UE upomina Polskę. Zaniedbanie tej sprawy to jak eksterminacja obywateli
Może nawet Główny Inspektor Ochrony Środowiska ma rację i w ostatnim czasie jakość polskiego powietrza uległa niewielkiej poprawie. Ale sporo jest jeszcze w tym względzie do zrobienia, o czym przypomina Komisja Europejska i wzywa Warszawę do jako najszybszego usunięcia uchybień w sprawie wykonania wyroku TSUE z 2018 r. Można też to odczuć własnymi płucami i kłopotami zdrowotnymi. Normy przekroczone o 2000 proc. i więcej znowu stają się standardem.
Komisja Europejska ma pretensje do Polski w sprawie wykonania wyroku TSUE z 2018 r. Wtedy Trybunał Sprawiedliwości UE uznał, że nasz kraj naruszył swoje obowiązki, wynikające z dyrektywy w sprawie jakości powietrza. Chodziło o stężenie pyłu zawieszonego PM10. I w tym przypadku Bruksela uważa, że Warszawa nie zrobiła jeszcze wszystkiego, co może.
Narażenie na wysokie wartości pyłu PM10 ma negatywny wpływ na zdrowie, szczególnie w związku z chorobami układu oddechowego, w szczególności dla dzieci i grup szczególnie wrażliwych. W przypadku przekroczenia tych wartości dopuszczalnych państwa członkowskie muszą przyjąć środki w celu utrzymania możliwie najkrótszego okresu przekroczenia - przypomina KE w swoim komunikacie.
Jakość powietrza w Polsce: jeszcze sporo jest do zrobienia
Ale wcale nie jest tak, że KE tylko wytyka błędy. Przyznaje też, że w Polsce podjęto działania mające na celu walkę ze smogiem i poprawę jakości powietrza. Bruksela docenia ustanowienie standardów jakościowych dla kotłów dostępnych na rynku dla indywidualnych gospodarstw domowych. Ale to ciągle za mało.
Więcej o jakości powietrza przeczytasz na Spider’s Web:
Komisja pozostaje jednak zaniepokojona powolnym tempem zmian i brakiem skoordynowanego podejścia na szczeblu krajowym i lokalnym, w szczególności w odniesieniu do wymiany przestarzałych kotłów na paliwo stałe wykorzystywanych do ogrzewania przez indywidualne gospodarstwa domowe - twierdzi KE.
Pamiętajmy np. o dopuszczeniu do handlu z klientami indywidualnymi węgla brunatnego, czy o przedłużeniu (do końca 2023 r.) przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska starych norm dla paliw stałych, w tym węgla. Nie zapominamy też o tym, że nasze normy jakości powietrza są wyraźnie zawyżone względem tych od światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Eksperci akcentują też konieczną ewolucję (nie rewolucję) rządowego programu wymiany kopciucha Czyste Powietrze.
Smog trzyma Polskę w trujących kleszczach
O tym, że Polska jeszcze musi sporo nadrobić względem smogu i odpowiedniej jakości powietrza, świadczą też, a może przede wszystkim kolejne odczyty czujników smogowych. Jeszcze przed startem sezonu grzewczego przekroczenie norm bywało powyżej 1000 proc. Teraz pokonanie granicy 2000 proc. to też już nie jest żadnym problemem. Jak donosi na X (dawniej Twitter) SMOG N.E.W.S.: 18 listopada w Działdowie (warmińsko-mazurskie) normy dla pyłów zawieszonych PM2,5 przekroczone były o 2327 proc. (349 µg na metr sześc.), a dla pyłów PM10 - o 1141 proc. (514 µg/m3); z kolei w Lipnie (kujawsko-pomorskie) normy dla PM2,5 przekroczono o 2225 proc. (339 µg/m3), a dla pyłów PM10 - o 698 proc. (314 µg/m3). I jeszcze jeden przykład: Aleksandrów Kujawski (kujawsko-pomorskie) normy dla PM2,5 przekroczone o 2250 proc. (338 µg/m3), a dla PM10 - o 1024 proc. (461 µg/m3).
Czy można już mówić że się zaczyna sezon na przekroczenia norm zanieczyszczenia powietrza? Nie do końca. Dym był i w lato i jesienią, dla wielu miejsc bez zmian - komentuje SMOG N.E.W.S.
KE przy okazji przypomina, że każde państwo członkowskie ma realizować zobowiązania w zakresie redukcji emisji każdego roku w latach 2020–2029, a bardziej ambitne redukcje począwszy od 2030 r.
Smog to zagrożenie dla zdrowia
Tymczasem badania przynoszą alarmujące wyniki.
Prawie nikt nie jest już bezpieczny od zanieczyszczenia powietrza. Zaskakującym wynikiem jest to, że prawie wszystkie części świata mają średnie roczne stężenia PM2.5 wyższe niż wytyczne dotyczące jakości powietrza zalecane przez Światową Organizację Zdrowia – twierdzi Yuming Guo, profesor na Monash University.
Pyły PM2.5 są jedną z największych trucizn. Są bardzo małe, mierzone jako jedna trzydziesta szerokości ludzkiego włosa i potrafią dostać się zarówno do ludzkich płuc i jak i do krwiobiegu, powodując choroby serca i raka. Naukowcy szacują, że tylko przez smog w 2019 r. przedwcześnie umarło w sumie 7 mln ludzi. Z kolei w ostatnich dwóch dekadach ekspozycja na zanieczyszczenie wzrosła w południowej Azji, Australii, Nowej Zelandii, Ameryce Łacińskiej i na Karaibach. Nieco zmniejszyła się za to w Ameryce Północnej i Europie.
Ale nadal nie jest to bezpieczny poziom zanieczyszczenia powietrza. To wciąż słaba jakość powietrza, która wpływa na zdrowie - nie ma wątpliwości Neelu Tummala, dyrektor Instytutu Zdrowia Klimatycznego na Uniwersytecie George’a Washingtona.
Smog kumuluje w sobie dwa zjawiska. Pierwszym jest zanieczyszczenie powietrza (m.in. niska emisja, transport), a drugim warunki pogodowe (np. brak wiatru), które sprzyjają koncentracji zanieczyszczeń. Do ich najbardziej niebezpiecznych składników zaliczają się pyły zawieszone: PM2.5 i PM10. Odpowiadają za uszkodzenie płuc, podnoszenie ciśnienia krwi, zwężenie naczyń krwionośnych i dróg oddechowych, zwiększają ryzyko zawału serca i udaru mózgu. Pyły zawieszone przenikają do organizmu płodu i zaburzają jego rozwój.
Po raz pierwszy wykazaliśmy, że nanocząstki czarnego węgla nie tylko dostają się do łożyska w pierwszym i drugim trymestrze, ale następnie znajdują drogę do organów rozwijającego się płodu – twierdzi prof. Paul Fowler z Uniwersytetu w Aberdeen w Szkocji.
Smog zawiera też benzo(a)piran, który zwiększa ryzyko raka płuc, podrażnia skórę i oczy. Wykazuje się przy tym dużą toksycznością przewlekłą, co związane jest ze zdolnością kumulacji tego związku chemicznego w ludzkim organizmie. Do tego dochodzi jeszcze dwutlenek siarki, który zwęża drogi oddechowe zwłaszcza osób chorych na astmę i małych dzieci. Z kolei za niedotlenienie serca, mózgu i innych narządów - odpowiada tlenek węgla.