Azja dusi się od smogu. Chiny muszą coś zrobić
To już powoli staje się tradycją. Im bliżej zimy, tym zdecydowanie pogarsza się jakość powietrza w Azji Południowej. Przez to krajowe rządy z tamtego regionu muszą zamykać szkoły, przenosić w czasie wydarzenia sportowe, czy nakłaniać ludzi, żeby zostali w swoich domach. Z kolei analitycy z Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA) przekonują, że emisja gazów cieplarnianych w Chinach zacznie spadać w 2024 r., po tym jak będzie coraz mniej energii z paliw kopalnych.
Gruba warstwa smogu stała się już czymś charakterystycznym dla Azji Południowej, wraz ze zbliżającą się zimą. Powód jest banalny: w ciągu ostatnich dwóch dekad w krajach z tego regionu nastąpił wyraźny wzrost industrializacji, rozwoju gospodarczego i wzrostu liczby ludności. To zaś przełożyło się na większe zapotrzebowanie energetyczne i na paliwa kopalne też. Swoje też dokłada spalanie odpadów rolniczych. Dlatego w tym roku w New Delhi ok. 38 proc. zanieczyszczeń powietrza było spowodowane wypalaniem ściernisk, pozostałych po zbiorach ryżu w celu oczyszczenia pól. Kłania się nisko w pas też koordynacja kontroli jakości powietrza pomiędzy poszczególnymi krajami. Badania wykazują, że ok. 30 proc. zanieczyszczeń w największych miastach Bangladeszu pochodzi z Indii.
Smog można wygonić z Azji dzięki międzypaństwowej współpracy
Jak to zmienić? W pierwszej kolejności państwa z Azji Południowej muszą zacząć w tej mierze ze sobą współpracować: w celu poprawy monitorowania i podejmowania decyzji politycznych. Ale też trzeba pod kątem emisji gazów cieplarnianych uwzględniać także pozostałe sektory gospodarki, jak rolnictwo, czy gospodarka odpadami. Można też podejmować takie inicjatywy, jak Indie, które zachęcają finansowo do zakupu lepszych maszyn rolniczych, co powinno zdecydowanie polepszyć plony i jednocześnie ograniczyć wypalanie ściernisk. Nie jest też żadną tajemnicą, że kluczowe dla jakości powietrza w Azji Południowej będą chińskie plany w tym względzie.
Chiny ze strukturalnym spadkiem emisji gazów cieplarnianych?
Państwo Środka to zdecydowanie największy na świecie emitent gazów cieplarnianych. Pekin już wcześniej zapowiedział, że chce osiągnąć szczyt swoich emisji gazów cieplarnianych przed 2030 r. Jednak z tegorocznego raportu wynika, że w 2022 r. Chiny zezwoliły na budowę większej liczby elektrowni węglowych niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich siedmiu lat. To odpowiednik około dwóch nowych elektrowni węglowych tygodniowo.
Więcej o emisji gazów cieplarnianych przeczytasz na Spider’s Web:
Wszyscy inni odchodzą od węgla, a Chiny wydają się dodawać gazu - komentuje Flora Champenois, analityk ds. badań węgla w Global Energy Monitor i jedna ze współautorek raportu.
Mimo to niektórzy szacują, że w 2024 r. może nastąpić strukturalny spadek chińskich emisji gazów cieplarnianych. Z jednego powodu: ze względu na rekordowy wzrost liczby instalacji nowych niskoemisyjnych źródeł energii.
Jeśli interesy węglowe nie powstrzymają rozwoju chińskiej mocy wiatrowej i słonecznej, rozwój energetyki niskoemisyjnej wystarczyłby, aby pokryć rosnące zapotrzebowanie na energię elektryczną po roku 2024. Spowodowałoby to, że zużycie paliw kopalnych – i emisje – wkroczyłyby w dłuższy okres strukturalnego spadku - przekonuje Lauri Myllyvirta, główny analityk w CREA, zajmujący się jakością powietrza i trendami energetycznymi w Chinach.
Na razie chińskie emisje puchną. W trzecim kwartale 2023 r. spuchły o 4,7 proc., patrząc rok do roku.