Związek Banków Polskich ujawnia, że kredyt #naStart to trochę ściema. Wszystko przez zastosowanie rat malejących - z jednej strony to one będą odpowiedzialne w dużej mierze za niższe raty, a nie samo niskie oprocentowanie. Z drugiej strony, właśnie przez raty malejące dostępność kredytowa też specjalnie nie wzrośnie, bo trzeba będzie mieć wyższą zdolność kredytową. A na dodatek według bankowców limity dochodowe są zbyt duże, przecież ci ludzie mogą iść po zwykły kredyt. Czy bankowcy oszaleli, że krytykują program, który miał im znosić złote jaja?
Bankowcy rozkładają program na czynniki pierwsze i nie są zachwyceni
Kredyt mieszkaniowy #naStart” jest nadal w fazie konsultacji i swoją opinię właśnie przedstawił Związek Banków Polskich. Wielu może się zdziwić stanowiskiem ZBP, bo w debacie publicznej wszelkie dopłaty do kredytów mieszkaniowych często przedstawiane są jako „nabijanie kieszeni bankom i deweloperom”, a więc obie te grupy powinny programy wychwalać, a najlepiej jeszcze podkręcać.
Tymczasem ZBP jest w wielu miejscach krytyczny.
Zacznijmy od tych trzech miesięcy, o których wspomniałam. Projekt mówi, że ustawa ma zacząć obowiązywać 30 dni po jej podpisaniu i ogłoszeniu, tymczasem ZBP wskazuje, że konieczne jest wydłużenie vacatio legis o trzy miesiące i to co najmniej.
Jasne - banki chcą mieć więcej czasu, żeby się przygotować. Ale z drugiej strony w marcu kończyły już obsługiwać resztki wniosków o BK 2 proc., w kwietniu pewnie będzie widać już hipoteczną posuchę, więc powinno im zależeć, żeby znów ożywić ten rynek jak najszybciej.
Więcej o rynku mieszkaniowym przeczytacie w tych tekstach:
Po drugie, jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że ZBP dokładnie tak jak krytycy programu wskazuje, że progi dochodowe uprawniające do otrzymania preferencyjnego kredytu są za wysokie. Ok - może słowo „za wysokie” ani rekomendacja: „należy je obniżyć” nie padają, ale ZBP mówi, że są ustawione na takim poziomie, że obejmują również osoby, które już dziś przy wysokich stopach procentowych stać na zwykły kredyt hipoteczny na warunkach komercyjnych. Rząd chce zatem dopłacać do kredytów tym, którzy zupełnie tego nie potrzebują. To dość jasny sygnał.
Po trzecie Agnieszka Wachnicka, wiceprezes ZBP, twierdziła podczas konferencji prasowej, że rata kredytu w ramach programu #naStart będzie bardzo zbliżona do raty kredytu przy stałym oprocentowaniu, zaciągniętego na warunkach komercyjnych. Prawda to czy nie - to drugorzędnie, bo rzecz w tym, że ZBP ewidentnie ma w nosie ten niby prezent dla banków.
I pewnie dlatego też ocenia, że to wcale nie będzie jakiś wielki prezent. Z wyliczeń wiceprezes ZBP wynika, że program #naStart „w dość ograniczonym stopniu zwiększy dostępność kredytową”. Czyli wezmą go ci, którzy i tak by wzięli ten zwykły komercyjny, z banki zarobią tyle samo, tylko część z kieszeni kredytobiorców, a część z kieszeni podatników.
Czar odpowiedniego systemy wyliczania rat
I jeszcze jedna ciekawa wrzutka: raty malejące, które wiele maskują i wiele psują. Wiecie, że w programie zaszyty jest mechanizm rat malejących? Normalnie kredytobiorca może wybrać równe albo malejące, tu wybrał ustawodawca.
Jaka jest różnica? W ratach równych wraz ze spłatą kredytu w racie spłacamy coraz więcej kapitału, a coraz mniej odsetek. Ale przez cały okres kredytowania są one w takiej samej wysokości (o ile stopy procentowe się nie zmieniają).
W ratach malejących natomiast cały czas, w każdej racie spłacany kapitał jest taki sam, natomiast odsetki maleją. Ale na początku łączna wysokość raty jest sporo wyższa niż w ratach równych i dopiero z czasem maleje.
Dlaczego ZBP zwraca na to uwagę? Bo skoro pierwsze raty będą całkiem wysokie, to na ich bazie bank będzie musiał liczył zdolność kredytową, która na tym ucierpi. Stąd ZBP twierdzi, że ostatecznie dostępność kredytowa dzięki programowi wcale się radykalnie nie zwiększy.
Po drugie, korzyści dla kredytobiorcy będą zaszyte właśnie w tych malejących ratach. Bo w okresie wsparcia kredytobiorca będzie płacił stałą ratę, skoro resztę będzie dopłacało państwo, ale zdaniem Wachnickiej korzyści dla kredytobiorców będą wynikać głównie z tego faktu, że kredyt będzie oparty na ratach malejących.
Sprytnie to rząd urządził.
Czyli niemal sama krytyka - ZBP przejechał się po projekcie, zamiast go wychwalać. I w tym gąszczu uszczypliwości wobec projektu znaleźć można tylko dwa postulaty, jak go rozszerzyć:
- zwiększyć wsparcie dla osób posiadających więcej niż jedno dziecko;
- nie wykluczać prowadzenia działalności gospodarczej w kupionym mieszkaniu przez pierwsze trzy lata, bo to zamyka drogę do kredytów z dopłatą dla wolnych zawodów.