REKLAMA

Skandaliczny proceder w TVP. Wszystko dzieje się pod stołem

Fikcyjne zatrudnienie, lewe faktury, wyprowadzanie kasy - ten proceder trwał od lat w Telewizji Polskiej. Redaktorzy, wydawcy, podwydawcy, operatorzy nie dość, że zatrudniani byli na śmieciówkach, to jeszcze umowy podpisywali nie z Telewizją Polską, ale pośrednikami, czyli właśnie słupami. Zwykły słup oferował umowę o dzieło, słup premium zlecenie, a nawet jedną dziesiątą etatu, co oznaczało jakiś minimalny zakres składek ZUS i ubezpieczenie zdrowotne. Ale słup przy okazji mógł wyprowadzać z telewizji publicznej pieniądze. Nowe władze TVP zaczęły rozbrajać ten system.

Skandaliczny proceder w TVP. Wszystko dzieje się pod stołem
REKLAMA

Telewizja Polska zatrudnia część ludzi na etatach - owszem - ale równie chętnie na B2B. Klasyka jak w wielu firmach w Polsce. I żeby nie było - dwoje dziennikarzy może mieć taki sam zakres obowiązków i jeden ma etat, a drugi B2B (czasem, bo chce, a czasem, gdyż musi chcieć).

REKLAMA

I system działa tak: jeden reporter zakłada działalność gospodarczą i świadczy usługi dla TVP. Ale jednocześnie w ramach tej działalności podpina pod siebie kilku, a nawet kilkunastu innych pracowników, którzy też pracują dla TVP, ale nie mają z nią bezpośredniej umowy. Formalnie zatrudnieni są przez słupa, któremu odpalają dodatkowo kilkaset złotych miesięcznie za obsługę.

Słup wystawia TVP fakturę na kwotę pensji, dodając do niej pensje wszystkich podpiętych pod swoją działalność pracowników TVP. Oczywiście podpięte pod słupa osoby wysokość wynagrodzeń ustalają bezpośrednio z TVP, choć formalnie nie są przez nadawcę zatrudnieni.

Więcej wiadomości na temat rynku pracy można przeczytać poniżej:

Słup może być zwykły, wtedy podpiętym pod siebie ludziom oferuje umowy o dzieło. Były też słupy premium, które dawały umowy zlecenia albo nawet 1/10 etatu plus umowę o dzieło, dzięki której ludzie zyskiwali ubezpieczenie zdrowotne i mieli opłacane minimalne składki.

Słupy różniły się między sobą również stawką, jaką pobierali od swoich „podwykonawców” za obsługę księgową, bo taki operator kamery, redaktor czy podwydawca pracuje w TVP w systemie dyżurowym. Ile dyżurów w miesiącu przepracuje, tyle zarobi. Ktoś zatem co miesiąc musi to rozliczać.

Ale wcale nie koszt obsługi przez słupa był kluczowy w wyborze. 

Najważniejsze dla większości jest to, jak szybko słup wypłaca pieniądze - mówi Bizblog jeden z pracowników TVP Info, który chce pozostać anonimowy.

Niektórzy mają opóźnienia, był w tym roku moment, kiedy sami dostawali pieniądze od TVP za wystawione faktury z opóźnieniem, więc i ich podwykonawcy nie dostawali wynagrodzenia na czas. Ale to „na czas” i tak oznacza miesiąc opóźnienia. Normalnie pracownik otrzymuje wynagrodzenie na koniec przepracowanego miesiąca lub do 10. dnia kolejnego miesiąca. Pracownik TVP podpięty pod słupa wynagrodzenie za wrzesień dostał przed 10. listopada.

Telewizja Polska. Ile było tam słupów? Kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu?

Informacje od naszych informatorów są niepełne, bo wszystko dzieje się pod stołem. Wiadomo, że w samej TVP Info obecnie takich słupów jest co najmniej dwóch lub trzech, w TAI (Telewizyjnej Agencji Informacyjnej), pod którą podlegają TVP Info i programy informacyjne, jak 19.30, Panorama czy Teleexpress, więcej. Biuro prasowe TVP odmawia udzielenia informacji na ten temat. Ale dotarliśmy do rozliczenia jednego ze słupów, z którego wynika, że miał pod sobą 12 osób na umowie o dzieło, nie licząc operatorów. Wirtualnemedia.pl kilka miesięcy temu pisały, że są i tacy, którzy mają pod sobą nawet kilkadziesiąt osób.

Po co? Dla tej prowizji za obsługę księgową? Zdarza się i tak, że słup sam ma etat w TVP, a mimo to zakłada firmę, która pośredniczy w zatrudnieniu kolejnych osób. Dzięki temu pozwala TVP rozproszyć odpowiedzialność i fałszować statystyki zatrudnienia, bo przecież rzesze ludzi pracujących dla telewizji publicznej formalnie nie mają z nią nic wspólnego, sam w zamian staje się pupilkiem przełożonych, w jego zbiorczych fakturach lądują czasem fikcyjne koszty podzatrudniania nieistniejących osób i w ten sposób każdy mógł się nachapać, wyprowadzając z telewizji publiczne pieniądze.

Nie wyważam teraz żadnych drzwi. Ten proceder został opisany m.in. przez dziennikarzy branżowej redakcji Press jeszcze w 2023 r., kiedy Telewizja Polska była w rękach PiS-u. Po przejęciu jej przez nową władzę, nadal czytaliśmy w branżowych mediach, że niewiele się zmienia. Pierwsi nowo ściągnięci pracownicy dostawali etaty, ale jeszcze przed wiosną nastąpiła blokada i nowi pracownicy dostawali często propozycje: B2B albo doczep się do działalności gospodarczej innej osoby.

TVP. Koniec ze słupami. Dostaniecie umowy o dzieło

Jesienią nadszedł czas na generalnie porządki. Początkowo wybuchła panika i wzburzenie. Był październik, dyrekcja zaprosiła na spotkanie wszystkich pracowników zatrudnionych na potrzeby TAI na umowie o dzieło. Był na nim m.in. Grzegorz Sajór, dyrektor TAI, i jego zastępca Jan Ciszecki. Główny przekaz był taki: kończymy ze słupami; kto dotąd był zatrudniony przez pośrednika, niech założy firmę i będziemy się rozliczać B2B.

Wielu ludzi się wściekło, bo wcale nie chcieli zakładać firm, szczególnie że liczba dyżurów, czyli wysokość zarobków w danym miesiącu, zależy od układającego grafik, często od koterii towarzyskich, mogą zdarzyć się bardzo cienkie miesiące i zakładanie działalności może być nieopłacalne.

Zaczęto między sobą plotkować, okazało się, że likwidacja słupów następuje nie tylko w TAI, ale i w innych działach TVP, ale w nich ludzie dostali informacje, że szefowie jednostek mają stworzyć listę osób, które na B2B nie chcą przejść. W TVP Info nikt listy nie robił, więc z oddolnej inicjatywy pracownicy sami ją stworzyli i przekazali szefowi newsroomu Patrykowi Kaźmierczakowi. I zaczęły się podchody.

Nie chcesz dalej z nami pracować? - słyszeli ci z listy od swoich przełożonych.

Wielu odbierało to jako szantaż, zaczęły krążyć plotki o próbach zastraszania, by w ten sposób zmusić ludzi do zakładania firm - mówi mi pracownik TVP.

W redakcji zapanował chaos informacyjny. I to jeszcze przed serią indywidualnych rozmów z każdym na temat nowych warunków współpracy. Zaczęły się rozchodzić wiadomości, że przełożeni sugerują, że jak ktoś bardzo nie chce zakładać firmy, to może mama albo tata prowadzą biznes. Wtedy można się podpiąć pod nich i oni będą wystawiać faktury dla TVP.

Oburzenie i niepewność narastały. Ostatecznie władze TAI zrozumiały sytuację i podczas indywidualnych rozmów prowadzonych przez szefa newsroomu Patryka Kaźmierczaka i Magdalenę Fusiek, szefową redaktorów, pracownicy dostali więcej furtek. Redaktorzy, którzy zgodnie z definicją prawa tworzą dzieła, mogą dostać umowy o dzieło zawierane bezpośrednio z TVP, podwydawcy dzieł w rozumieniu prawa nie tworzą, więc mogą skorzystać z umów zleceń, wydawcy lądują na B2B.

TVP nie ma kasy, umów o pracę nie będzie

Etatu na razie nikt nie dostanie, bo - jak wyjaśniają przełożeni - spółka jest w likwidacji i nowe etaty są zamrożone, ale jak sytuacja się wyprostuje, etaty też wchodzą w grę.

Proces likwidacji słupów trwa. Ile osób w wyniku tego zmieni formę zatrudnienia, a więc jaka była skala procederu? Kilka tygodni temu zwróciłam się z serią pytań do TVP, początkowo otrzymałam informacje, że szczegółowe dane, ile dotąd było słupów, ile osób zatrudniali w TVP Info, Panoramie i 19.30, i na jaką formę zatrudnienia przejdą po zmianach pracownicy, są dopiero gromadzone.

Ostatecznie jednak, po trzech tygodniach oczekiwania, biuro prasowe TVP najwyraźniej nie otrzymało zielonego światła na ujawnienie szczegółowych danych. Potwierdziło jedynie:

REKLAMA

Telewizja Polska zamierza skończyć z zatrudnianiem pracowników przez wewnętrznych pośredników. Zmiany będą wprowadzane sukcesywnie od nowego roku.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że proces ten będzie długotrwały i raczej nie zakończy się w 2025 r.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA