Elon Musk ogłosił, że Europa właśnie otworzyła drzwi dla Full Self-Driving. Kłopot w tym, że unijni regulatorzy nawet nie sięgnęli po klamkę. Odpowiedzieli mu spokojem tak lodowatym, że znów wyszedł na głupka.

Elon Musk ma talent. Naprawdę. Nikt tak jak on nie potrafi wstać rano, wypić kawę, wejść na X i jednym zdaniem udowodnić, że potrafi zachowywać się jak gość, któremu odmówiono energy drinka na stacji benzynowej. Tym razem poszło o Full Self-Driving w Europie.
Tesla ogłosiła, że w lutym 2026 r. dostanie zgodę. Europa odpowiedziała: „To urocze, ale nie”.
Musk próbował wymuszenia na regulatorach
W weekend @teslaeurope ogłosiła na X nowinę o zbliżającym się dopuszczeniu FSD. A na dokładkę wrzuciła link do formularza kontaktowego RDW, zachęcając ludzi do składania podziękowań. Musk próbował odpalić europejską biurokrację tak, jak odpala swoje kryptomemy – masą komentarzy, lajków i entuzjastycznych fanów z doge w avatarach.
RDW zareagowało w stylu „zanim powiemy nie, musimy przypomnieć, że w ogóle nie pytaliśmy” i ze spokojem stwierdziło, że żadnej zgody nie obiecywało. Dodało, że Tesla może w lutym co najwyżej pokazać demo. I z grzecznością godną angielskiej królowej powiedziało: „przestańcie do nas pisać, nie mamy czasu na wasze fanbojskie serenady”.
Musk liczył na burzę. Nie udało się.
Elon naprawdę myśli, że UE przestraszy się lajków
Musk w swojej głowie wciąż żyje w świecie, w którym regulatory działają jak jego własny feed. Myślał chyba, że jeśli głośno krzyknie – robiąc wpis na x.com CAPS LOCKIEM – to biurokracja UE spoci się ze strachu i pobiegnie po formularz „zatwierdzam”.
To fascynujące, jak bardzo ten facet nie rozumie Europy. Tu nie działa ani hype, ani memy, ani dramatyczne monologi. Tu działa 400 stron dokumentacji, trzy konsultacje, dziesięć audytów i cztery pieczątki, a na końcu ktoś w okularach powie: „No dobrze, ale przy okazji zmieńcie ten akapit na stronie szóstej”.
Musk może w tym czasie nagrać sto kolejnych filmików o rzekomej doskonałości FSD, ale w Brukseli najwyżej sprawdzą, czy link do wniosków działa, a potem pójdą na lunch.
Musk próbuje otworzyć sejf kartą lojalnościową
Cały ten spektakl staje się groteskowy, gdy uświadomimy sobie, że proces dopuszczania autonomicznych systemów w UE wciąż jest w trakcie dopinania szczegółów. To jakby Musk próbował wejść na koncert, który jeszcze nie ma ustalonej daty – i obrażał ochroniarzy za to, że go nie wpuszczają.
Czytaj więcej w Bizblogu o Elonie Musku
Siddartha Khastgir z Uniwersytetu Warwick ujął to bardzo dyplomatycznie, mówiąc, że jeśli zasady procesu wciąż powstają, o lutowej zgodzie nie może być mowy. W wolnym tłumaczeniu: „Elon, co ty w ogóle wyprawiasz?”.
A potem dołożył, że naciskanie na urząd jest „niespotykane”. Nie powiedział wprost „kończ waść, wstydu oszczędź”, ale było blisko.
Musk nic nie wskórał, cały pokaz na nic
I tu właśnie leży piękno tej historii. Musk może mieć wielkie rakiety, roboty, satelity i armię fanów gotowych zrobić wszystko, żeby go poprzeć. Ale gdy próbuje coś załatwić w Europie, uderza w beton, który nawet nie oddaje.
On krzyczy, Europa nie słucha.
On bije pianę, Europa robi kawę.
On straszy, Europa ziewa.
A Full Self-Driving? Nadal w poczekalni – tam, gdzie był od lat. Musk może wysłać tysiąc tweetów, ale europejski regulator nadal będzie tym człowiekiem, który spokojnie poprawi okulary, spojrzy na niego i powie: „A teraz proszę poczekać na swoją kolej”.
Full Self-Driving – to zaawansowany system wspomagania kierowcy. Tesla promuje FSD jako krok w stronę autonomii. Technologia łączy kamery, sieci neuronowe i oprogramowanie predykcyjne, które próbują odczytywać sytuację na drodze i podejmować decyzje w czasie rzeczywistym. Regulacje w Europie wciąż traktują FSD z dużą ostrożnością, bo system nie spełnia standardów pełnej autonomii i nadal popełnia błędy typowe dla rozwiązań eksperymentalnych.







































