REKLAMA

„Chciwość jest dobra”. Filmy z Hollywood uczą jak inwestować

Jeden z najsłynniejszych cytatów filmowych w historii kina brzmi: „Chciwość jest dobra” i pochodzi z amerykańskiej produkcji pod nazwą „Wall Street” z 1987 r. Czy zatem filmy fabularne są w stanie czegoś nas nauczyć o inwestowaniu, o rynkach kapitałowych, o finansach? Na te i inne pytania dotyczące rynków finansowych odpowiadał w programie telewizji „Obserwatora Finansowego” prof. Krzysztof Borowski z Departamentu Operacji Krajowych NBP.

„Chciwość jest dobra”. Filmy z Hollywood uczą jak inwestować
REKLAMA
REKLAMA

Rozmówca OF przytoczył przykłady państw, w których filmy służyły jako lekcje poglądowe dla studentów wyższych uczelni ekonomicznych.

Warto wspomnieć, że we Francji i w Hiszpanii nauczanie ekonomii poprzez filmy jest czymś standardowym na uczelniach, czego w Polsce praktycznie się nie robi. Tu niestety mamy lukę. Problem natomiast jest taki, że pewna część faktów jest przedstawiana tak, jak w tych filmach. Niektóre z nich mają znaczenie historyczne, bo można zobaczyć obrazy parkietu czy waloru banku inwestycyjnego, czego już dzisiaj nie widzimy, bo wszystko jest praktycznie w internecie. W części filmów występuje jednak tak zwana licentia poetica, czyli reżyser dodaje coś do podkręcenia dramaturgii itd. To nie do końca są fakty, tylko jakaś wizja. Dlatego np. nad Sekwaną zwraca się na to uwagę rozmawiając ze studentami, zadaje się im film do obejrzenia, tak jak zaleca czytanie lektur w szkołach podstawowych i średnich. Omawia się je następnie wykazując, co jest prawdą, a co było czystą wizją reżysera i gdzie są pewnego rodzaju nieścisłości – stwierdził profesor i podkreślił, że ekonomii możemy się zatem uczyć w taki delikatny sposób, niekoniecznie czytając książkę czy studiując czasami nudne fakty.

Lekcje inwestowania z hollywoodzkich filmów

Powiedział też, że film „Wall Street” wytyczył kierunek filmów o amerykańskim rynku kapitałowym i rekinach tego rynku, a także pokazał pewne mechanizmy tam działające.

Pierwszym filmem przedstawiającym świat finansjery jest „Wall Street” z 1987 r. To chyba on przyciągnął wiele osób do rynków finansowych. Duże znaczenie odegrał też ubiór Gordona Gekko, granego przez Michaela Douglasa. Aktor często w wywiadach opowiadał o tym, że wiele osób mówiło mu, że tym filmem zmienił ich życie, bo zrozumieli, co chcą robić, zaczęli się też na nim wzorować, wyglądać tak jak on. Jeszcze bardziej zmienił to Christian Bell w „American Psycho” pokazując troszeczkę inny przykład ubioru maklerów i ludzi z Wall Street – podkreślił Borowski.

Zaznaczył również, że każdy próbuje zarobić na giełdzie jak najwięcej, głównie poprzez obstawianie czarnych scenariuszy.

Obstawienie czarnego scenariusza, jeśli on się ziszcza, jest bardzo lukratywne, dlatego że patrząc na fale wzrostowe na giełdzie, to często hossa trwa latami, a załamania miesiącami. To jest trochę wbrew naszej naturze, dlatego że my generalnie gramy w pozycjach długich, czyli kupujemy. A jak cena akcji wzrośnie, to sprzedajemy drożej. Gra na krótko polega natomiast na tym, że pożyczane przez naszego brokera akcje, sprzedajemy na giełdzie np. po 100 zł, czekamy aż spadnie do 70 zł i wtedy odkupujemy tę samą liczbę akcji. Oddajemy i zarobiliśmy 30 zł na jednej akcji, więc to jest nasz zysk. Największą postacią był Rockefeller, ten od ropy naftowej. Udowodnił, że należy sprzedawać akcje jak wszystko rośnie, gdyż przeświadczenie jest takie, że tych akcji niedługo zabraknie, bo skoro się na tym zarabia, to to dobro jest powszechnie poszukiwane. Drugim takim człowiekiem, który genialnie wyczuł ten klimat… był Merrill, ten od banku Merrill Lynch – podkreślił ekspert.

Więcej o inwestowaniu przeczytasz na Bizblog.pl:

„Chciwość jest dobra”. Każdy z bankierów to zna

W filmie „Wall Street” – co zdaniem rozmówcy warto przypomnieć – najważniejszym zdaniem, które wypowiedział Gordon Gekko, brzmi – „greed is good”, czyli „chciwość jest dobra”.

I to przechodzi jako mantra do bankowości inwestycyjnej. Praktycznie każdy z bankierów inwestycyjnych zna ten jego monolog i on tak zmienił podejście do inwestowania, że chciwość jest dobra, ale w takim rozumieniu, że to jest to, co napędza rynki finansowe. Czyli jeśli chcemy zarobić więcej niż to, co dają banki na zwykłych lokatach, to właśnie idziemy na rynek kapitałowy. Próbujemy zarobić więcej i to jest taka dobra chciwość. Ale ona też będzie miała swoją ciemną stronę mocy, bo tu już będziemy się ocierać o kryminał, czyli możemy trafić do więzienia – stwierdził Borowski.

Dzisiaj mniej więcej oprocentowanie w bankach jest w okolicach 4–5 proc., a oprocentowanie obligacji wielu firm notowanych na rynku Catalyst (system autoryzacji i obrotu instrumentami finansowymi, prowadzony na platformach transakcyjnych Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie SA – przyp. red.) oscyluje w okolicach 9–10 proc. i to są w miarę dobre firmy. Można tu wskazać takie, których fundamenty są ok. Dla przykładu, jeżeli przyjdzie spółka X i ona mi zaoferuje 20 proc. po raz pierwszy, to to zaczyna budzić moje obawy. Skuszony jednak chciwością mogę powiedzieć, że jak najbardziej zaryzykuję. I nawet może mi się uda raz, drugi, trzeci, aż w końcu ta spółka zbankrutuje i wtedy oczywiście nie zobaczę żadnych pieniędzy. Problem polegał więc na tym, że jak się zaczął ten krach w 1987 r., to część spółek właśnie stwierdziła, że nie stać ich na wypłatę odsetek i spłaty kapitału pochodzącego z tych obligacji, w związku z tym pojawiła się regulacja w Stanach Zjednoczonych, że fundusze inwestycyjne czy emerytalne nie mogą nabywać obligacji, które nie mają ratingu inwestycyjnego, czyli takiego BBB-. Jeśli masz taki rating, to ja jako fundusz muszę sprzedać te obligacje w ciągu pół roku i dla mnie te spółki w ogóle już nie istnieją. Chyba że ten rating przekroczy rating inwestycyjny, wtedy jesteście dla mnie widoczni. Dlatego też firmy starają się bardzo o uzyskanie takiego ratingu inwestycyjnego, żeby być widocznym dla funduszy i inwestycyjnych, i emerytalnych. Robią nawet zapasik, żeby mieć o jeden próg wyżej, czyli nie BBB- a BBB, bo nawet gdyby został on obniżony, to jeszcze się nad tą poprzeczką utrzymują. Oczywiście wtedy jest też niższy koszt pieniądza, bo jeśli mam wyższy rating, to muszę mniej zapłacić za pożyczenie pieniędzy od inwestorów, bo tutaj się zbliżam do ratingu Skarbu Państwa. Jeśli weźmiemy, że SP ma najlepszy rating w danym kraju, to im bliżej tego ratingu jestem, to ta premia, którą muszę dodać w stosunku do oprocentowania obligacji Skarbu Państwa jest mała – zaznaczył rozmówca OFTV.

Nie oczekuję, że nagle wszyscy Polacy ruszą do biur maklerskich i nabędą akcje. Moim zdaniem trzeba zacząć od szkół, czyli wprowadzać takie programy dla młodych ludzi, które będą przynosić profity np. za 15 lat, czyli nie jutro, tylko jak będą oni wchodzili na rynek. Jeśli ktoś np. zaczyna w wieku 10 lat, to ja rozumiem, że jak będzie miał 18, to będzie już przygotowany, aby inwestować. Ale to odnosi się raczej do długiego terminu. Obecnie mamy rok edukacji finansowej i, moim zdaniem, powinno być więcej takich programów robionych dla Polaków, dzięki którym będą się mogli zainteresować giełdą. I wcale mi nie chodzi o spekulacje i zrobienie z ludzi spekulantów. Nie, tu chodzi o takie inwestycje, że nawet poprzez fundusze inwestycyjne wiedzą w co inwestują i mogą się nastawiać na niskie lub umiarkowane ryzyko. Tu nie chodzi o to, że ktoś teraz nagle będzie grał na bardzo wysokim poziomie ryzyka, bo to zostawmy zawodowcom albo osobom, które mają już doświadczenie w tej dziedzinie – stwierdził profesor.

Borowski podkreślił dobitnie, że trzeba jednak uważać, bo szacunki mówią o tym, że jeden rok pracy na Wall Street daje wypalenie zawodowe równe siedmiu latom pracy urzędnika gdzieś w magistracie, jak to się kiedyś mówiło, czyli w obecnym ratuszu. Takie jest bowiem wypalenie zawodowe i wszechogarniający stres.

Gordon Gekko mówił w filmie, że rozpatruje 100 transakcji dziennie, więc go wkurzaj. Mierzy sobie ciśnienie aparatem, który wówczas był najnowszym krzykiem mody. Większość z nas dzisiaj ma taki na biurku, kosztuje raptem około 100 zł, a wtedy to była największa technologia, bo nie trzeba było iść do lekarza i płacić za wizytę, która w Stanach jest koszmarnie droga, a można było sobie samemu zmierzyć ciśnienie. On może o tym nie mówi, ale podtekst jest taki, że jako fundusz venture capital, jak można nie zainwestować w firmę, która właśnie tworzy taki aparat do mierzenia ciśnienia. Jak widzimy, dzisiaj to już standard – dodał.

Cała rozmowa dostępna jest na kanale YouTube: Obserwator Finansowy TV.

„Obserwator Finansowy” to portal, wydawnictwo i telewizja, tworzone przez redakcję OF oraz niezależnych ekspertów ekonomicznych.

„OF TV” jako program nadawany jest od poniedziałku do piątku, w godzinach od 9.00 do 15.00. Kanał prezentuje wywiady, analizy i dyskusje o tematyce dotyczącej bankowości centralnej, ekonomii, finansów i gospodarki. Gośćmi studia są uznani eksperci i praktycy życia gospodarczego z Polski oraz z zagranicy.

REKLAMA

Portal internetowy obserwatorfinansowy.pl jest obecny na rynku już od prawie 15 lat. Przez ten czas zdobył uznanie odbiorców, stając się jednym z najbardziej opiniotwórczych serwisów ekonomicznych. W 2023 r. znalazł się w pierwszej czwórce najczęściej cytowanych portali o profilu ekonomiczno-biznesowym w rankingu przygotowywanym przez Instytut Monitorowania Mediów (IMM).

Obserwator Finansowy to także drukowany kwartalnik, który można nabyć w salonach prasowych oraz na stacjach paliw w całej Polsce.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA