Niemiecki przemysł runął. Kluczowy sektor dla polskiej gospodarki: -18,5 proc.
Niemcy znów zaskoczyli – i to w najgorszy możliwy sposób. Produkcja przemysłowa runęła o 4,3 proc., motoryzacja aż o 18,5 proc. Dla Polski, która żyje z niemieckiego eksportu, to zły znak. Ekonomiści ostrzegają: jeśli Niemcy kichną, my złapiemy przeziębienie.

Produkcja przemysłowa załamała się, spadając o 4,3 proc. miesiąc do miesiąca. Ekonomiści oczekiwali wyniku na poziomie -1,1 proc. Uderzenie przyszło z najmniej korzystnego kierunku – z motoryzacji, czyli branży, która jest sercem niemieckiego eksportu i jednocześnie jednym z najważniejszych odbiorców polskich komponentów.
Gwałtowny spadek był spowodowany głównie załamaniem w największym sektorze przemysłowym kraju, przemyśle motoryzacyjnym, gdzie produkcja spadła aż o 18,5 proc. w ujęciu miesięcznym – podkreśla Holger Zschaepitz, komentator gospodarczy „Die Welt”.

Niemieccy statystycy tłumaczą to przerwami wakacyjnymi i przestojami produkcyjnymi, ale ekonomiści są zgodni: to nie tylko efekt urlopów.
Na minusie znalazły się również: produkcja maszyn (-6,2 proc.), leków (-10,3 proc.) i sprzętu elektronicznego (-6,1 proc.). W efekcie ogólny indeks produkcji w przetwórstwie spadł o 5,6 proc.
Dziewięć kwartałów spadków – i końca nie widać
Ekonomiści Pekao nie mają wątpliwości, że to już długotrwała zadyszka.
To był wyjątkowo zły odczyt produkcji przemysłowej. Od początku 2023 r. to będzie dziewiąty (!) kwartał spadków – wskazują analitycy banku.
Jak zaznaczają, w tym ponurym obrazie jest jeden promień światła: Polska.
W naszym regionie odczyty z Niemiec, Czech czy Słowacji rozczarowały, spadki sięgały 2-4 pkt proc. Polska tym razem trafiła w konsensus – bez nadzwyczajnych tąpnięć produkcji – zauważają na x.com ekonomiści Pekao.
„Ale urwał!” – reakcja ekonomistów
Ekonomiści mBanku nie kryją zaskoczenia skalą sierpniowego załamania.
Niemiecka produkcja spadła w sierpniu o 4,3 proc. – prawie cztery razy mocniej od prognoz. Zawodzi motoryzacja, źle też w maszynach i farmacji. To zły sygnał dla polskiego przemysłu – napisali w komentarzu na x.com.
mBank zwraca uwagę, że kolejny kwartał bez wzrostu w niemieckim przemyśle jest praktycznie przesądzony. Światełko w tunelu może się pojawić dopiero w 2026 roku, gdy Berlin zwiększy wydatki na zbrojenia i poluzuje politykę fiskalną.
Model SHOK Bloomberga sugeruje, że efekty tych działań będą widoczne dopiero w drugiej połowie przyszłego roku – dodają analitycy banku.
Dlaczego to tak ważne dla Polski
Dla polskiej gospodarki to nie jest „czyjś problem”. Niemcy są naszym największym partnerem handlowym, a przemysł motoryzacyjny i maszynowy to kluczowy odbiorca polskich półproduktów – od komponentów metalowych, przez elektronikę, po elementy z tworzyw sztucznych.
Gdy fabryki w Niemczech hamują, w Polsce szybciej widać to w danych o eksporcie, transporcie i zamówieniach przemysłowych. Szacuje się, że co czwarty eksportowany z Polski towar trafia do Niemiec, a blisko połowa polskiego przemysłu przetwórczego jest pośrednio zależna od koniunktury za Odrą.
Jeśli niemiecki przemysł naprawdę wchodzi w dziewiąty kwartał spadków, polskie firmy – szczególnie te z branży automotive, maszynowej i chemicznej – muszą liczyć się z kolejnymi miesiącami spowolnienia zamówień.
Czytaj w Bizblogu więcej o gospodarce
Polska – mały wyjątek w dużym kłopocie
Na tle niemieckiej recesji dane z Polski wciąż wyglądają przyzwoicie. Produkcja przemysłowa w sierpniu była zgodna z oczekiwaniami rynku, a spadki – jeśli się pojawiają – są znacznie płytsze. Ale to nie znaczy, że jesteśmy odporni.
Jak mówią ekonomiści Pekao, to raczej „cisza przed frontem”, bo gospodarka niemiecka wciąż nie może znaleźć nowego napędu po kryzysie energetycznym i spadku zamówień eksportowych z Chin.
Z krótkiego komunikatu Destatis wyłania się obraz przemysłu, który nie tyle się potknął, co utknął w błocie strukturalnych problemów. Dla Polski to sygnał ostrzegawczy – bo nawet jeśli nasze fabryki pracują wciąż pełną parą, jutro może zabraknąć zamówień z Zachodu.