PKB per capita to nie jest wyznacznik siły państwa. Jaką więc drogą powinna pójść Polska?
Polska tkwi między młotem a kowadłem, czyli między Rosją, której interesy historycznie kolidują z polską racją stanu, a Unią Europejską i dominującymi w niej grupami politycznymi. Ten czynnik oraz agresja Rosji na Ukrainę powodują, że poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o silną Polskę zostało zdominowane przez kwestie polityczne – pisze w „Obserwatorze Finansowym” prof. dr hab. Michał Gabriel Woźniak.
Spory w debacie medialnej są silnie zideologizowane, skoncentrowane raczej na interesach partyjnego establishmentu niż na mechanizmach, instytucjach, procedurach i innych narzędziach otwierających przestrzeń do szybkiego rozwoju suwerennej gospodarki, wzrostu jakości życia obywateli, a tym samym do silnej Polski. Ograniczoną przydatność mają również recepty ekonomistów zakotwiczone w nurtach teoretycznych opartych na paradygmatach neoklasycznych. Odwołują się bowiem do wąsko rozumianego rozwoju, mierzonego za pomocą PKB per capita, którego dynamika i poziom mają być wyznacznikiem silnej gospodarki krajowej.
Szybko rosnący PKB per capita nie przekłada się automatycznie na jakość życia obywateli, zwłaszcza jeśli rozwój ma charakter zależny, czego przykładem są nie tylko doświadczenia historyczne Polski. Stosunkowo słaby proces konwergencji realnej mierzonej wydajnością pracy na zatrudnionego również nie wróży dobrze, jeśli chodzi o konwergencję technologiczną.
Dla kogo silna Polska? Odpowiadając na to pytanie, postuluję ukierunkowanie mechanizmów, instytucji, narzędzi i procedur zarządczych na stabilny wzrost jakości życia obywateli. W polityce gospodarczej należy też uwzględnić efekty mnożnikowe wzrostu konsumpcji najuboższych warstw społecznych. Siła ekonomiczna danego kraju jest funkcją woli i możliwości uczestnictwa jak najszerszych grup społecznych w procesach modernizacji gospodarki państwa, a także wiedzy, jak i po co to robić. Z tego względu w niniejszym tekście skupiłem się na ekonomicznych i społecznych podstawach silnego państwa. Aby jednak na to pytanie rzeczowo odpowiedzieć, trzeba wziąć pod uwagę wnioski z transformacji, z budowania sprawnych rynków. Polityka ekonomiczna powinna tworzyć warunki do aktywnego uczestnictwa w modernizacji gospodarki, państwa, do rozwoju kapitału społecznego i ludzkiego, a także do korzystania z tej modernizacji przez jak najszersze grupy społeczne, przy równoczesnej gwarancji umacniania i upowszechniania się zasad efektywności ekonomicznej.
Po wybuchu w październiku 1929 r. Wielkiego Kryzysu, największego w historii kapitalizmu, cele i środki polityki gospodarczej w większości średnio i wysoko rozwiniętych krajów kapitalistycznych były ukierunkowane na stabilność makroekonomiczną oraz wysoki wzrost PKB. Ich osiągnięciu miał służyć interwencjonizm keynesowski. Potwierdzają to empiryczne wskaźniki rozwoju gospodarczego. W ZSRR i w obszarze jego wpływów dążono nawet do maksymalizacji dochodu narodowego przez jak najszybszy wzrost środków produkcji kosztem bieżącej konsumpcji. Liczono na wyeliminowanie rynkowej gospodarki kapitalistycznej i zastąpienie jej gospodarką centralnie planowaną na całym globie. Budowanie silnej gospodarki bez sprawnych mechanizmów rynkowych nie mogło się powieść. Przed niezbywalnymi wadami systemów ekonomicznych kierowanych przez państwo ostrzegali liberalnie zorientowani ekonomiści, politycy i intelektualiści. Gospodarka centralnie planowana musiała upaść.
Praktyka potwierdziła również, że zawodność państwa (goverment failures), na którą narażony jest interwencjonizm rządowy oparty na dogmatycznie rozumianym keynesizmie i jego późniejszych nurtach, otwiera ryzyko stałego wzrostu wydatków publicznych, nadmiernego fiskalizmu oraz cykli koniunkturalnych o podłożu politycznym. Może także komplikować i opóźniać decyzje biznesowe, zachęcać do pogoni za nienależnymi korzyściami, a w rezultacie umniejszać efektywność makro- i mikroekonomiczną. Pomimo olbrzymiego, ponad 70-letniego dorobku teoretycznego i doświadczeń rządów w usprawnianiu mechanizmów funkcjonowania gospodarki i uprawiania polityki ciągle aktualne pozostaje pytanie, jak zminimalizować te zagrożenia, aby zbudować silną gospodarkę w demokratycznych strukturach politycznych. Nie należy się temu dziwić. W świecie rzeczywistym, nie tak jak w opartych na redukcjonizmie modelach teoretycznych, zbyt wiele rzeczy dzieje się naraz, a w konkretnej czasoprzestrzeni na reguły myślenia i działania mają wpływ ograniczenia poznawcze, informacyjne oraz emocjonalne ludzi.
W tych zróżnicowanych czasoprzestrzennie ograniczeniach tworzą się instytucje prawa, polityczne i ekonomiczne, zdolność do kooperacji. Jeśli są zorientowane inkluzywnie, sprzyjają budowaniu sprawiedliwego i silnego państwa oraz funkcjonowaniu sprawnych rynków, a także rozszerzają możliwości aktywnego uczestnictwa w modernizacji podmiotom, które były dotychczas z niej wykluczone. Reformy usprawniające te instytucje zawsze są jednak narażone na pogoń za nienależnymi korzyściami i podporządkowywanie ich najsilniejszym krajowym i zagranicznym grupom interesów.
Szoki naftowe z lat 70. XX w. obnażyły niezdolność polityki opartej na interwencjonizmie keynesowskim do przezwyciężania niestabilności makroekonomicznej. Polityka liberalna, odwołująca się do interwencjonizmu monetarystycznego i pobudzania podaży przez redukcję podatków, okazała się przydatna w modernizacji technologicznej oraz przezwyciężaniu problemów ekonomicznych w USA i Wielkiej Brytanii. W ślad za ich sukcesami nastąpiła globalizacja liberalizacji i zgoda na neoliberalną politykę makroekonomiczną. W atmosferze neoliberalnego konsensusu dokonało się urynkowienie gospodarki Polski, a w jego następstwie także pozostałych krajów bloku sowieckiego.
Czytaj też: Renta z tytułu niezdolności do pracy
Przemiany gospodarcze poszły w złym kierunku
W 1990 r. zapoczątkowano systemową modernizację wszystkiego (kseromodernizację), zgodną z regułami neoliberalnymi. Najpierw miała charakter szokowy, potem wsparły ją dziesięcioletnie dostosowania do acquis communaitaire UE. Pozwoliło to na wprowadzenie instytucji demokratycznego państwa i rozwiniętej gospodarki rynkowej. Na praktyczne rezultaty transformacji wpłynęły jednak jej błędy programowe, jak również zakorzenienie instytucji w zaleceniach neoliberalnych, a po akcesji do UE także słabości zbiurokratyzowanych brukselskich metod koordynacji. Zderzenie tych reform z zakorzenionymi w tradycji i posocjalistycznymi regułami działania podmiotów gospodarujących sprawiło, że pogłębiał się podział na dwie Polski – metropolitalną oraz lokalną i powiatową.
Na początku drugiej dekady XXI w., naznaczonej światowym kryzysem finansowym, uwagę zwracały następujące cechy modernizacji pozbawionej spójności społeczno-ekonomicznej:
- nieracjonalne i niesprawiedliwe państwo,
- biurokracja oparta na myśleniu europocentrycznym,
- pogłębiające się dysproporcje w rozwoju regionów,
- zapaść rozwojowa obszarów wiejskich,
- trwałe i okresowo nasilające się zadłużenie sektora publicznego,
- słaby rozwój sektora nowych technologii,
- zacofanie sektora energii i związane z tym problemy ekologiczne,
- niska aktywność zawodowa ludności,
- dysproporcje między wysokim wzrostem produktywności pracy a wynagrodzeniami,
- paradoks rosnących dochodów i jednoczesnego poszerzania się sfery ubóstwa,
- rozwierające się nożyce ubóstwa i wydatków rządowych na politykę społeczną,
- nierespektowanie warunków godziwej płacy.
Po pięciu latach dysproporcje strukturalne nie zmieniły się zasadniczo, mimo że gospodarka Polski obroniła się przed światowym kryzysem finansowym z lat 2008–2010. Co prawda poniosła konsekwencje w sferze realnej, jednak słabsze niż w innych krajach UE. Czerpano za to korzyści z akcesji do Unii w postaci szybszego wzrostu PKB per capita, rozwoju infrastruktury transportowej, stopniowego zmniejszania się nierówności dochodowych i wysokiej absorpcji nadwyżek siły roboczej przez europejski rynek pracy. Ich wpływ na jakość życia był jednak słaby i nierównomierny, a przy tym nieodczuwalny poza metropoliami. Dyfuzyjno-polaryzacyjny model rozwoju nie mógł znaleźć uznania społecznego. Dostatnia i silna Polska pozostawała nadal jedynie w sferze marzeń.
Autorzy programu urynkowienia polskiej gospodarki liczyli na szybką modernizację technologiczną dzięki restrukturyzacji podmiotowej przez sprzedaż majątku narodowego kapitałowi zagranicznemu. Była ona jednak obarczona licznymi patologiami (W. Kieżun „Patologie transformacji”, Wydawnictwo Poltext, Warszawa 2012; A. Karpiński, S. Paradysz, P. Soroka, W. Żółtkowski „Od uprzemysłowienia w PRL do deindustrializacji kraju”, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2015). Nowi właściciele koncentrowali się głównie na innowacjach zarządczych i marketingowych oraz stosowaniu importowanych komponentów do produkcji w powiązaniu z nie najnowszymi w skali światowej technologiami, od lat przez nich użytkowanymi. Polskie jednostki badawczo-rozwojowe istniejące w przejętych przez nich przedsiębiorstwach były traktowane jako zbędne źródło kosztów, co prowadziło do ich likwidacji. Coraz powszechniejsza liberalizacja mogła, co prawda, przyczyniać się do wzrostu produkcji, ale była zorientowana na zdobywanie rynków zbytu i mniejsze koszty pracy, które w krajach rozwijających się wywoływały ograniczenia popytu, a przez to blokowały „ssanie” innowacji.
Integracja z Unią Europejską otworzyła możliwości konwergencji technologicznej, ale nie gwarantowała sukcesu rozumianego jako dołączenie do liderów technologicznych. W rankingach Komisji Europejskiej publikowanych w Europejskiej Karcie Innowacyjności (European Innovation Scoreboard – EIS) Polska ciągle była czwarta od końca na 28 klasyfikowanych europejskich gospodarek, przy malejących do 2007 r. nakładach na badania i rozwój (do zaledwie 0,56 proc. PKB).
Do czasu wybuchu światowego kryzysu finansowego modernizacja technologiczna gospodarki Polski nadal tkwiła w fazie inwestycyjnej. Polegała na spontanicznym rozwoju technologicznym, zasilanym zewnętrznymi transferami zorientowanymi na restrukturyzację podmiotową, a po wejściu do UE również jej bezzwrotnymi funduszami, głównie na modernizację infrastruktury transportowej. Kolejne rządy nie wykazywały należytej troski o tworzenie instytucjonalnych, narzędziowych, proceduralnych i finansowych warunków sprzyjających niwelowaniu luki technologicznej. Ten typ polityki innowacyjnej realizowany od początku transformacji utrwalał blokady innowacji odziedziczone po gospodarce centralnie planowanej.
Akcesja do UE nie chroniła również przed procesami dyfuzyjno-polaryzacyjnymi dotyczącymi jakości życia ludności. Rósł zatem poziom konsumpcji, lecz nie powodowało to konwergencji realnych dochodów ludności w stosunku do krajów wysoko rozwiniętych. Relatywnie niskie wynagrodzenia, w szczególności osób z wyższym wykształceniem, w porównaniu z tymi, które można było uzyskać za granicą, uniemożliwiały zahamowanie drenażu mózgów i uruchomienie mechanizmu „ssania” innowacji dzięki krajowemu popytowi konsumpcyjnemu. Jeśli ten mechanizm jest blokowany przez niską dynamikę dochodów realnych ludności, sektor małych i średnich przedsiębiorstw (MŚP) nie ma dostatecznie mocnych bodźców ze strony rynku krajowego, by wprowadzać innowacje produktowe, które są przecież obarczone znacznie większym ryzykiem niż dotychczas wytwarzane dobra.
Głównym wyznacznikiem tych problemów była polityka swoistej kseromodernizacji instytucjonalnej według schematów neoliberalnych, jak również priorytety finansowane z funduszy pomocowych UE oraz różne rodzaje polityki publicznej oparte na modelach rozwoju dyfuzyjno-polaryzacyjnego. Ich dotychczasowym efektem był wprawdzie powolny proces doganiania pod względem PKB per capita, jednak nie prowadziło to do redukowania rozwarstwienia międzyregionalnego i zmniejszania luki technologicznej.
Nie powiodła się również próba wspierania biegunów wzrostu przy równoczesnym tworzeniu warunków do dyfuzji innowacji, opartych na wyrównywaniu szans edukacyjnych, zwiększaniu dostępności transportowej, likwidowaniu wykluczenia cyfrowego. W innych krajach, które próbowały wykorzystać teorię wzrostu endogenicznego i koncentrowały się na popycie zagranicy oraz wyższym potencjale innowacyjności regionów centralnych, również nie doszło do przezwyciężenia dysproporcji w rozwoju między regionami. Wzmacniano bowiem rozwój metropolii, gdyż funkcjonowały tam zorganizowane grupy interesów biurokratycznych, które lepiej potrafiły wykorzystać słabości otwartych metod koordynacji i procedur przetargowych. Naturalną tego konsekwencją musiało być umacniające się rozwarstwienie regionalne. Bezzwrotne zasilanie finansowe z funduszy UE oparte na zasadzie subsydiarności nieco hamowało ten proces, ale niewątpliwie nie odwracało tendencji polaryzacyjnych.
Eksponowanie kryteriów ekonomicznych, ekologicznych i społecznych w strategiach rozwojowych w UE jest wprawdzie drogą we właściwym kierunku, ale nie odzwierciedla należycie złożoności procesu decyzyjnego, jego aksjologicznych podstaw istotnych dla ludzi w ich dążeniach do godnego życia. Sterowanie ponadnarodowe przez zbiurokratyzowane organy UE, skłonne do zideologizowanego standaryzowania procesów rozwojowych i używania politycznych kryteriów wyboru, powoduje, że przyjęte strategie stają się podatne na grę interesów – biurokratycznych, narodowych i biznesowych.
Rok 2015 zakończył rozwój dyfuzyjno-polaryzacyjny
Słaby wzrost PKB pozwolił jednak na odrabianie dystansu rozwojowego w stosunku do UE-28 mierzonego za pomocą PKB per capita. Według parytetu siły nabywczej wzrósł on w latach 2008–2013 z 55 proc. średniej dla krajów Unii do 67 proc. Ta dynamika doganiania wynikała jednak z opóźnienia w dostosowaniach rynków finansowych w Polsce do tendencji światowych, braku ograniczeń w strefie euro w zakresie polityki monetarnej, bezzwrotnego zasilania finansowego funduszami UE i korzystania z renty zapóźnienia, która implikuje większą opłacalność inwestycji tam, gdzie przypada mniej kapitału na pracownika, czyli w krajach uboższych. W październiku 2015 r. w demokratycznych wyborach większość opowiedziała się za nowym programem rozwoju polityki gospodarczej uwolnionej od dominacji kapitału zagranicznego oraz standardów nierespektujących kontekstu kulturowego, ignorujących zagrożenia demograficzne i niesprawiedliwe nierówności dochodowe.
Ogłoszony w lutym 2016 r. plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju przyjęto do realizacji rok później w nieco zmodyfikowanej postaci jako Strategię na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Deklarowano w niej zasadniczą zmianę modelu uprawiania polityki rozwojowej i mechanizmu funkcjonowania gospodarki rynkowo-interwencjonistycznej. Jej celem były:
1) trwały wzrost gospodarczy oparty w coraz większym stopniu na wiedzy – przez reindustrializację, rozwój innowacyjnych przedsiębiorstw, zwłaszcza MŚP, oraz ekspansję zagraniczną przy zwiększeniu zasobów kapitału w kraju;
2) rozwój społecznie wrażliwy i terytorialnie zrównoważony, który wymaga włączenia grup wykluczonych finansowo i terytorialnie;
3) skuteczne państwo, a także instytucje służące wzrostowi oraz włączeniu społecznemu i gospodarczemu, mające zagwarantować prorozwojowe instytucje, stabilne finanse publiczne, rozwój usług e-administracji i efektywne wykorzystywanie funduszy UE.
Mechanizmy rynkowe i obowiązujące instytucje UE, wsparte silnym, kompetentnym, przedsiębiorczym i zorientowanym prospołecznie przywództwem oraz odpowiednio rozbudowanymi procedurami konsultacyjnymi, miały stanowić główną siłę napędową odpowiedzialnego i inkluzyjnego rozwoju. Nacisk położono również na narzędzia zwiększające efektywność administracji publicznej, wsparcie eksperckie i bezpośrednią ingerencję państwa w funkcjonowanie sektorów strategicznych. Zapowiedziano nową politykę przemysłową, narodową politykę zbrojeniową, przekształcenie gospodarki w niskoemisyjną oraz mapę drogową transformacji w kierunku gospodarki o zamkniętym obiegu. Narzędziami realizacji tej strategii stały się bardziej szczegółowe programy.
Rozwój zależy nie tylko od sprawnych rynków i reguł działania UE
Powinny go wspomagać nie tylko działania państwa wynikające z trafnej identyfikacji globalnych czy wspólnotowych szans i zagrożeń rozwojowych. Każda gospodarka krajowa ma przecież własne specyficzne szanse i zagrożenia rozwojowe. Trzeba je respektować i nie ignorować istniejących okazji rynkowych z pobudek doktrynalnych, z powodu nacisków kapitału zagranicznego, jego mocodawców politycznych czy biurokracji brukselskiej. Należy też korzystać z doświadczeń krajów, które odniosły sukces w doganianiu światowych liderów technologicznych, poprawianiu jakości życia obywateli i w inkluzyjnym rozwoju. Chodzi nie tylko o wspieranie i wzmacnianie przez państwo modernizacji majątku narodowego, rozbudowywanie jego potencjału, rozwijanie współpracy z najsilniejszymi ośrodkami, stwarzającymi możliwości dyfuzji lepszych wzorców technologicznych i zarządczych, nadążania za wyzwaniami rewolucji cyfrowej, rozwoju sztucznej inteligencji, biotechnologii. Budowanie przewagi konkurencyjnej za pomocą bezpośrednich inwestycji zagranicznych przy równoczesnej dyskryminacji fiskalnej krajowych inwestorów oraz taniej siły roboczej ma istotne konsekwencje. Oznacza godzenie się na rozwój zależny, umożliwiający transferowanie zysków i podatków do ulokowanych za granicą firm matek, jak również wzrost części PKB za granicą kosztem jakości życia krajowych gospodarstw domowych, prekaryzację świata pracy, problemy z redukowaniem głębokich i niesprawiedliwych nierówności majątkowo-dochodowych oraz z doganianiem światowej czołówki pod względem jakości życia.
Nadrabianie dystansu zależy od umiejętności odkrywania ukrytych przewag konkurencyjnych w kapitale ludzkim, jego wiedzy i innych miękkich czynników rozwoju. Musi istnieć wola polityczna, by wykorzystać je w praktyce biznesowej, w edukacji, zarządzaniu procesami, by upowszechniać umiejętność wykorzystywania wielorakich innowacji w celu osiągania efektów synergii. Takie działania umożliwiają osiąganie większych efektów mnożnikowych ponoszonych nakładów. Powinny je wspierać dostosowania instytucjonalne umożliwiające funkcjonowanie skutecznego państwa.
Zglobalizowana gospodarka i kultura technotroniczna wymuszają konkurencję nowego typu – wykorzystywanie innowacji do osiągania synergicznych efektów poniesionych nakładów oraz przezwyciężenia frontier area technology. W tym celu niezbędne są wiedza i umiejętności.
Aktualny pozostaje problem lepszych rozwiązań instytucjonalnych funkcjonowania sfery nauki, wiedzy i rozwoju kapitału ludzkiego. Do tego niezbędne są również instytucje umożliwiające funkcjonowanie przedsiębiorczego państwa stymulującego rozwój pożądanych dziedzin biznesu.
Doraźna pomoc w ramach polityki redystrybucji i przyznawanie z tytułu niedorozwoju rozmaitych przywilejów nie mogą być sprzeczne z zasadami efektywności mikroekonomicznej. Dlatego subsydiarność państwa nie może niszczyć odpowiedzialności za własną pomyślność. Aby tę odpowiedzialność ocalić, trzeba mieć wolę działania dla niej, a nie dla partykularnych interesów politycznych czy biurokratycznych. Trzeba wiedzieć, jakie są jej trwałe siły sprawcze i formułować skuteczne strategie rozwoju inkluzyjnego dla lepszej przyszłości oraz umieć wykorzystać istniejące koincydencje. Jeśli te warunki są spełnione, możliwa jest budowa silnego państwa przez redukowanie różnic w rozwoju regionalnym i w jakości życia obywateli. Do tych celów należy dostosować rządowe i monetarne narzędzia stabilności makroekonomicznej, gwarantujące ekonomiczną efektywność ich realizacji.
Państwo może lepiej sprzyjać solidarności ze słabszymi podmiotami i uboższymi regionami, ale jego funkcjonariusze mogą też realizować własne cele polityczne kosztem słabszych grup społecznych. Aby zminimalizować to ryzyko, system polityczny musi być zorientowany na umacnianie podmiotowości obywateli, a nie na uprawnienia władcze jego instytucji. Ten postulat funkcjonowania systemu politycznego, zmierzający do ideału doskonałości etycznej, jest niezwykle trudny do osiągnięcia. W praktyce toczy się przecież gra interesów między dobrem zbiorowości a pogonią za niezasłużonymi korzyściami. Demokracja i jej instytucje łatwo umożliwiają tę pogoń. Żyjemy w świecie zuniwersalizowanych mechanizmów państwa i kosmopolitycznej demokracji, a wobec tego fikcji rządów przedstawicielskich, dominacji instytucji technokratycznych oddalonych od wyborców (Komisja Europejska, Trybunał Sprawiedliwości, EBC, MFW) i dominacji korporacji transnarodowych.
Jak budować silne państwo?
Takie respektujące podmiotowość obywateli w świecie upodmiotowionych systemów i instytucji zbudowanych na grze interesów. W klimacie dominacji nieuporządkowanych pospolitych wartości, komercjalizacji sfery duchowej, nieekwiwalentnego podziału korzyści wynikających z modernizacji społeczeństwo traci wiarę, że znajdą się przywódcy zdolni do integrowania procesów służących inkluzyjnej modernizacji, a przy tym zanikają bodźce do kooperacji na rzecz dobra wspólnego i silnego państwa.
Przyjęte zasady funkcjonowania instytucji państwa oraz kierunki ich działań mają społeczny sens tylko wtedy, jeśli są oparte na odpowiedzialności względem wyborców i respektują ich preferencje. Blokują one pogoń za niezasłużonymi korzyściami, w tym również za polityczną rentą korzyści, która jest nieodłącznym elementem interwencjonizmu ekonomicznego i demokratycznych procedur uzgadniania celów rozwojowych. Niezbędne są: reforma wymiaru sprawiedliwości, przejrzysty i sprawnie działający system informacji publicznej, dialog społeczny oraz współistnienie mediów publicznych i prywatnych, a także proporcjonalna siła przetargowa i sfery biznesu, i związków zawodowych.
Nie da się osiągnąć strukturalnej trwałej konkurencyjności, jeśli pominie się kwestię sprawiedliwych nierówności społecznych. Nie da się również uzyskać spójności procesów rozwoju, jeśli nie powiąże się jej z mechanizmami gwarantującymi konkurencyjny porządek. Spójność wynikająca z równości opartej na zabieraniu silniejszym i dawaniu słabszym jest konfliktogenna oraz hamuje rozwój silniejszych. Jest zatem w istocie sprzeczna z umacnianiem porządku konkurencyjnego. Dlatego w polityce spójności trzeba się odwoływać do sprawiedliwych nierówności majątkowo-dochodowych i społecznych oraz rozróżniać między nierównościami frustrującymi, zachęcającymi do wyuczonej bezradności, a aktywizującymi, mobilizującymi do rozwiązywania problemów. Tylko w odniesieniu do tych pierwszych uzasadnienie ekonomiczne znajduje idea solidarności społecznej, którą należy realizować przez respektowanie godziwego wynagrodzenia i odpowiedniej pomocniczości państwa oraz jego organów. Tak powinna być realizowana polityka spójności społeczno-ekonomicznej, gdyż wówczas jest możliwa do pogodzenia z efektywnością ekonomiczną. Tej zasadzie powinno być podporządkowane wyrównywanie poziomu rozwoju w różnych wymiarach. Ważne jest zapewnienie skutecznych mechanizmów dyfuzji procesów rozwoju (np. infrastruktury komunikacyjnej, edukacyjnej, ochrony zdrowia) z biegunów wzrostu do pozostałych obszarów, tak żeby w połączeniu z potencjałem endogenicznym tereny te również uczestniczyły w rozwoju społeczno-gospodarczym oraz aby zapewnić tam właściwy dostęp do usług publicznych, umożliwiający pokonanie wyuczonej bezradności.
Realizowane programy sprawiedliwego podziału powinny być oparte na zasadzie bezstronności. Nie mogą się ograniczać do respektowania równości szans de iure. Przede wszystkim mają tworzyć warunki do równości szans przez sprawiedliwy dostęp do różnych życiowych możliwości. Nienadążanie dynamiki wzrostu wynagrodzeń za wzrostem produktywności pracy może stać się źródłem niezasłużonych korzyści sfery biznesu, spychać najniżej wynagradzanych pracowników w stan wyuczonej bezradności i niepokojów społecznych.
Optymalizowanie dynamiki ograniczania nierówności majątkowo-dochodowych i społecznych jest procesem wielorako uwarunkowanym, także przez globalizację liberalizacji, która sprzyja lokowaniu za granicą efektów mnożnikowych wzrostu zróżnicowania dochodów, gdyż rośnie wówczas skłonność nabywania w kraju dóbr i usług o wyższej jakości, dostarczanych przez zagranicznych dostawców. Do przezwyciężania tego procesu oprócz instytucji wspierających niezależny rozwój niezbędne jest inteligentne wykorzystywanie pragmatycznego podejścia do keynesowskiego mechanizmu mnożnika konsumpcji. Spłaszczenie proporcji płacowych budzi niepokój przedsiębiorców, jednak zwiększa możliwości konsumpcji produkcji krajowej oraz aktywność osób najuboższych w rozwiązywaniu własnych problemów. Wiąże się z tym wzmocnienie efektów mnożnikowych konsumpcji na rodzimym rynku. Można byłoby je oszacować, opierając się na skorygowanym wskaźniku importochłonności wydatków konsumpcyjnych ludności z różnych grup decylowych dochodów i na tej podstawie określić granicę efektywnego ekonomicznie wyrównywania możliwości życiowych za pomocą narzędzi polityki społecznej.
Przyspieszony wzrost dochodów najuboższej części gospodarstw domowych i najniżej zarabiających pracowników stymuluje też rozwój produkcji lokalnej, zwłaszcza sektora MŚP. Sprzyja zatem przezwyciężaniu różnic w rozwoju regionalnym i odejściu od rozwoju dyfuzyjno-polaryzacyjnego na rzecz rozwoju zrównoważonego oraz spójności społeczno-ekonomicznej. Stwarza też lepsze warunki do rozwoju kapitału ludzkiego w środowiskach dotychczas wykluczonych z procesów modernizacji, a przez to do rozwoju inkluzyjnego. Wiąże się to wprawdzie z wymuszanym przez regulacje rządowe zwiększaniem kosztów pracy, ale dzięki temu może sprzyjać substytucji pracy przez kapitał i technologicznej modernizacji gospodarki krajowej. Można również liczyć na ograniczanie nadmiernego uzależnienia koniunktury od popytu zagranicy oraz zmniejszenie presji na migrację zarobkową i kosztów z nią związanych. Zrównoważony rozwój może się też przyczyniać do przezwyciężania kryzysu demograficznego, jeśli jest wsparty kompleksową polityką prorodzinną.
Centralnym problemem funkcjonowania współczesnych systemów politycznych jest jednak negowanie obiektywności kryteriów moralnych i ograniczanie się do wartościowania w kategoriach interesów politycznych oraz biznesowych. Przerwanie tych destruktywnych procesów staje się możliwe dzięki tworzeniu warunków do osiągania celów zrównoważonego rozwoju w całej przestrzeni bytu i działania człowieka.
Reforma instytucjonalna a sprawiedliwe państwo
Historia kapitalizmu dowodzi, że liderzy gospodarki światowej są skłonni do stosowania zasady odepchniętej drabiny, by utrudniać krajom emancypującym się budowanie silnego państwa i silnej gospodarki. Współcześnie dodaje się naukowe uzasadnienia – globalizację, liberalizację, zalecane sposoby uprawiania polityki rozwoju dyfuzyjno-polaryzacyjnego, nowe zarządzanie publiczne czy neutralność klimatyczną. Sprawia to, że zasadne są dążenia do odbudowy strategicznych dziedzin produkcji dzięki krajowemu kapitałowi i wzmocnieniu roli państwa przez inteligentny protekcjonizm. Polega on na wykorzystaniu kapitału krajowego do tworzenia przewag konkurencyjnych i odkrywaniu ukrytych przewag komparatywnych. Służy też rozwojowi takich dziedzin produkcji, w których istnieją realne możliwości uzyskiwania synergicznych efektów wielorakich innowacji – od technologicznych i produktowych po zarządcze, marketingowe, instytucjonalne czy wykorzystanie krajowych zasobów finansowych.
Ważne miejsce w budowie silnego państwa przypada reformom instytucjonalnym usprawniającym funkcjonowanie sprawiedliwego państwa, wymuszającym społeczną odpowiedzialność biznesu na rzecz rozwoju infrastruktury transportowej, teleinformatycznej, zmierzającym do ograniczania nieroztropnych i nieefektywnych indywidualnych decyzji i pogoni za polityczną rentą korzyści. Ich końcowym efektem powinien być konstytucyjny porządek gospodarczy ukierunkowany na gospodarkę opartą na wiedzy i innowacyjności oraz na podnoszenie jakości życia we wszystkich sferach bytu i działania ludzi. Ambicje takie trzeba upowszechniać, a tych, którzy je mają, należy w tym wspierać i czerpać z już sprawdzonych wzorców. Dysharmonii między wzrostem wydajności pracy a wynagrodzeniami nie rozwiązują bowiem rynki, które są obarczone poważnymi błędami dystrybucyjnymi.
Aby zminimalizować ryzyko przejadania sukcesów wzrostu gospodarczego, wynikającego głównie ze wzrostu dochodów realnych, niezbędne jest inteligentne podejście do pobudzania konsumpcji krajowej i redukowania dysproporcji dochodowych. Mogłoby w tym pomóc prowadzenie odpowiednich rachunków kosztów alternatywnych opartych na wykorzystywaniu rozkładu efektów mnożnikowych takiej polityki na wzrost produkcji krajowej i tworzenie ich dla zagranicy.
Na drodze do silnej Polski niezbędne są możliwości uczestnictwa w modernizacji gospodarki, polityki, kapitału intelektualnego i społecznego, spójne mechanizmy, instytucje, narzędzia ekonomiczne, procedury koordynacji i zarządcze na poziomie mikro- i makroekonomicznym oraz odpowiednia polityka publiczna ukierunkowana na podnoszenie jakości życia w całej przestrzeni bytu i działania ludzkiego.
Amerykański model gospodarki napędzanej innowacjami skupia się głównie na poszukiwaniu korzyści w kategoriach rynkowych i dlatego nie w pełni uwzględnia odpowiedzialność wewnątrzpokoleniową, międzypokoleniową, a także rozwój emancypujących się gospodarek. Dlatego Polsce potrzebna jest własna strategia budowy silnego ekonomicznie i politycznie państwa oraz spójna z nią polityka monetarna niezależna od EBC, gwarantująca stabilność makroekonomiczną.