Szykują nam nowy kryzys energetyczny? Trwa zaciekła wymiana ciosów
Ukraina od początku sierpnia zintensyfikowała swoje ataki w głąb Rosji, wycelowane głównie w rafinerie. Teraz Rosja zrewanżowała się największym atakiem na instalacje gazowe od początku wojny. Idzie nowy kryzys energetyczny?

Pamiętacie, że poprzedni kryzys energetyczny zaczął nakręcać rosyjski Gazprom jeszcze w czasie letnich wakacji 2021 r.? Wtedy manipulacje z dostawami gazu ziemnego do poszczególnych krajów UE miały na starcie skruszyć ich wsparcie dla zaatakowanego kilka miesięcy później Kijowa. Teraz, przed kolejną zimą, energetyka znowu staje się polem walki. co również może mieć poważne konsekwencje.
Wczesnym rankiem 5 października Rosja rozpoczęła kolejny zmasowany atak na ukraińską infrastrukturę gazową. Celem były obiekty cywilne zaopatrujące Ukraińców w gaz w sezonie grzewczym - informuje spółka Naftogaz.
Z kolei przez ukraińskie ataki pod koniec września blisko 38 proc. rosyjskich mocy przerobowych (ok. 338 tys. ton ropy dziennie) było nieczynnych.
Wymiana energetycznych ciosów oznacza kryzys energetyczny?
Wcześniej, rankiem 3 października, Rosja przeprowadziła największe ataki na zakłady gazowe Grupy Naftogaz od początku wojny. Obiekty w obwodach charkowskim i połtawskim trafiono 35 pociskami, w tym wieloma balistycznymi, oraz 60 dronami.
W wyniku tego ataku znaczna część naszych obiektów została uszkodzona. Część zniszczeń ma charakter krytyczny - twierdzi Sergij Korecki, prezes Naftogazu.
Licząc tylko od początku tego roku rosyjskie ataki na ukraińską infrastrukturę gazową zmniejszyły krajowe wydobycie już o ok. 40 proc. Po ostatnim ataku, jak informuje gubernator obwodu połtawskiego, ponad 8000 odbiorców jest pozbawionych prądu. Eksperci nie mają wątpliwości: Rosja chce tak wpędzić Ukrainę w kolejny kryzys energetyczny i wywołać przy okazji chaos cenowy.
Gaz z Rosji i niewygodne polityczne sankcje
Tymczasem Bruksela, pod presją Waszyngtonu, przygotowuje sankcje, które miałyby skończyć z importem LNG z Rosji już od 1 stycznia 2027 r. Ale to może okazać się zadaniem wyjątkowo trudnym pod względem politycznym. Bo spodziewane jest weto nie tylko kupujących ciągle gaz z Rosji, czyli Słowacji i Węgier. Brak zgody na takie rozwiązanie może też pojawić się ze strony Francji czy Hiszpanii.
Więcej o kryzysie energetycznym przeczytasz w Bizblog:
I trudno się dziwić. Jak wynika z najnowszego raportu Greenpeace w latach 2022–2024 rosyjska spółka Jamal LNG zrobiła na handlu z UE 40 mld dol., z czego ok. 9,5 mld dol. - jako podatek od zysku - trafiło do rosyjskiego budżetu wycelowanego w gospodarkę wojenną. W ten sposób francuski koncern TotalEnergies zasilił Rosję kwotą 2,5 mld dol., niemiecki SEFE - 1,45 mld dol. (w tym przypadku umowa z Jamal LNG obowiązuje do 2038 r.), hiszpańska spółka Naturgy - 1,25 mld dol. (umowa z Rosjanami też obowiązuje do 2038 r.), a francuska spółka Engie - 500 mln dol., brytyjsko-holenderski Shell - 450 mln dol. (w obu przypadkach umowa spisana jest do 2041 r.).
Od 2022 r. do czerwca 2025 r. cztery główne kraje importujące rosyjski LNG: Francja, Hiszpania, Belgia i Holandia, wydały na rosyjski LNG więcej niż udzieliły w ramach pomocy dwustronnej Ukrainie w tym samym okresie. Importowały rosyjski LNG o wartości 34,3 mld euro, jednocześnie udzielając Ukrainie wsparcia w wysokości 21,2 mld euro - czytamy w raporcie.
Magazyny gazu wskazują na przygotowanie przed zimą
Na razie, nawet przez zintensyfikowane ataki energetyczne ze strony Rosji i Ukrainę, nie ma co straszyć nowym kryzysem energetycznym. Chociaż cena gazu po pierwszym weekendzie października zaczęła lekko rosnąć i przekroczyła granicę 32 euro za jedną megawatogodzinę błękitnego paliwa. Czy to jednak oznacza ostateczny kres trendu spadkowego z drugiej połowy czerwca, kiedy gaz ziemny potrafił kosztować więcej niż 43 euro? Za wcześnie, żeby wyrokować.
Zwłaszcza że z wypełnieniem magazynów gazu UE jest coraz lepiej. Obecnie (stan na 4 października) średnia unijna wynosi już prawie 83 proc. Prymusem jest od przełomu września i października Polska z wypełnieniem magazynów na poziomie 100 proc. W doskonałej sytuacji pod tym względem znajduje się też Portugalia (ok. 96 proc.), Rumunia (ok. 95 proc.), Belgia (ok. 94 proc.), Czechy (ponad 92 proc.), a także Francja (niecałe 92 proc.). Najwięcej z kolei do nadrobienia ma Dania (ok. 51 proc.) i Łotwa (ok. 56 proc.).