REKLAMA

Dwie trzecie świeżej żywności w sklepach tylko z Polski? To może być niezgodne z prawem

Nie mniej niż dwie trzecie świeżej żywności ma pochodzić tylko od lokalnych dostawców. Taki punkt swojego programu wyborczego w środę przedstawiło Prawo i Sprawiedliwość, przekonując, że chodzi o walkę z niskiej jakości żywnością i zyskiem za wszelką cenę, a także o pomoc polskim rolnikom. Adwokat Krzysztof Witek, specjalista od prawa gospodarczego zwraca jednak uwagę, że jeśli ten pomysł zostanie wprowadzony w życie, może dojść do złamania nie tylko unijnego, ale także polskiego prawa ochrony konkurencji.

2/3 żywności w sklepach z Polski? To może być niezgodne z prawem
REKLAMA

Pomysł wprowadzenia obowiązkowych kwot w zakresie oferty świeżych produktów żywnościowych w sklepach detalicznych ogłosił poseł PiS Krzysztof Ardanowski. Program nosi nazwę „Lokalna półka” i zakłada, że dwie trzecie świeżej żywności, czyli głównie warzyw i owoców, ale także mięsa, nabiału czy pieczywa miałoby pochodzić od „lokalnych dostawców”.

REKLAMA

Towary od lokalnych producentów

„Lokalna półka” wbrew pozorom nie jest osobistą inicjatywą byłego ministra rolnictwa, który stracił to stanowisko już trzy lata temu za sprzeciw wobec tak zwanej Piątki Kaczyńskiego. Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło, że jest to „trzeci konkret” swojego programu wyborczego. Rządzące ugrupowanie przekonuje, że taka regulacja wzmocni pozycję lokalnych dostawców względem innych ogniw łańcucha dostaw żywności, a także ułatwi dostęp konsumentów do produktów wytworzonych przez mniejszych, również lokalnych producentów.

Specjalista od prawa gospodarczego i ochrony konkurencji adwokat Krzysztof Witek w komentarzu dla Bizblog.pl stwierdza, że jest to „wyjątkowo nieprzemyślany, nierozsądny pomysł”. Tłumaczy, że ograniczenie sieciom handlowym wyboru dostawców ograniczy konkurencję, a to spowoduje, że sieci będą skazane na tych oferujących wyższe ceny, co odbije się na cenach żywności.

Żywność podrożeje

Mówiąc wprost: Polacy zapłacą więcej za jedzenie. Dodatkowo mogą mieć problem z dostępem do produktów nieprodukowanych w Polsce – ocenia adw. Krzysztof Witek.

Ekspert zwraca uwagę, że nie wiemy, co pomysłodawcy rozumieją przez „lokalnych” dostawców. „Czy to dostawcy z regionu? Z województwa? Czy sieć lokalnych marketów ze Szczecina nie będzie mogła kupować ziemniaków od dostawcy z Podkarpacia?” – zastanawia się prawnik. Problem z nowym pomysłem jest jednak głębszy, bo może oznaczać złamanie nie tylko unijnego, ale także lokalnego, polskiego prawa.

Zasada swobody przepływu towarów w UE

Mam wątpliwości czy ten pomysł jest zgodny z prawem. Tak polskim, jak i unijnym. W Polsce możemy mówić o ograniczeniu w ten sposób wolności działalności gospodarczej. Takie ograniczenie jest możliwe tylko ze względu na ważny interes społeczny. Czy w takim wypadku możemy mówić o ważnym interesie społecznym? Wątpię. Konsumenci mają prawo do dostępu do żywności po jak najkorzystniejszych cenach. Mają też prawo do dostępu do żywności, która nie występuje w Polsce. Dobro lokalnych dostawców nie może przeważać nad dobrem ogółu konsumentów. Nie może powodować skoku cen żywności – mówi nam adw. Krzysztof Witek.

REKLAMA

Ekspert prawa gospodarczego ostrzega, że realizacja tego punktu programu wyborczego może naruszyć unijną zasadę swobody przepływu towarów i uderzyć w rynek wewnętrzny Unii, a to może ściągnąć na Polskę postępowanie naruszeniowe Komisji Europejskiej. Krzysztof Witek wyjaśnia, że prawo unijne zakazuje m.in. wprowadzania ograniczeń ilościowych w przywozie towarów oraz wszelkich środków o skutku równoważnym. Ten zakaz stosuje się do wszystkich przepisów państw członkowskich, które dotyczą handlu. Ograniczenia mogą być wprowadzane tylko w bardzo ważnych wypadkach.

Wątpię, żeby takim wypadkiem była kampania wyborcza – ocenia adw. Krzysztof Witek.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA