JSW chce ciąć pensje. „Narażać się za 4000 zł? Wstyd i hańba”
Mniejsze koszty pracy mają uratować Jastrzębską Spółkę Węglową (JSW) przed bankructwem. Ale związkowcy z „Solidarności” zastanawiają się, dlaczego akurat pracownicy mają poświęcić swoje wynagrodzenia.
Ważą się losy JSW. Ponieważ coraz bardziej realne staje się brak zwrotu składki solidarnościowej spółce w wysokości 1,6 mld zł, trzeba wybrać inne rozwiązanie, dzięki którym koksowa spółka nie utraci płynności finansowej w najbliższym pół roku. Nie jest tajemnicą, że na celowniku są głównie koszty pracy. Pomysły są różne. Mówi się o przeniesieniu 3000 górników do PGG, żeby mogli wtedy skorzystać z programu dobrowolnych odejść. Podobno Ministerstwo Aktywów Państwowych zastanawia się też nad włączeniem JSW do zbrojeniówki. Wiadomo, że zarząd zaczął rozmawiać ze związkowcami i przedstawił propozycję cięcia płac pracowników: o 15 proc. w skali roku.
Atmosfera jest gęsta od niepewności, a na nasz Związek wywierana jest ogromna presja, byśmy tu i teraz podpisali porozumienie, które – jak się mówi – ma „uratować JSW”. Ta propozycja to drastyczne obniżenie wynagrodzeń - czytamy w komunikacie Sławomira Kozłowskiego, przewodniczącego Zakładowej Organizacji Koordynacyjnej NSZZ „Solidarność” JSW, do załogi.
JSW: związkowcy o odpowiedzialności wobec pracowników
Kozłowski od razu stawia sprawę jasno: „Solidarność” w JSW nie zgadza się na tę propozycję i nie podpisze się pod postulatem dotyczącym cięć pensji pracowników. Górnicy przy okazji nie kryją oburzenia.
To ile górnik ma zarabiać pod ziemią? To jakieś kpiny. Dobrze wszyscy wiemy, że jakby nie praca w weekendy, to ta wypłata jakby wyglądała? Takie pieniądze zarobisz w większości firm prywatnych na powierzchni. Za ile górnicy mają zjeżdżać i niejednokrotnie się narażać? Za 4000 zł? Wstyd i hańba!!! - komentuje na Facebooku pan Krystian z KWK Pniówek.
Kozłowski tłumaczy, że powód odmowy jest fundamentalny i nie dotyczy niechęci do rozmów czy braku troski o firmę. Chodzi o odpowiedzialność: wobec pracowników, ich rodzin i samej JSW.
Wszyscy widzimy, że Spółka ma problemy z płynnością. Ale prawdziwe pytanie brzmi: jaka jest prawdziwa przyczyna tych problemów i jaka jest prawdziwa skala? I tu dochodzimy do sedna. Nie opieramy się na domysłach czy przeciekach. Mamy oficjalny, śródroczny raport finansowy JSW, a przy nim opinię jednego z największych na świecie audytorów – firmy PricewaterhouseCoopers. I ta opinia jest wstrząsająca - nie ukrywa Sławomir Kozłowski.
To tylko plaster na głęboką ranę
Kozłowski uważa, że tym samym zarząd koksowej spółki chce, żeby pracownicy oparli swoją przyszłość na fundamentach, które są z piasku. Dlatego przed podjęciem jakichkolwiek decyzji załoga JSW musi wiedzieć, jaki jest szczegółowy model finansowy i na jakich konkretnych założeniach się opiera.
Dlaczego najpierw ma iść nóż w nasze kieszenie, a nie w koszty zarządcze, niekrytyczne inwestycje, zapasy czy nieopłacalne kontrakty? Czy wyczerpano wszystkie inne, dostępne instrumenty poprawy płynności? Czy naprawdę zrobiono wszystko, co można, zanim poprosi się o poświęcenie pracowników? - zastanawia się Kozłowski. I dodaje, że związkowcy przedstawili zarządowi JSW konkretne propozycje alternatywnych oszczędności.
Więcej o JSW przeczytasz w Bizblog:
Szef „Solidarności” w JSW podkreśla, że związkowcy nie odmawiają współpracy, ale jednocześnie są przeciwni lekkomyślnemu podpisywaniu czegoś, co może okazać się jedynie plasterkiem na głęboką, nierozpoznaną ranę.
Dlatego naszym żądaniem jest natychmiastowe powołanie trójstronnego zespołu z niezależnym ekspertem finansowym, który w 60 dni prześwietli wszystkie założenia i przedstawi nam wszystkim – Zarządowi, Związkom i Wam – rzetelną, wspólną diagnozę - informuje pracowników JSW Kozłowski.
Górnicy z JSW nie od dziś wzywają zarząd spółki do tego, żeby potrzebnych oszczędności zaczęli szukać w pierwszej kolejności u siebie a nie u pracowników.
Niech zarząd obniży sobie pensje do 6000 brutto i problem się rozwiąże - proponuje pan Kamil.
