Zrobiło się zamieszanie, bo Polacy usłyszeli, że rząd chce, by byli dłużej aktywni zawodowo. Problem z ostatnimi propozycjami zachęcającymi do dłuższej pracy polega na tym, że jeśli ktoś zdecyduje się pracować dłużej, zamiast przechodzić na świadczenie z ZUS zaraz w momencie osiągnięcia wieku emerytalnego, to dozbiera trochę więcej składek, powiedzmy 90 proc. zamiast 70 proc. I co z tego? No właśnie nic, bo to nadal za mało, by świadczenie emerytalne powiększyć. Ale rząd ma ciekawy plan jak to zmienić – komentuje propozycje rządu Agata Kołodziej.
Jak wydłużyć wiek emerytalny bez podnoszenia wieku emerytalnego? Dawać emerytury bez przechodzenia na emeryturę - to jedna z propozycji minister Połczyńskiej-Nałęcz, która wywołała w ostatnich dniach gigantyczną dyskusję o wieku emerytalnym. Dlaczego? Bo została źle zrozumiana, bo fraza „wiek emerytalny” doprowadza natychmiast Polaków do białej gorączki.
Minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz kilka dni temu w programie Onet Rano powiedziała, że: coś tam coś tam brrrr aaa wrrr „podniesienie wieku emerytalnego” wrrrrrrr, aueeeea coś tam coś tam. Cała Polska (poza ekspertami) natychmiast się zapieniła, bo usłyszała jedynie: „podniesienie wieku emerytalnego” z ust przedstawiciela rządu, którego premier już raz ponad dekadę temu zdecydował się na podniesienie wieku emerytalnego.
Wiek emerytalny. Nikt nic nie podniesie
Tylko że pani minister wcale nie powiedziała, że ten rząd zamierza podnieść ustawowy wiek emerytalny w Polsce, ale że nie można tego wykluczyć w przyszłości. Tymczasem ważne jest stworzenie zachęt dla seniorów, by sami decydowali pozostawać na rynku pracy.
I tak od kilku dni politycy koalicji rządzącej chodzą po mediach i dementują, że jakakolwiek decyzja polityczna w tej sprawie zapadła albo że zapadnie za ich kadencji.
Więcej wiadomości na temat seniorów można przeczytać poniżej:
Szkoda, bo to żadna tajemnica, że coś z tym trzeba zrobić. Wszystko wskazuje, że osoby, które dziś są w wieku 40+ otrzymają emerytury z ZUS w wysokości jedynie 24-30 proc. swojej ostatniej pensji. Nie wygląda to dobrze. Albo od tej strony: jeszcze 15 lat temu na jednego emeryta pracowały cztery osoby, teraz niecałe trzy, w 2050 r. będą niecałe dwie.
Jeszcze gorzej, że różnica pomiędzy emeryturami kobiet i mężczyzn ma wynieść już w kolejnej dekadzie 2700 zł na niekorzyść kobiet oczywiście - to z kolei dane Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, do których dotarł „Dziennik Gazeta Prawa”.
A więc kluczowe problemy mamy dwa: generalnie za niski wiek emerytalny oraz nierówny wiek emerytalny dla obu płci, przez co kobiety skazane są na znacznie niższe świadczenia niż mężczyźni.
Co z tym zrobić, skoro klimat mamy taki, że ani podnieść, ani zrównać wieku emerytalnego nie można?
Wysokość emerytury. Pracując dłużej, musisz dostać więcej
Na to pytanie odpowiedziała już na samym początku minister Pełczyńska-Nałęcz, a wyjaśnienie kryło się w tym "wrrrrrrr aueeeea coś tam, coś tam” i mówiło, że przede wszystkim najpierw trzeba stworzyć bodźce, żeby seniorzy sami decydowali się na dłuższą pracę, bo zwyczajnie będzie im się to opłacało.
Bo trzeba wam wiedzieć jedną rzecz. Mówiła o niej minister, a miesiące temu mówił o niej w wywiadzie dla Bizblog dr Tomasz Lasocki z UW: nie ma znaczenia, czy zarabiasz 1700, czy 6400 zł. Emeryturę dostaniesz taką samą: minimalną.
Minister Pełczyńska-Nałęcz wyjaśniła to jeszcze trochę inaczej: obecnie wiele osób jest w takiej sytuacji, że w momencie przejścia na emeryturę będzie miało odłożonych w ZUS składki wystarczające tylko np. na 70 proc. emerytury minimalnej. Przepisy są jednak takie, że jeśli spełnili inne warunki (20 lat stażu pracy w przypadku kobiet i 25 lat w przypadku mężczyzn), nieważne, że nie odłożyli wystarczająco dużo składek, państwo dopłaci te brakujące, a ZUS wypłaci emeryturę minimalną.
Problem polega na tym, że jeśli ten ktoś zdecyduje się pracować dłużej, zamiast przechodzić na świadczenie z ZUS zaraz w momencie osiągnięcia wieku emerytalnego, to dozbiera trochę więcej składek, powiedzmy 90 proc. zamiast 70 proc. I co z tego? No właśnie nic, bo to nadal za mało, by świadczenie emerytalne powiększyć. To państwo skorzysta na tym, że pracował dłużej, bo mniej będzie musiało dopłacić tych brakujących składek do jego minimalnej emerytury, ale on nie dostanie nic ponad to minimum, które i tak by dostał.
I to właśnie należy zmienić, by seniorom opłacało się zostawać dalej na rynku pracy - wyjaśnia minister.
Jak? Oprócz tego, że gotowe rozwiązanie nie leży jeszcze na stole, to jak już zostanie wypracowane, nie będzie się go dało zapewne zamknąć w jednym nośnym haśle, a przynajmniej nie będzie się dało zamknąć wyjaśnienia nowego mechanizmu. Ale już sama za ta ogólnikowa zapowiedź wydaje się przełomowa. Minister posługuje się innym hasłem:
Superważne jest to, aby ludzie, pracując dłużej, dostali więcej – zawsze.
Zwrot trzynastych emerytur
Pod to hasło można podpiąć drugi pomysł na zachęty do pozostawania na rynku pracy: trzynaste emerytury nie tylko dla emerytów. Brzmi dziwnie, ale propozycja jest rzeczywiście logiczna. Bo dziś trzynaste emerytury są zachętą do szybszego przechodzenia na świadczenie ZUS, a cel jest dokładnie odwrotny.
Człowiek przechodzi na emeryturę, dostaje 13. emeryturę. Nie przechodzi – nie dostaje
- tłumaczyła krótko na antenie radiowej Jedynki minister Pełczyńska-Nałęcz.
Dlatego w grę wchodzi pomysł, by tym, którzy osiągnęli wiek emerytalny, ale nie przeszli jednak na emeryturę, wypłacać zaległe trzynastki jako bonus pozostania na rynku pracy.
I „zwrot trzynastek” to jest hasło. Oczywiście jeszcze ogólne i operacyjnie nieopracowane. Ale spójrzcie na coś jeszcze. Dyskusja o wieku emerytalnym, która nam wybuchła, pociągnęła dyskusję, jak wyrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn, bo ekonomicznie byłoby to pożądane, ale również jest społecznie nieakceptowalne. I tu również wraca system zachęt.
Agnieszka Łukawska, ekspertka Instytutu Emerytalnego, proponuje na łamach DGP:
Władze powinny skierować zachęty do wydłużania aktywności zawodowej szczególnie dla kobiet – tak by wysokość świadczeń wypłacanych kobietom mogła się zbliżyć do wysokości świadczeń mężczyzn.
Czyli co? Zwracajmy trzynastki tylko kobietom, ale mężczyznom nie? Ależ nam się szykuje arcyciekawa dyskusja. Bo wyobrażam sobie, że na taką propozycję legislacyjną Rzecznik Praw Obywatelskich mówi: to nierówność wobec prawa, to niekonstytucyjne!
Hmmm, to jakim cudem nierówny wiek emerytalny dla obu płci jest konstytucyjny?