Polskie prawo alimentacyjne chroni przede wszystkim dobro dziecka. To słuszna zasada, ale czasem prowadzi do sytuacji, w których mężczyźni muszą utrzymywać dzieci niebędące ich biologicznymi potomkami.

Alimenty od lat budzą w Polsce duże emocje i kontrowersje. Główny problem polega na masowym niepłaceniu zasądzonych świadczeń przez ojców, którzy bezkarnie uchylają się od obowiązku utrzymywania własnych dzieci. „Dziennik Gazeta Prawna” zwraca jednak uwagę na odwrotną sytuację – część mężczyzn płaci alimenty na dzieci, których nie spłodzili. Jak to możliwe?
Domniemanie ojcostwa, okazja do wrobienia
Prawo w Polsce opiera się na zasadzie domniemania ojcostwa. Jeśli kobieta jest w momencie narodzin dziecka mężatką, to automatycznie jej mąż zostaje wpisany do aktu urodzenia jako ojciec. Nawet jeśli w rzeczywistości biologicznym ojcem jest inny mężczyzna, nie ma możliwości zakwestionowania tego od razu. Z kolei w przypadku matek niezamężnych ojcostwo ustala się poprzez dobrowolne uznanie lub decyzją sądu.
Jak to działa? Pan Krzysztof rozwiódł się po ośmiu latach małżeństwa. W trakcie rozprawy pojawił wątek, z którego wynikało, że jego kilkuletni syn może nie być jego biologicznym dzieckiem. Mimo to sąd – zgodnie z domniemaniem ojcostwa – zasądził alimenty. Krzysztof został więc zobowiązany do płacenia kilkuset złotych miesięcznie na dziecko, którego ojcostwo sam kwestionował.
Aby uwolnić się od obowiązku, musiałby wytoczyć osobną sprawę o zaprzeczenie ojcostwa i udowodnić w sądzie, że nie jest ojcem – na przykład poprzez badania DNA. Do czasu prawomocnego wyroku jednak pieniądze muszą być przelewane co miesiąc, bo samo „podejrzenie” nie wystarczy, by zwolnić go z obowiązku alimentacyjnego.
Obowiązek alimentacyjny w Polsce spoczywa na rodzicach do momentu, aż dziecko stanie się samodzielne. Za uchylanie się od płacenia grożą konsekwencje – od egzekucji komorniczej, przez grzywnę, aż po ograniczenie lub pozbawienie wolności. System został zbudowany z myślą o ochronie dzieci, które mają prawo do utrzymania niezależnie od sytuacji rodzinnej rodziców.
Więcej wiadomości o alimentach
Problem pojawia się, gdy mężczyzna zobowiązany jest do płacenia alimentów na dziecko, które nie jest jego. Teoretycznie może domagać się zwrotu pieniędzy jako tzw. świadczenia nienależnego, zgodnie z Kodeksem cywilnym. W praktyce jednak odzyskanie takich środków graniczy z niemożliwością, ponieważ sądy stawiają na pierwszym miejscu dobro dziecka, a nie interes finansowy dorosłych.
Pan Marek przez kilkanaście lat płacił alimenty na córkę. Dopiero gdy dziewczyna skończyła 15 lat, w wyniku konfliktu rodzinnego zdecydował się wykonać badania genetyczne. Wynik był jednoznaczny – nie był biologicznym ojcem. Zaskoczony i rozgoryczony Marek postanowił dochodzić zwrotu pieniędzy, które przez lata przeznaczał na utrzymanie dziecka.
Okazało się, że to walka z wiatrakami. Adwokat w przypływie szczerości przyznał, że to nierealne - wspomina.
Jak dodaje, że prawo nie przewiduje odpowiedzialności za to, że jego była żona przez lata wprowadzała go w błąd co do ojcostwa.
Odzyskanie pieniędzy praktycznie niemożliwe
Bywa, że alimenty są traktowane jako pieniądze na bieżące utrzymanie – mieszkanie, jedzenie, edukację czy leczenie dziecka. Z tego powodu trudno uznać je za „bezpodstawne wzbogacenie”, które można by zwrócić. Nawet jeśli w toku sprawy okaże się, że mężczyzna przez lata finansował cudze dziecko, dochodzenie rekompensaty jest skomplikowane i zazwyczaj nieskuteczne.
Dodatkowo polskie przepisy nie przewidują realnej odpowiedzialności matek za wprowadzanie w błąd co do ojcostwa. Oświadczenia składane w urzędzie nie są obarczone ryzykiem odpowiedzialności karnej. Udowodnienie świadomego oszustwa jest niezwykle trudne, a w praktyce przypadki karania matek za takie działania niemal się nie zdarzają.