Żadne mrożenie ceny energii. Tak w Niemczech obniża się rachunki za prąd
Nie brakuje ekspertów twierdzących, że decydując się przez kolejne dziewięć miesięcy na mrożenie cen energii, rząd popełnia błąd. Ponoć to dlatego że innego sposobu opanowanie wzrostów rachunków za prąd i energię nie ma. Naprawdę? Niemcy są innego zdanie i idą w fotowoltaikę: montują panele na balkonach.
Kolejny rok z zamrożoną ceną energii tylko utrwali złe nawyki i przyzwyczai wszystkich na dłużej do wysokich stawek. Więcej w tym ma być zysku politycznego niż merytorycznej racji. Tylko jaka jest alternatywa? Nie każdego, nawet przy wsparciu systemu dopłat, jak program Czyste Powietrze, czy Mój Prąd, stać na wymianę swojego starego źródła ciepła i ładować dziesiątki tysięcy złotych, najlepiej w pompę ciepła razem z instalacją fotowoltaiczną. Goniąc z zapartym tchem przez następne lata stopę zwrotu.
Co można jeszcze zrobić? Pójść taką drogą, jak Niemcy, u których szczyt popularności od miesięcy zajmuje fotowoltaika i elektrownie balkonowe. Nic dziwnego, że rząd w Berlinie ostatnio zwiększył możliwą moc takich instalacji: z 600 do 800 wat. Do tego dołożył inne udogodnienia, takie jak zniesienie podatku VAT na systemy fotowoltaiczne, czy też brak obowiązku rejestracji takiej elektrowni u operatora sieci. Wystarczy ją wpisać w główny rejestr danych rynkowych Federalnej Agencji Sieci. Wystarczy kilka kliknięć myszką i po sprawie.
Fotowoltaika, czyli Niemcy masowo zabudowują swoje balkony
To jeszcze nie wszystko. Takie kraje związkowe jak Berlin, Meklemburgia-Pomorze Przednie, Szlezwik-Holsztyn i Saksonia oraz coraz więcej pojedynczych miast i gmin oferuje również wsparcie finansowe: od 50 do nawet 500 euro. Efekt? Na początku tegorocznego października u naszych zachodnich sąsiadów zarejestrowanych było ponad 706 tys. balkonowych instalacji fotowoltaicznych typu plug-in. To dwa razy więcej niż jeszcze z początkiem 2024 r.
I przy pierwszym włączeniu takiej balkonowej elektrowni, nie trzeba wcale żadnego doświadczenia energetycznego. Taka instalacja najczęściej składa się z z jednego lub dwóch modułów słonecznych i falownika. Dzięki niemu energia słoneczna zmienia się w energię elektryczną, z której korzysta gospodarstwo domowe. I taką energię można wprowadzić od razu bezpośrednio do gniazdka. Licznik wtedy pracuje na zwolnionych obrotach, bo z sieci pobierana jest znacznie mniejsza ilość energii.
Ile to kosztuje i ile można w ten sposób zaoszczędzić?
Nie ma także bariery kosztowej. To raczej niezbyt obciążający domowy budżet wydatek. Kompletny zestaw o mocy 800 W, razem z wszystkimi kablami, dwoma modułami, falownikiem oraz wspornikiem, to wydatek rzędu od 300 do 700 euro. Ale dla gospodarstwa domowego z niskiem zużyciem energii można wybrać 400-watowy system, który kosztuje już od 200 euro. Być może przy okazji instalacji takiej elektrowni balkonowej wymagana będzie także instalacja licznika cyfrowego, co może wiązać się z opłatami eksploatacyjnymi w wysokości do 20 euro rocznie.
Więcej o fotowoltaice przeczytasz na Spider’s Web:
Ale, żeby faktycznie w ten sposób zmniejszyć swoje rachunki za prąd, trzeba zadbać o właściwą instalacje wszystkich elementów składających się na słoneczną elektrownię balkonową. Najlepszym rozwiązaniem ma być orientacja południowa i kąt do horyzontu od 30 do 40 stopni. Zmniejszenie mocy wyjściowej może być spowodowane też padającymi cieniami. Wyliczenia zaś wskazują, że przy cenie 30 eurocentów za kilowatogodzinę energii, w teorii można w ciągu roku w ten sposób zaoszczędzić do 237 euro.
Przy okazji rząd federalny maksymalnie uprościł prawo. Dzięki temu taka instalacja słoneczna na balkonie nie jest traktowana jak wyrób budowlany w rozumieniu państwowych przepisów budowlanych. Nie trzeba też żadnego, specjalnego ubezpieczenia fotowoltaicznego. Już w 2023 r. Stowarzyszenie Niemieckiej Branży Ubezpieczeniowej (GDV) poszerzyło swoje modelowe warunki ubezpieczenia mienia domowego, które obejmują już także elektrownie na balkonach.