REKLAMA

Bądź jak Elon. Zapłać Twitterowi 40 zł i załatw kumplowi dyscyplinarne zwolnienie z pracy

Czy Twitter przed rządami Elona Muska był platformą pozbawioną wad? Zdecydowanie nie. Miliarder sprawił jednak, że serwis zamienił się w siedlisko trolli, za których wiarygodność sam ręczy. To dało użytkownikom potężne pole do manipulacji, z czego skwapliwie korzystali.

Bądź jak Elon. Zapłać Twitterowi 40 zł i załatw kumplowi dyscyplinarne zwolnienie z pracy
REKLAMA

Miałem mieszane uczucia podejmując ten temat, bo to trochę tak, jakby sam podsuwał tym trolliszczom nieuczciwe sposoby korzystania z Twittera. Na szczęście Elon Musk się opamiętał i wyłączył system subskrypcji Twitter Blue, który umożliwia uzyskanie znaczka weryfikacyjnego przy swoim profilu za 8 dol. miesięcznie.

REKLAMA

Miejmy nadzieję, że ten pomysł w tej formie już nie wróci.

Nie chodzi mi przy tym o zwykły chaos, który został wywołany przez zalew fake'owych kont. Super Mario pokazujący środkowy palec fanom Nintendo czy prezydent USA Joe Biden fantazjujący o… Mniejsza z tym zresztą. To chyba zbyt jaskrawe przypadki trollingu, by ktokolwiek dał się na nie nabrać. Problem w tym, że im dalej w las, tym więcej drzew.

Jedna z osób podająca się za szefa działu reklamy na Twitterze napisała całkowicie na serio, że on i jego koledzy intensywnie pracują nad podszywaniem się użytkowników pod znane marki. Ta deklaracja miała sens tym bardziej, że koncern farmaceutyczny Eli Lilly stracił na giełdzie 20 mld dol., po tym, jak zweryfikowane konto należące rzekomo do firmy podało, że insulina stanie się darmowa.

Nie, nie stanie się. Globalne przedsiębiorstwo farmaceutyczne nie ma takich planów. Tak samo, jak nie wiemy, czy i kto pracuje dzisiaj nad systemem weryfikacji na Twitterze. Użytkownik, który zdradził te plany, przyznał w toku dyskusji z komentującymi wpis, że tylko sobie żartuje. Śmieszne? Nie dla firm i ludzi, którzy w ciągu kilku dni zdążyli paść ofiarą internetowych trolli.

Twitter stał się serwisem dla oszustów, cwaniaków i mścicieli

Na szczęście eksperyment z subskrypcją trwał za krótko, by użytkownicy mogli się o tym w pełni przekonać. A jak mogłoby się to objawić? Wyobraźmy sobie, że mamy w pracy bardzo nielubianego kolegę. Tworzymy więc jego profil na Twitterze i wpłacamy panu Muskowi 8 dol. za weryfikację i – tadam! – powstaje oficjalne konto.

Tematyka wpisów? Dowolna. Możemy krytykować aktualnego pracodawcę personalnie, najeżdżać na swoją firmę, przy okazji dorzucając antysemickie i homofobiczne wstawki. Niedługo później życzliwi użytkownicy (albo i my sami) nie wytrzymują i zgłaszają pracodawcy, że zweryfikowany profil pana X prezentuje skandaliczne poglądy. Konsekwencje mogłyby być bardzo różne, łącznie ze zwolnieniem z firmy.

Wyrzucanie za wpisy na Twitterze już zresztą się zdarzało. Nieco więcej mogłaby o tym powiedzieć była szefowa działu PR firmy InterActiveCorp, która zażartowała sobie z problemu zachorowań na AIDS w Afryce tuż przed podróżą służbową na Czarny Ląd. Robotę straciła, zanim samolot zdążył wylądować.

Dzięki Muskowi szkodzenie ludziom w internecie nigdy nie było tak proste  

Co gorsza Elon Musk długo sprawiał wrażenie jakby przy tym świetnie się bawił. Gdy amerykański senator Ed Markey poskarżył się, że utworzenie nowego konta pod jego nazwiskiem jest bajecznie proste, Musk odpowiedział mu, że mogło się stać dlatego, że jego własne konto wygląda jakby było parodią.

Nowy właściciel platformy chyba nie zdaje sobie do końca sprawy z powagi własnych słów. Publicznie lekceważąc senatora, Musk dał de facto przyzwolenie na manipulowanie wizerunkiem użytkowników. Wcześniej ostrzegał wprawdzie, że profile satyryczne powinny być wyraźnie oznaczane, ale trudno te pohukiwania traktować poważnie, gdy po przyłapaniu na gorącym uczynku, oskarżony i poszkodowany mogą zostać skarceni co najwyżej średniej jakości żartem.

Mam wrażenie, że warto dzisiaj zainteresować się Twitterem, nawet jeżeli w życiu się na niego nie zaglądało. Musk wyraźnie nie ceni sobie analiz i teorii, stawiając na sprawdzanie rozwiązań w praktyce.

REKLAMA

Proszę miej na uwadze, że w nadchodzących miesiącach Twitter zrobi wiele głupich rzeczy - pisze miliarder.

A ja już zaczynam się bać, bo na reputację pracuje się długo, ale stracić można ją błyskawicznie. Twitter pod rządami Muska staje się tymczasem w najlepszym wypadku maszynką do dezinformacji, w najgorszym – narzędziem do prowadzenia personalnych wojenek.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA