Szczyt Klimatyczny zakończony klęską. Ten spęd nie ma już żadnego sensu
Można było się spodziewać, że po tym, jak Stany Zjednoczone zawiesiły na kołku walkę z globalnym ociepleniem i zmianami klimatu, Szczyt Klimatyczny ONZ COP30, organizowany w Brazylii, nie przyniesie żadnego przełomu. Ale jest jeszcze gorzej.

Od paru lat twierdzę, że organizowanie przez ONZ kolejnych szczytów klimatycznych nie ma żadnego sensu. Nie dość, że podróżujący na te dwutygodniowe debaty zużyją w tym celu sporo paliw kopalnych, co w efekcie zwiększy emisje zmieniające Ziemie w kuchenkę mikrofalową, a to tylko przyspiesza zmiany klimatu, to w dodatku ostatnie edycje tego wydarzenia organizowano u największych producentów ropy, jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, czy Azerbejdżan.
Wisienką na torcie - i tak jest co roku - są międzynarodowe ustalenia, których absolutnie nikt nie przestrzega. Ale przecież warto też spotkać się w atrakcyjnych okolicznościach za rok i znowu wszystko podsumować, prawda? Tegoroczny Szczyt COP30, zorganizowany w brazylijskim Belem, przelał czarę goryczy. Mimo nacisków ze strony UE status paliw kopalnych został nienaruszony.
Zmiany klimatu przegrały z paliwami kopalnymi
Organizowane przez ONZ szczyty klimatyczne zazwyczaj zajmują dwa tygodnie, w trakcie których odbywa się wiele paneli dyskusyjnych. Ale i tak najważniejsze jest końcowe porozumienie wszystkich delegatów szczytu. I w tym względzie COP30 poniósł sromotną porażkę. Po tym, jak Arabia Saudyjska zagroziła zerwaniem rozmów, jeżeli jej przemysł naftowy stanie się celem ataków, w końcowym dokumencie nie ma ani słowa o cięciach w paliwach kopalnych. Mimo, że w trakcie COP28 w Dubaju wszyscy uczestnicy szczytu zobowiązały się odejść od paliw kopalnych, ale bez konkretnego planu. I takiego dalej nie ma. Są tylko puste deklaracje.
COP30 nie zdołał nawet skłonić państw do zgody na wycofywanie paliw kopalnych. Ten haniebny wynik jest wynikiem wąsko pojętego interesu własnego i cynicznej politykierstwa - komentuje dr James Dyke z Global Systems Institute na Uniwersytecie w Exeter.
Z kolei dr Fernando Barrio, wykładowca prawa i polityki zrównoważonego biznesu na Queen Mary University of London, zwraca uwagę, że plan działania, w którym każdy kraj postępuje we własnym tempie, grozi przekształceniem się w plan donikąd.
Potrzebujemy jasności, rozliczalności i harmonogramów zgodnych z nauką, a nie z wygodą polityczną - apeluje.
USA i Saudowie chcą zysków, a nie ograniczeń
Ten brazylijski szczyty klimatyczny COP30 był jednak wyjątkowy pod jednym względem. Zabrakło na nim delegacji ze Stanów Zjednoczonych, po tym jak amerykański prezydent Donald Trump uznał globalne ocieplenie i zmiany klimatu za mistyfikację.
Brak zaangażowania takiego partnera to ogromny cios - nie ukrywa Wopke Hoekstra, unijny komisarz do spraw klimatu, neutralności emisyjnej i czystego wzrostu.
Więcej o zmianach klimatu przeczytasz w Bizblog:
Zgodnie z przewidywaniami zbudowanie międzynarodowego konsensusu względem zmian klimatu, bez udziału USA, okazało się bardzo trudnym zadaniem. Zwłaszcza przy tak zdecydowanej narracji ze strony Arabii Saudyjskiej. Warto w tym miejscu przypomnieć niedawną wizytę następcy tronu księcia Mohammeda bin Salmana w Stanach Zjednoczonych, podczas której padła obietnica zainwestowania nawet do 1 bln dol. w energetykę, obronność i technologię.
Na bazie tych ustaleń w sektorze LNG Saudi Aramco już ogłosiło umowy tymczasowe z amerykańskimi firmami, które opiewają na 30 mld dol. Ale w umowie miedzy Waszyngtonem a Rijadem nie tylko o paliwa kopalne chodzi. Np. amerykańska spółka MP Materials ogłosiła zawarcie umowy z Saudi Maaden i rządem federalnym USA na budowę zakładu przetwórstwa pierwiastków ziem rzadkich w Arabii Saudyjskiej.







































