Elon Musk chce, by użytkownicy jego platformy płacili za przywilej oznaczenia konta jako zweryfikowane. Sęk w tym, że wcześniej taka możliwość istniała za darmo, a twitterowicze chętnie z niej korzystali. Teraz tych płacących i niepłacących nie da się już odróżnić. Co na to Elon? Szef Twittera grozi: płaćcie albo zabieramy wam niebieskie znaczki. (Fot. NASA HQ PHOTO/Flickr (CC BY-NC-ND 2.0)
Twitter Blue kosztuje 36 zł miesięcznie albo 374,99 zł w planie rocznym. Użytkownicy zyskują dzięki niemu szereg udogodnień w rodzaju publikacji 60-minutowych filmów, edycji wpisów i pisania bardziej rozbudowanych twittów. Najważniejsze są jednak dwie kwestie — usługa wyraźnie zwiększa zasięgi i uwiarygadnia profil w oczach innych osób, korzystających z platformy.
Charakterystyczny niebieski znacznik istniał jednak już wcześniej i był całkowicie darmowy. To sprawiło, że użytkownicy zweryfikowani przed czasami Elona wyglądali w oczach postronnych obserwatorów tak samo, jak ci, którzy bulili za weryfikację ciężkie pieniądze. Twitter nie pomaga zresztą w ich rozróżnianiu:
Musk uznał, że wystarczy tego dobrego
Darmowo już było. W ubiegłym miesiącu rzucił nawet konkretną datę - 15 kwietnia. Prace nie idą jednak chyba tak żwawo, jak oczekiwał miliarder i po świętach pojawił się nowy deadline, tym razem ponoć ostateczny. Starsze znaczniki mają zniknąć po 20 kwietnia.
Trudno powiedzieć, czy Muskowi uda się w ten sposób wymusić na posiadaczach kont wykonanie stosownych przelewów. Już wiadomo, że plan spalił na panewce w przypadku weryfikacji dla organizacji, która kosztuje tysiąc dolarów miesięcznie. Rezygnację z opłacania subskrypcji zadeklarowało kilka dużych mediów obecnych na platformie jak New York Times, Politico i Washington Post.
Twitter musi jednak chwytać się wszystkiego, by łatać budżet
Pod koniec ubiegłego roku analitycy szacowali, że platforma straciła ok. 40 proc. przychodów. Było to wynikiem ucieczki reklamodawców, spowodowanej zapewne chaosem, jaki wybuchł na Twitterze w wyniku pierwszych decyzji Elona Muska. Przypomnijmy, że miliarder tuż po przejęciu spółki losowo wyrzucał z niej pracowników, a przez beztroskie rozdawanie weryfikacji na prawo i lewo przyczynił się do kryzysu wizerunkowego kilku postaci publicznych i co najmniej jednej dużej firmy.
W ciągu kolejnych miesięcy o Twitterze mówi się głównie w kontekście wpadek jej szefa. Ten postawił chyba na ucieczkę do przodu i zamiast przedstawić jasny plan na zarabianie i przyciągnięcie reklamodawców, ogłosił... przejęcie Twittera przez firmę X Corp. Ta ostatnia siedzi oczywiście w drugiej kieszeni Elona, więc nie możemy mówić o żadnej zmianie właściciela.
„Slate” pisze, że do fuzji doszło na początku kwietnia. Na pierwszy rzut oka taki ruch niczego nie zmienia w działaniu serwisu, ale analitycy wieszczą, że Musk zamierza wywrócić Twittera do góry nogami. W przyszłości platforma ma oferować ogrom usług, włącznie z płatnościami online. Pytanie, czy przy okazji uda się uzdrowić rdzeń biznesu fukcjonującego do tej pory pod nazwą Twitter Inc. Bo na to Musk jak na razie recepty nie znalazł.