Politycy szykują hojny prezent dla górników. Zapłacą podatnicy
Polskie górnictwo zatacza właśnie koło i niestety powtarza się historia sprzed prawie 10 lat. W 2014 r. ówczesna Kompania Węglowa była na skraju bankructwa. Wtedy rząd Ewy Kopacz odroczył spłatę spółki należności do skarbówki i do ZUS. Potem była zmiana władzy i nowy rząd ukrócił wszystkie problemy Kompanii, powołując do życia Polską Grupę Górniczą (PGG). Teraz w przededniu powołania do życia nowego rządu pod wodzą Donalda Tuska jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji. Trzy spółki wydobywcze potrzebują w sumie 7 mld zł.
Tuż przed Barbórką, 26 listopada Krajowy Sekretariat Górnictwa i Energetyki NSZZ „Solidarność” organizuje XXXIII Pielgrzymkę Górników na Jasną Górę. Pracujący pod ziemią będą tam prosić tradycyjnie o opiekę dla siebie, swoich rodzin oraz sektora wydobywczego. I właśnie w tej ostatniej sprawie szczególnie mocno powinni modlić się górnicy, bo nasze górnictwo ledwo zipie. Sytuacja jest na tyle poważna, że pomóc może tylko rządowe koło ratunkowe, liczone w miliardach złotych.
W tej chwili przygotowujemy już montaż finansowy zmiany przeznaczenia środków w budżecie. Część tych środków będzie i jest zapisana w budżecie. Część wskażemy, w jaki sposób to finansowanie chcieliśmy przygotować i trzeba będzie dokonać tego tych zmian budżetowych również w trakcie roku - zapewnia w rozmowie z Radiem Katowice Marek Wesoły z Ministerstwa Aktywów Państwowych, pełnomocnik premiera ds. górnictwa.
Polskie górnictw już zawsze będzie zagrożone finansowo
Jak tłumaczy Marek Wesoły, nie ma w tym nic dziwnego, że polskie górnictwo znowu znalazło się na finansowym zakręcie. Taka już charakterystyka tej branży.
Górnictwo z roku na rok będzie zagrożone i naprawdę od wielu czynników zależy jego przyszłość. Każdy kto trochę interesuje się branżą górniczą doskonale zdaje sobie z tego sprawę - twierdzi.
W ubiegłym roku PGG była jeszcze w wyśmienitej formie i z żadnej pomocy publicznej spółka nie musiała korzystać. Teraz jest jednak inaczej. Wszak wydobycie węgla od miesięcy szura po historycznym dnie. Jak słyszymy, rząd czekał z konkretnymi wyliczeniami aż cena węgla podskoczy wraz ze startem sezonu grzewczego. W sumie trzy spółki wydobywcze potrzebują jakieś 7 mld zł, z czego PGG - aż 5,5 mld zł. I już rząd kombinuje jak znaleźć te pieniądze.
W tej chwili przygotowujemy już montaż finansowy zmiany przeznaczenia środków w budżecie. Część tych środków jest zapisana w budżecie, część wskażemy w jaki sposób to finansowanie chcieliśmy przygotować i trzeba będzie dokonać tych zmian również w trakcie roku - przekonuje Marek Wesoły.
Podatkowo-skarbowe prezenty dla PGG
Rząd przekonuje, że w konsekwencji przedłużającego się procesu notyfikacyjnego umowy społecznej, podpisanej już pod koniec maja 2021 r., trzeba zmienić ustawę o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego m.in. w zakresie wydłużenia terminu zawieszenia spłat przez PGG zobowiązań z tytułu niezapłaconych składek ZUS oraz pożyczki udzielonej przez Polski Fundusz Rozwoju do 31 grudnia 2025 r. Co więcej: projekt rządowej ustawy proponuje zwolnić PGG z obowiązku wpłat do Urzędu Skarbowego zaliczek na podatek dochodowy od osób prawnych. To ma pozwolić zachować największej spółce węglowej w UE płynność finansową. A wszystko dlatego, że przez zewnętrzne zjawiska, górnictwo w Polsce znowu ma finansową zadyszkę.
Więcej wiadomości o problemach górnictwa
Agresja na Ukrainę oraz kryzys energetyczny w Unii Europejskiej spowodowały, że w 2022 r. doszło do znaczących wzrostów cen węgla kamiennego na rynku światowym oraz wzrostu zapotrzebowania na węgiel kamienny. Wydarzenia te były konsekwencją wprowadzenia embarga na węgiel rosyjski i drastycznych wzrostów cen gazu. Skutki wyżej wymienionych negatywnych zjawisk odczuwane są do chwili obecnej w całej gospodarce, w tym również w sektorze górnictwa węgla kamiennego - czytamy w przygotowanej noweli górniczej.
To czy te trzy spółki wydobywcze, w tym PGG będą potrzebowały w sumie 7 mld zł, czy mniej, a może więcej - okaże się dopiero za parę miesięcy. Wszystko zależy od cen węgla i tego, jaka będzie zima.
Lista grzechów: umowa społeczna, NABE, import
Z tej rozmowy z Markiem Wesołym wynika, że rząd Mateusza Morawieckiego pozostawia polskie górnictwo w dobrej kondycji. I kłopoty finansowe PGG też chcą jak najszybciej załatwić.
Absolutnie niczego tak trudnego nie pozostawilibyśmy następnej ekipie. Staramy się wypracować jak najlepsze rozwiązania, po to aby jeśli przyjdzie nowy rząd, żeby miał wejście na bardzo trudny obszar zarządzania górnictwem w miarę bezpieczny - przekonuje pełnomocnik premiera Morawieckiego ds. górnictwa.
Górnicy na ten temat mogą mieć jednak zgoła odmienne zdanie. Wszak po ponad dwóch latach, wbrew składanym przez wielu obietnicom, umowa społeczna z górnikami (która zakłada m.in. pomoc publiczną dla spółek, indywidualne odprawy dla pracowników, czy kończący się na 2049 r. harmonogram zamykania kopalni) cały czas nie jest notyfikowana przez Komisję Europejską, na co wszak umówili się sygnatariusze tego dokumentu.
A co z Narodową Agencją Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE), która miała dać spółkom energetycznym zielonego kopa, po posprzątaniu od nich aktywów węglowych. Szef aktywów państwowych Jacek Sasin zapowiadał powstanie NABE tak często jak resort klimatu i środowiska mówił o modyfikacji zasady 10H. Z tą różnica, że po kilku latach tę nieszczęsną zasadę udało się zmodyfikować, a NABE dalej nie ma i nie wiadomo tak po prawdzie, czy w ogóle powstanie.
Odchodzącemu rządowi w sprawie polskiego górnictwo można też zarzucić rozpasły import. Po wprowadzeniu bardzo szybko embarga na węgiel rosyjski, po tym jak Putin napadł na Ukrainę, związkowcy ostrzegali, że wpadniemy w opałową dziurę a węgiel będzie kosztował nawet do 5000 zł za tonę. Rząd twierdził, że to niepotrzebne strachy na lachy, ale jednocześnie państwowe spółki ruszyły w świat na węglowe zakupy. Przy okazji krajowe wydobycie węgla - wbrew zapowiedziom premiera Mateusza Morawieckiego - wcale nie zaczęło rosnąć, tylko spadło na historyczne dno. Efekt? Cena polskiego węgla zaczęła puchnąć, elektrownie wolały tańszy opał z importu, przez co zaczęły też rosnąć przykopalniane zwały. I z taką właśnie obecnie mamy sytuacją do czynienia.