REKLAMA

Lidl i Biedronka rzuciły się na pomoc milionom Polaków. Nie uwierzycie, co zrobiły

Chleb najtańszy od trzech lat, donosy do prokuratury na zbyt tanią wódkę, komornik zajmujący plakaty informujące o cenach w sklepach. To spektakularne akcje, ale właśnie wchodzimy na nowy poziom - prześciganie się w deklaracjach, która sieć sklepów bardziej ochroni klientów przed podwyżką VAT. Wielkanoc może być łaskawa dla waszych portfeli.

 Lidl i Biedronka rzuciły się na pomoc milionom Polaków. Nie uwierzycie, co zrobiły
REKLAMA

Wojna dyskontów trwa już od kilku dobrych tygodni, ale naprawdę na czołówki gazet trafiła chyba wtedy, kiedy pojawiły się donosy do prokuratury, że jedna z największych sieci sprzedaje półlitrową butelkę wódki za cenę poniżej 10 zł, czyli mniej niż wynosi sama akcyza. Mniej więcej w tym samym czasie serwis wiadomoscihandlowe.pl informował, że na innym froncie komornik sądowy zajmuje plakaty reklamowe, na których Biedronka twierdzi, że jest tańsza niż Lidl. To już jakieś szaleństwo.

REKLAMA

Pod koniec lutego klienci zaczęli nagle dostrzegać, że masło, chleb czy mąkę mogą kupić nawet taniej niż trzy lata wcześniej, zanim wybuchła nam inflacja.

Wpływ wojny cenowej między dyskontami na inflację nie jest bardzo silny. To 0,1 proc., maksymalnie 0,2 proc. – powiedział jeszcze w pierwszej połowie marca p.o. dyrektora Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP Jacek Kotłowski.

Ale dyskonty chwilę później postanowiły udowodnić mu, że może być jednak inaczej.

Biedronka i Lidl wciągają w wojnę kolejne sieci

Inflacja sklepowa w lutym wyniosła 0,6 proc. i była najniższa od trzech lat. Wojna na ceny w dyskontach wywołana przez zaciekłych rywali Biedronkę i Lidla miała w tym swój solidny udział. Nic dziwnego, Lidl i Biedronka łącznie kontrolują ok. 40 proc. naszego rynku spożywczego, więc nie ma siły - zmuszą rywali, by do wojny się włączyli.

Świetnym przykładem jest sieć Dino, która jeszcze niedawno miała wielkie ambicje, by gonić Biedronkę. Kiedy jednak wojna na ceny w dyskontach się rozpoczęła, Dino ją zignorował, uznał, że ma inną strategię marketingową. Ale długo tak nie wytrzymał.

Więcej wiadomości o inflacji w Bizblog.pl

W wyobraźni inwestorów zakorzenił się obraz, w którym Dino przynajmniej w krótkim terminie wojnę o portfele konsumenta przegrywa - mówił niedawno Eryk Szmyd, analityk XTB.

I ta łatka przyczyniła się do wielkiej wyprzedaży akcji Dino na giełdzie, o czym pisał dla was Arek Braumberger.

Sino pokazał całkiem dobre wyniki, ale rynek oczekiwał lepszych. A z drugiej strony, by były lepsze, sieć musi włączyć się w wojnę narzuconą przez liderów. I zadeklarowała, że się włączy, przyznając, że jednak musi uatrakcyjnić ofertę cenową. Ale to będzie kosztowne, co inwestorom też się wcale nie spodobało. Każde wyjście złe, ale dziś inaczej się nie da.

Zatem do Biedronki i Lidla dołącza Dino, ale też Aldi. Oto przecież nadchodzi 1 kwietnia, kiedy decyzją rządu VAT na żywność wzrośnie z 0 do 5 proc. i to stało się pretekstem do kolejnej potyczki między dyskontami. Pierwszy był właśnie Aldi, który zadeklarował, że po podwyżce VAT ceny w jego sklepach ani drgną. Podwyżkę podatku weźmie na siebie, zamiast przekładać na klientów. Zaraz po Aldim dokładnie to samo zrobił Lidl, zapewniając, że utrzyma ceny ponad 1600 produktów na dotychczasowym poziomie pomimo wzrostu stawki VAT od 1 kwietnia.

Jak myślicie, co na to Biedronka?

Efekt może być taki, że szef Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP może się jednak zdziwić. Analitycy Pekao po tej ostatniej serii deklaracji sieci handlowych o braku podwyżek cen w związku z podniesieniem VAT na żywność uważają, że wpływ tej wojny cenowej na inflację może być jednak całkiem istotny:

Może zatem w celu NBP inflacja zabawi przez trochę dłużej niż jeden miesiąc - piszą ekonomiści Pekao.

Wielkanoc może być łaskawa

Cała ta wojna może przy okazji nieźle namieszać w przedświątecznych zakupach. Przyzwyczailiśmy się do tego, że przed świętami ceny rosną, bo Polacy na zakupach w tym czasie oszczędzać nie lubią.

W tym roku jednak może być dokładnie odwrotnie i wojna cenowa może się właśnie jeszcze zaostrzyć w przedświątecznym okresie - tego oczekuje 55 proc. Polaków według badania UCE RESEARCH i Grupy Offerista.

REKLAMA

W sumie rynek pomaga dyskontom w tym, żeby ten scenariusz się zmaterializował. Wiecie, że na rynkach hurtowych ceny żywności w lutym spadały? W porównaniu do stycznia tylko o 0,2 proc., ale rok do roku już aż o 15,4 proc. A pszenica to nawet aż o ok. 40 proc. Tylko pamiętajcie - to wcale nie jest argument za tym, żeby na święta kupować więcej, a potem to jedzenie wyrzucać do śmieci.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA