Rząd Donalda Tuska w pierwszych miesiącach 2024 r. zapracował sobie na miano najbardziej antyalkoholowego gabinetu w historii Polski. Wysunął propozycję ceny minimalnej dla piwa, wódki i wina. Potem w Ministerstwie Zdrowia doszli do wniosku, że sprzedaż butelek z procentami na stacjach paliw nie ma sensu. Ale ostatnio ta antyalkoholowa narracja mocno wyhamowała. Dlaczego?
Zakusy obecnego rządu na to, żeby alkohol po pierwsze był wyraźnie droższy, a po drugiej mniej dostępny, mocno mnie śmieszyły. Ubawiony obserwowałem, jak minister zdrowia Izabela Leszczyna mówiła o destrukcyjnym wpływie procentów na życie społeczne. Inni przedstawiciele gabinetu Tuska - jakby dostali zadanie domowe od premiera, też zaczęli źle mówić o piwie, wódce i winie.
Niepokój budzi wciąż bardzo wysoka sprzedaż tzw. małpek, które zalewają polskie miasta, a ich sprzedaż jest również bardzo wysoka w godzinach porannych - twierdził jeszcze w lipcu br. Andrzej Domański, minister finansów.
Sprzedaż małpek, czyli butelek wódki o objętości od 100 do 300 ml, miała wyhamować dzięki cenie minimalnej. Taki był przynajmniej pomysł, który chyba już nie obowiązuje. Czemu? Bo w rządzie w końcu ktoś policzył pieniądze.
Alkohol to potężne pieniądze dla budżetu
Tak jest zawsze, na serio. W kampanii wyborczej usłyszymy o wychowaniu w trzeźwości i o utrudnianiu dostępu alkoholu dla najmłodszych. Ale o tym, by alkohol był droższy już nie. Dziwne? Nie za bardzo. Kto bije wprost we własny elektorat? A Polacy pili, piją i pić będą. Obecnie co roku wydajemy tylko na wódkę i wino jakieś 40 mld zł. To całkiem sporo, za te pieniądze opłacić można program Rodzina 800+.
W tym roku do budżetu państwa ze sprzedaży małpek ma trafić prawie 700 mln zł. W pierwszym półroczu 2024 r. było 339 mln zł. Tak wynika z wyliczeń Ministerstwa Finansów. Widać też bardzo czytelnie, że na małpki wydajemy z roku na rok więcej pieniędzy. W 2021 r. z tytułu opłaty od sprzedaży alkoholu do 300 ml budżet Polski zyskał 291,9 mln zł, w 2022 r. 645,3 mln zł, a w 2023 r. 581 mln zł. W 2024 r. padnie kolejny rekord.
Międzyresortowa kłótnia o setkę wódki
Przypomnijmy: od 2021 r. obowiązuje u nas specjalna opłata dla napojów alkoholowych o objętości nieprzekraczającej 300 ml. To 25 zł za każdy pełny litr 100 proc. alkoholu w tych opakowaniach. I stąd te nowe miliony złotych w budżecie. Wiadomo, że w znowelizowanej ustawie o wychowaniu w trzeźwości nic pewnie w tym względzie się nie zmieni. Ale o inne zapisy trwa w rządzie międzyresortowa kłótnia. Ministerstwo Zdrowia, chcąc przy okazji wyeliminować różne formy sprzedaży wódki w przyszłości, celuje w zasadę, dzięki której alkohol sprzedawany w opakowaniach do 300 ml musiałby być albo w butelkach albo w puszkach.
Więcej o alkoholu przeczytasz na Spider’s Web:
Całkiem inaczej patrzy na to Ministerstwo Rolnictwa, które też chce podobnych obostrzeń w przepisach - ale dla mniejszych opakowań do 200 mln. Dla resortu zdrowia to jednak nie do przyjęcia, bo - jak argumentują w ministerstwie - pojawia się wtedy bowiem obawa, że producenci, chcąc ominąć nowe regulacje, postawią na opakowania o większej objętości.
Nowelizacja przepisów ma nastąpić w IV kwartale 2024 r. Ale już teraz mogę z każdym się założyć, że żadnego ograniczenia sprzedaży alkoholu w Polsce nie doświadczymy. Owszem, zgodnie z zapowiedzią premiera Donalda Tuska, pewnie dojdzie do uszczelnienia przepisów, dzięki czemu opakowania z alkoholem nie będą przypominały jogurtów czy napojów dla dzieci. To zawsze zagra. Ale trudniejszy dostęp w ogóle do alkoholu? Bez przesady, nie stać nas na to ani finansowo ani politycznie.