REKLAMA

Idzie nowy kryzys. Ekonomista Stanforda: duża fala inflacji i recesja

Ekonomista prof. John H. Cochrane, starszy członek Hoover Institution na Uniwersytecie Stanforda, przestrzega przed nadchodzącym kryzysem. Ekspert prognozuje, że należy się obawiać powtórki z 1977 r. i następnej dużej fali inflacji z towarzyszącą jej recesją. Wskazuje również na rolę banków centralnych w walce z inflacją.

Idzie nowy kryzys. Ekonomista Stanforda: duża fala inflacji i recesja
REKLAMA

Autor: Maksymilian Wysocki, redaktor naczelny „Obserwator Finansowy”, Obserwator Finansowy

REKLAMA

Mam nadzieję, że polscy politycy będą jednak rozsądni, ponieważ nie chcemy polityków codziennie zmieniających konstytucję. Czasem nawet dla polityka dobrze jest mieć taką niezależną od niego instytucję, bo wtedy może zwalać na nią winę. „No kurczę! Tak bardzo chciałbym dodrukować pieniędzy, żeby rozwiązać wszystkie wasze problemy, ale ten niedobry bankier centralny mi nie pozwala!” To przydatne też dla polityków – mówił w wywiadzie dla „Obserwatora Finansowego” prof. John H. Cochrane, starszy członek Hoover Institution na Uniwersytecie Stanforda, wybitny ekonomista, specjalizujący się w ekonomii finansowej i makroekonomii, nagradzany naukowiec, autor publikacji na temat polityki monetarnej oraz regulacji finansowych.

W wywiadzie udzielonym „Obserwatorowi Finansowemu” poruszono wiele kluczowych zagadnień ze świata ekonomii i polityki, w tym polityki monetarnej, źródeł obecnej inflacji na świecie, możliwego terminu i przyczyn następnego kryzysu finansowego, a także niezależności banków centralnych oraz modeli współpracy polityki monetarnej z polityką fiskalną.

Niezależność banku centralnego

Prace naukowe profesora Cochrane’a były wielokrotnie nagrodzone, a w 2001 r. otrzymał nagrodę im. Paula A. Samuelsona od Instytutu TIAA-CREF za swoją książkę „Asset Pricing”. Swoją pracą nad Fiscal Theory of the Price Level (FTPL), wywarł także znaczący wpływ na politykę gospodarczą. Teoria ta zakłada, że na poziom cen wpływa polityka fiskalna rządu, a nie tylko polityka pieniężna banku centralnego. Badania Cochrane’a sugerują, że inflację można kontrolować zarządzając długiem rządowym i nadwyżkami fiskalnymi, a nie polegając wyłącznie na działaniach banku centralnego. Mimo że jego poglądy na temat potrzeby pewnego rodzaju współpracy między rządem a bankiem centralnym budzą wśród ekonomistów kontrowersje, pozostaje on orędownikiem niezależności banków centralnych, a utrzymywanie podstawowych zasad tej niezależności uznaje za warunek tego, czy w danym kraju możemy mówić o dojrzałej demokracji. Prowadzi także popularny blog „The Grumpy Economist”, gdzie regularnie dzieli się swoimi przemyśleniami na temat bieżących problemów ekonomicznych. Poza działalnością akademicką, Swoje opinie publikuje również w takich mediach jak „The Wall Street Journal” oraz Bloomberg.

Mam nadzieję, że polscy politycy będą jednak rozsądni, ponieważ nie chcemy polityków codziennie zmieniających konstytucję. A czasem nawet dla polityka dobrze jest mieć taką niezależną od niego instytucję, bo wtedy może zwalać na nią winę. „No kurczę! Tak bardzo chciałbym dodrukować pieniędzy, żeby rozwiązać wszystkie wasze problemy, ale ten niedobry bankier centralny mi nie pozwala!” To przydatne też dla polityków – uważa profesor.

Zaznacza też, że niezależność spowalnia wiele tych procesów i raptownych działań, które politycy chcieliby podejmować krótkoterminowo i doraźnie, lecz które długofalowo nie są najlepszym pomysłem. Z drugiej strony podkreślił, że nawet niezależny bank centralny nie będzie wolny od wszystkich zmian, które zachodzą w społeczeństwach oraz ich oczekiwaniach, czego przykładem jest choćby zmiana polityki Europejskiego Banku Centralnego oraz Banku Anglii.

Dla przykładu, EBC i Bank Anglii zdecydowały, że ich zadaniem jest walka z ociepleniem klimatu. To nie jest tak, że klimat jest nieważny i nie chcę narzucać tu nikomu poglądów, ale to jednak nie jest zadanie banku centralnego. W którymś momencie trzeba sobie uświadomić to, że nie można mieć samozwańczych technokratów, którzy robią, co chcą – mówił prof. Cochrane.

Więcej o banku centralnym przeczytasz na Bizblog.pl:

Jego zdaniem zachowanie właściwej, konstytucyjnej, rozdzielności władzy, w tym rozdzielności władzy fiskalnej od monetarnej, świadczy właśnie o dojrzałości danej demokracji.

Kraje z dobrymi konstytucjami mają te mechanizmy, żeby właśnie przywiązać siebie do masztu i nie podążać za chwilową zmianą kierunku wiatru, żeby tylko dywagować o potrzebie nagłych zmian, ale żeby te zmiany zachodziły powoli, w swoim tempie, gdy zdecydowana większość ich naprawdę będzie chciała. Bankowość centralna, moim zdaniem, dobrze się w te konstytucyjne mechanizmy kontroli i równowagi wpisuje – zaznaczył ekonomista.

Wskazuje też, że niezależność banku centralnego i jego rozdzielność od rządowej polityki jest ważna, choćby z uwagi na regulacje dla sektora bankowego.

Kiedy patrzy się na bank centralny, nie patrzy się tylko na wysokość stóp procentowych. Patrzy się też na regulacje sektora finansowego, bo to tu naprawdę chce być władza polityczna (…). To jest ważna kwestia w polu zainteresowania polityków – podkreśla profesor Stanforda.

Walka z inflacją jest zadaniem banku centralnego

Zdaniem przedstawiciela Uniwersytetu Stanforda, mimo że amerykańska Rezerwa Federalna i jej szef popełnili błędy w obecnej walce z inflacją, to nikt w Stanach Zjednoczonych nawet nie rozważa pociągnięcia Jerome’a Powella do jakiejkolwiek odpowiedzialności przed senacką komisją, wymiarem sprawiedliwości, czy jakimkolwiek innym organem politycznym.

To bardzo ciekawe, ponieważ to Fed i EBC oraz wszystkie nasze banki centralne powinny być odpowiedzialne za inflację, która wystrzeliła w USA do 8 proc., z tego co pamiętam w Polsce do ponad 15 proc. i nikt na świecie nie powie „Hej! Mówiliśmy wam, że ma być 2 proc., a jest 8 proc.! Co tu się wyrabia?!”. W USA kampania prezydencka poświęcona jest zawyżaniu cen, przyzwoleniu na monopole i złą, korporacyjną chciwość, ale o instytucji, która ma stać na straży inflacji nikt nawet nie wspomni. Sam Fed przedstawia wiele ciekawych argumentów za tym, że inflacja to nie ich wina. To jest faktycznie ciekawe, że nikt nie wini banków centralnych za największą inflację od lat 80. XX w. u nas, a od lat 90. u was, w Polsce, mimo że walka z inflacją to ich zadanie. Cóż, tak już po prostu jest – skwitował Cochrane.

Żebyśmy mieli jasność, uważam, że inflacja to nie wina banków centralnych, zatem słusznym jest, aby je za to nie winić – dodał.

Prof. Cochrane otwarcie mówił o ograniczeniach tradycyjnej polityki gospodarczej, zwłaszcza w kontekście inflacji. Twierdzi, że głównymi czynnikami napędzającymi inflację są ograniczenia podaży, a nie popyt. Ta perspektywa doprowadziła do zmiany sposobu, w jaki decydenci postrzegają związek między polityką fiskalną, polityką pieniężną a inflacją. Dzięki swojemu dorobkowi naukowemu przyczynił się on również do debat na temat wzrostu gospodarczego, opowiadając się za politykami, które zwiększają produktywność i wydajność, a nie tylko zwiększają wydatki rządowe. Jego idee wpłynęły na dyskusje na temat polityki podatkowej, regulacji finansowych i szerszych ram polityki gospodarczej.

Nadchodzi nowy kryzys

Przestrzega on również przed kolejnym kryzysem, którego siła może wynikać właśnie z ogólnego zbytniego rozprężenia nastrojów na świecie w zakresie polityki fiskalnej, a ściślej polityce zadłużenia i dużych wydatków, prowadzonej przez rządy.

REKLAMA

Jeśli tworzylibyśmy scenariusz, którego należy się obawiać, to należy się obawiać powtórki z 1977 r. i następnej dużej fali inflacji z towarzyszącą jej recesją. To może zmierzać w naszą stronę. Nie pozostanie nam nic innego jak poważnie wziąć się wtedy do pracy. Stary dowcip o USA mówi, że możecie nam zaufać, że postąpimy słusznie zaraz po tym, gdy spróbujemy już wszystkiego innego. Nadal jesteśmy trochę w trybie „próbowania wszystkiego innego” – A co jest tym „słusznym”? – Polityka fiskalna, która przynosi potrzebne rządowi dochody budżetowe przy minimalnych stratach dla gospodarki. To oznacza niższe podatki, zwiększenie bazy podatkowej. Potrzeba silnej polityki gospodarczej, zorientowanej na wzrost i deregulacje. W USA potrzeba pięciu lat, żeby zbudować garaż. W Europie jest jeszcze gorzej. Najprostszym sposobem, w jaki można zwiększyć dochody z podatków nie jest wcale ich podnoszenie, a pozwolenie gospodarce na rozwój, gdy te same wysokości podatków dają budżetowi więcej przychodu. No i musimy zreformować wydatki publiczne, żeby wydawać pieniądze na rzeczy, które naprawdę mają znaczenie, a nie wyrzucać je w błoto, w czym USA mają jakiś duży talent. Nie wiem jak Polska, ale Europa też wydaje się wyjątkowo zdolna w wyrzucaniu pieniędzy w błoto. Przy wydatkach publicznych na poziomie 50–60 proc. PKB będzie wam bardzo ciężko rosnąć i trudno spłacać długi – ocenił ekonomista.

Całość do odsłuchania tutaj.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA