

Minister finansów potwierdził: podatek Belki zostanie obniżony od 1 stycznia 2025 r. Ale 19-proc. stawka wcale nie zostanie ścięta. To jak? Będzie kwota wolna. Jaka? A to zależy, bo w każdym roku może być inna. W dodatku przy lokatach minister stawia dodatkowe warunki, żeby z kwoty wolnej w ogóle skorzystać. Zgubiliście się? No właśnie, nawet ekonomiści są przekonani, że się pogubicie.

Ciułacze nie skorzystają na podatku Belki. Ekonomiści: to kapiszon
REKLAMA

Koalicja Obywatelska od dawna zapowiada zmiany w podatku Belki, który obowiązuje od 2022 r. I miał wejść w życie tylko na chwilę, ale się jakoś „zasiedział”.

REKLAMA

Już kilka tygodni temu poznaliśmy założenia reformy tego podatku, a minister finansów Andrzej Domański właśnie wszystko przyklepał. I potwierdził termin: 1 stycznia 2025 r. po latach pustych obietnic podatek Belki w końcu naprawdę zostanie obniżony.

Ale…

Skupcie się, bo to trudne.

Kto nie skorzysta z obniżki?

To nie tak, jak większości z was się marzyło. Stawka 19 proc. od zysku pozostanie bez zmian. Obniżka ma polegać na wprowadzeniu kwoty wolnej. I tu zaczynają się schody.

Bo po pierwsze, kwota wolna będzie określana jako równowartość zysku z lokaty 100 tys. zł oprocentowanej stopą depozytową NBP. Stopa może się zmieniać w trakcie roku, ale dla tych celów podatkowych się nie zmieni - raz na rok będzie ją ogłaszał minister i będzie to stopa depozytowa NBP z ostatniego dnia trzeciego kwartału poprzedniego roku.

Mówiąc prościej, stopa ta w 2025 r. wyniesie tyle, ile będzie wynosić stopa depozytowa NBP 30 września 2024 r., czyli dopiero ją poznamy.

Najprawdopodobniej nie zmieni się i pozostanie na dzisiejszym poziomie 5,25 proc., co oznacza, że kwota wolna wyniosłaby 5250 zł.

Po drugie, kwota wolna będzie obowiązywać osobno dla lokat, osobno dla inwestycji kapitałowych, więc w sumie, jak macie 100 tys. zł na lokacie i 100 tys. zł w akcjach na giełdzie albo TFI, możecie mieć podwójną kwotę wolną.

Ale! Na lokacie jest dodatkowy warunek: musi to być minimum lokata na rok, co jest już trochę słabe, bo ogromna część Polaków korzysta z atrakcyjnego oprocentowania promocyjnych lokat, ale zwykle są na krótszy okres, np. trzy miesiące. I co? I dla nich z obniżki podatku Belki nici.

Skomplikowane?

Szychom się nie podoba

Ekonomiści są krytyczni. I to nie byle jacy. Gazeta „Parkiet” zrobiła ankietę pod nazwą panel inwestorów i zapytała o zdanie ponad 40 osób związanych z rynkiem kapitałowym, w tym szychy takie, jak byli prezesi Giełdy Papierów Wartościowych, zarządzający domami maklerskimi czy TFI oraz analitycy.

Wnioski? Nie tylko krytyczne, co do szczegółów reformy, ale nawet kierunek tych zmian im się nie podoba.

Tak, owszem, podatek Belki wymaga zmian - twierdzi 84 proc. z nich.

I tak owszem, dobrze, że na przykład w lokatach minister stawia dodatkowy warunek, że muszą być długoterminowe, bo to bardzo źle, że dziś nie ma rozróżnienia inwestycji długoterminowych od krótkoterminowych. A 74 proc. badanych w panelu inwestorów uważa, że zyski z inwestycji (także lokat) długoterminowych powinny mieć preferencje w stosunku do zysków z inwestycji krótkoterminowych.

Ale co właściwie znaczy „długoterminowy”? Minister mówi o roku w przypadku lokat, a niektórym to za mało i w badaniu „Parkietu” mówią o pięciu latach. 

Więcej o podatkach przeczytasz na Bizblog.pl:

A czy lokaty w ogóle powinny dostać jakieś preferencje? My tu sobie opowiadamy o drobnych „ciułaczach”, reprezentując perspektywę interesu zwykłego człowieka z niewielkimi zwykle oszczędnościami. Tymczasem w badaniu niektórzy mieli dokładnie odwrotne postrzeganie tej sytuacji, mówiąc, że zyski z lokat należy zostawić w spokoju, po co im preferencje, skoro banki świetnie radzą sobie ze zbieraniem depozytów i nie trzeba im pomagać, zachęcając ludzi do oszczędzania, a państwo powinno raczej skupić się na rynku kapitałowym i tu stosować ulgi, żeby skierować strumień oszczędności Polaków na giełdę i to na długo.

Cóż - jedna rzecz, to czy w tej dyskusji o reformie podatku Belki mówimy o ważeniu interesów miedzy bankami i giełdą, czy jednak o interesie Polaków, ale druga, czy naprawdę chcemy wpychać ludzi na giełdę? Jak sami idą, bo czują się na siłach ze swoją wiedzą ekonomiczną, to ok, ale tak sobie myślę, że może państwo nie powinno ich zachęcać? Przypomnę tylko, jak ostatnim razem skończył się tzw. akcjonariat obywatelski - pamiętacie to jeszcze?

Nie? To przypomnę, lata temu rząd Donalda Tuska miał właśnie taki pomysł, żeby Polacy kupowali akcje wprowadzanych na giełdę państwowych spółek jak PZU, Tauron, GPW, JSW…

No i właśnie, zatrzymajmy się choćby przy tej ostatniej. Polacy kupowali akcje JSW przed debiutem na giełdzie w 2011 r. za 136 zł za walor. Dziś jedna akcja kosztuje niecałe 33 zł. Bez komentarza.

Robimy zamieszanie, a problemy zostaną

Wróćmy do zmian w podatku Belki.

74 proc. uważa, że zyski z inwestycji długoterminowych powinny być opodatkowane preferencyjnie wobec krótkoterminowych. Niezależnie, czy mówimy tylko o lokalach czy o inwestycjach bardziej ryzykownych.

54 proc. nie zgadza się, że zyski z inwestycji w ryzykowne aktywa jak giełda, obligacje korporacyjne, fundusze powinny być opodatkowane niżej niż lokaty czy obligacje. A w projekcie ministra Domańskiego tak trochę będzie.

A to, co proponuje MF od 1 stycznia 2025 r., jest zbyt skomplikowane - tak uważa aż 84 proc. badanych.

REKLAMA

A na koniec wisienka: 82 proc. wskazuje, że mamy dziś preferencyjne opodatkowanie inwestycji w nieruchomości w stosunku do zysków giełdowych na przykład, co szkodzi giełdzie, a układ stawek podatkowych powinien jej pomagać i pcha ludzi w inwestycje w mieszkania, co jest szkodliwe społecznie.

Czyli w skrócie: MF tylko namieszał, wy się pogubicie, ciułacze, którzy próbują łowić okazje na krótkich lokatach zupełnie na reformie nie skorzystają, a poważny problem z opodatkowaniem na rynku mieszkaniowym dalej będzie rodził niewłaściwe zjawiska.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA