To miał być zwykły ślub i zwykłe wspólne rozliczenie podatku. Ale skończyło się na piśmie z urzędu skarbowego i wezwaniu do korekty PIT-u. Powód? W systemie widniała informacja, że żona ogłosiła upadłość, gdy była we wcześniejszym związku małżeńskim.

Pan Marek (imię zmienione) zawarł związek małżeński w 2024 roku. Wspólne rozliczenie PIT wydawało się oczywistością – mieli wspólność majątkową, wspólne konto, wspólny dom. Wszystko zgodnie z przepisami. Do czasu, aż pojawiło się pismo z urzędu skarbowego: wezwanie do korekty ze względu na upadłość konsumencką żony. System automatycznie uznał, że skoro w rejestrze widnieje informacja o bankructwie, to między małżonkami nie ma wspólności majątkowej. A bez niej – nie ma prawa do wspólnego PIT-u.
Problem w tym, że ta upadłość została ogłoszona, gdy kobieta była jeszcze w poprzednim małżeństwie. Rozwiodła się w 2021 roku, a jej nowy mąż z długami nie miał nic wspólnego.
Wszystko sprowadzało się do jednego zdania, które z urzędniczych ust padało zapewne setki razy: „tak pokazuje system”. Tyle że system nie bierze ślubów, nie wychowuje dzieci i nie prowadzi wspólnego konta.
Kiedy prawo spotyka się z życiem
Sprawa trafiła do Krajowej Informacji Skarbowej. Mężczyzna zapytał wprost: czy można rozliczyć się wspólnie, jeśli upadłość konsumencką żony ogłoszono przed ślubem i dotyczyła innego małżeństwa?
Dyrektor KIS przyznał mu rację. W interpretacji z 25 września 2025 r. (sygn. 0115-KDIT2.4011.350.2025.4.ŁS) potwierdził, że jeśli w czasie trwania nowego związku nie ogłoszono upadłości i obowiązuje wspólność majątkowa, małżonkowie mogą złożyć wspólny PIT.
Innymi słowy – prawo uznało, że przeszłość nie może decydować o teraźniejszości.
Czytaj więcej o podatkach w Bizblogu
Przepis to nie zawsze zdrowy rozsądek
To nie pierwszy raz, gdy życie zderza się z literalnym odczytaniem ustawy. W przepisach rzeczywiście zapisano, że ogłoszenie upadłości jednego z małżonków powoduje rozdzielność majątkową – ale tylko wtedy, gdy małżeństwo trwa. Nie wtedy, gdy ktoś był już dawno po rozwodzie i zaczynał nowe życie.
Nie można stosować prawa w oderwaniu od realiów – chodzi o ludzi, a nie o linijki w systemie. To właśnie zderzenie automatyzmu administracji z ludzką historią sprawiło, że ta sprawa stała się symbolem. Bo choć fiskus coraz częściej działa „z urzędu”, to życie nie zawsze mieści się w bazach danych.
Happy end z morałem
Dla pana Marka i jego żony sprawa skończyła się dobrze. Mogli złożyć wspólne zeznanie, tak jak planowali. Ale interpretacja KIS ma znaczenie szersze – pokazuje, że upadłość sprzed ślubu nie przekreśla prawa do wspólnego rozliczenia.
To też przestroga: w dobie cyfrowych urzędów i automatycznych decyzji warto walczyć o swoje racje. Bo nie wszystko, co mówi system, jest prawdą o człowieku.