REKLAMA

Redukcja emisji gazów. Globalne ocieplenie może zerwać się z krótkiej smyczy jeszcze w tej dekadzie

Nie ma tygodnia, żeby światowa lista powodzi, susz, czy pożarów wywołanych zmianami klimatu się nie wydłużała. Dlatego Międzynarodowa Agencja Energii Odnawialnej (IRENA) przekonuje, że trzeba skorygować wcześniejszy kurs i szybciej niż przypuszczaliśmy realizować cele zrównoważonego poziomu. I nie, wcale nie mamy na to czasu do 2050 r. Zdaniem ekspertów już teraz, do 2030 r. musimy się na poważnie wziąć za emisje gazów cieplarnianych. Albo będzie pozamiatane.

paliwa-kopalne-raport-IEA
REKLAMA

W ostatnich latach wpadliśmy chyba w niebezpieczną pułapkę. Nie do końca wiadomo, po co organizowane przez ONZ Szczyty Klimatyczne, pod rękę z Europą, ustanowiły graniczną datę na 2050 r. I taki też termin wpisano w porozumienie paryskie. Do tego czasu mamy uporządkować swoje podwórko, na tyle, żeby już więcej klimatu ziemskiego nie męczyć i jeszcze dotkliwszych zmian klimatu nie powodować. I przez to wielu poszło drogą na skróty: skoro mamy jeszcze jakieś niecałe trzy dekady, to nie trzeba się wcale spieszyć.

REKLAMA

Tymczasem w ostatnich miesiącach zmiany klimatu coraz bardziej dają się we znaki, czego jednym z dobitniejszych przykładów są pustoszące południe Europy niewiarygodne upały, powodujące temperatury powyżej 40 st. Celsjusza. Wywoływane przez to ogromne pożary, nie tylko na Starym Kontynencie, ale w każdym regionie świata też nie napawają zbytnio optymizmem. Dlatego, zdaniem IRENA, potrzebna jest jak najszybsza zmiana dotychczasowego kursu. Bo chyba mamy znacznie mniej czasu niż wcześniej przypuszczaliśmy. 

W tej dekadzie nasz sukces w ograniczaniu emisji gazów cieplarnianych zadecyduje o tym, czy globalny wzrost temperatury uda się ograniczyć do 1,5, czy nawet 2 stopni Celsjusza — czytamy w najnowszym opracowaniu IRENA.

Zmiany klimatu: za wolno i zbyt regionalnie

Autorzy raportu przyznają, że w większości przypadków dotychczasowy postęp dokonał się jednak w sektorze energetycznym. Ale skala i zakres wdrożenia nowych rozwiązań ciągle pozostawia wiele do życzenia. Do tego dochodzą jeszcze geograficzne uwarunkowania, które jednoznacznie pokazują, że zmiany klimatu nie są na równi traktowane poważnie na całym świecie. Wszak z 85 proc. globalnych inwestycji w energię odnawialną skorzystało mniej niż połowa światowej populacji, a Afryka zapewniła jedynie 1 proc. dodatkowej mocy w 2022 r. Warto też w tym miejscu zauważyć, że ok. 75 proc. światowych inwestycji w OZE pochodziła w latach 2013–2020 z sektora prywatnego.

Ten schemat, który utrzymuje się przez ostatnią dekadę, wykluczył prawie połowę światowej populacji, zwłaszcza tych w krajach o znacznych potrzebach w zakresie dostępu do energii — przekonuje Francesco La Camera, szef IRENA.

Kluczowe niezmiennie jest zazielenienie sektora energetycznego. A to jest możliwe dzięki odnawialnym źródłom energii, czystemu wodorowi i zrównoważonej biomasie. Ale to dopiero wierzchołek góry niezbędnych działań: w sieć oraz szlaki lądowe i morskie. Do tego potrzebna jest też odpowiednia polityka regulacyjna. I jeszcze jedno: strategiczne dostosowanie zdolności instytucjonalnych.

Rozwój OZE, ale bez finansowania paliw kopalnych

Główny cel tej energetycznej rewolucji pozostaje bez zmian. To konieczne ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, w tym głównie dwutlenku węgla i metanu. Eksperci wyliczają, że jeżeli chcemy dalej podążać ścieżką scenariusza, wedle którego ocieplenie nie przekroczy poziomu 1,5 st. C, to trzeba co roku wdrażać ok. 1000 GW energii odnawialnej. Eksperci z IRENA przy okazji przekonują, że zwiększenie wolumenu OZE i ich udziału w globalnym miksie energetycznym, jest zarówno technicznie wykonalne, jak i ekonomicznie opłacalne. Tyle tylko, że ten rozwój energii odnawialnej nie może być prowadzony równolegle z finansowaniem paliw kopalnym, tak jak to było do tej pory.

Globalne inwestycje we wszystkie technologie transformacji energetycznej osiągnęły rekordową kwotę 1,3 bln dol. w 2022 r., a mimo to inwestycje kapitałowe w paliwa kopalne były prawie dwukrotnie większe niż inwestycje w energię odnawialną — czytamy w raporcie.

Ale do 2050 r. te nakłady finansowe nie mogą zmaleć, wręcz odwrotnie. IRENA wylicza, że przy scenariuszu ocieplenia do 1,5 st. C, potrzeba co roku średnio na te inwestycje nawet 5 bln dol., czyli prawie cztery razy więcej niż miało to miejsce w 2022 r. Skąd wziąć taką górę pieniędzy? Wystarczy trochę oskubać gaz, ropę i węgiel. 

Należy zatem przekierować około 1 bln dol. rocznych inwestycji w technologie oparte na paliwach kopalnych, obecnie przewidzianych w planowanym scenariuszu energetycznym, na technologie i infrastrukturę związaną z transformacją energetyczną — zalecają autorzy opracowania.

Eksperci z IRENA przypominają też, że kilka głównych przyczyn obecnych kryzysów ma swoje źródło w systemie energetycznym opartym na paliwach kopalnych. Chodzi o nadmierną zależność od ograniczonej liczby eksporterów paliw, nieefektywną i marnotrawną produkcję i zużycie energii oraz brak uwzględnienia negatywnych skutków dla środowiska i społeczeństwa. 

Transformacja energetyczna oparta na odnawialnych źródłach energii może ograniczyć lub wyeliminować wiele z nich. Zatem to szybkość zmian określi poziom bezpieczeństwa energetycznego oraz odporności gospodarczej i społecznej na poziomie krajowym i zapewni nowe możliwości poprawy dobrobytu ludzi na całym świecie — utrzymuje raport IRENA.

Potrzebna energetyczna zamiana miejsc

REKLAMA

Scenariusz globalnego ocieplenia na poziomie do 1,5 st. C wskazuje, że produkcja energii elektrycznej w latach 2020–2050 musi wzrosnąć ponad trzykrotnie. Tyle tylko, że układ sił w nowym miksie energetycznym ma być zgoła odmienny od tego, do którego przez lata się przyzwyczailiśmy. W 2050 r. 91 proc. energetycznego tortu ma należeć do OZE (w 2020 r. to było raptem 28 proc.). Węgiel i ropa mają być całkowicie wycofane do tego czasu, a gaz ziemny odpowiadałby za 5 proc. zapotrzebowania; kolejne 4 proc. dorzuciłyby elektrownie jądrowe. Z kolei w siłę ma rosnąć zarówno wodór, jak i biomasa, które w 2050 r. mają odpowiadać za odpowiednio 14 i 16 proc. energii. 

Oczekuje się, że 94 proc. produkcji wodoru będzie pochodzić ze źródeł odnawialnych, co wskazuje na rosnące uzależnienie od czystych źródeł energii — twierdzą analitycy IRENA.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA