REKLAMA

Będzie awantura o atom? Ekipa Tuska chce amerykańskich udziałów

Chwieje się amerykański plan, w którym budowa pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce nie wymaga od firm zza oceanu większego zaangażowania finansowego w ten proces inwestycyjny. Bo nowa ekipa pod sterami Donalda Tuska ma całkiem inny pomysł. Chodzi o objecie przez Amerykanów udziałów kapitałowych, co też ma równo rozłożyć ryzyko tej inwestycji.

elektrownia-jadrowa-rzad-czas-i-koszty
REKLAMA

To nie są pierwsze plany na amerykańskie udziały w polskim atomie. Rząd Mateusza Morawieckiego, który już podał się do dymisji, chciał, żeby nasi partnerzy wykupili pakiet 49 proc. akcji w atomowym projekcie, ale skończyło się na zabezpieczeniu finansowania dłużnego ze strony Export-Import Bank of the US. Teraz ten temat finansowania budowy pierwszej elektrowni jądrowej wraca, a pretekstem jest zmiana władzy w Polsce. Okazuje się, że zwolennikiem amerykańskich udziałów w tym przedsięwzięciu jest Grzegorz Onichimowski, główny doradca Platformy Obywatelskiej ds. energetyki, o czym donosi Bloomberg.

REKLAMA

Energia jądrowa, która cieszy się znaczącym poparciem społecznym, jest niezbędna dla powodzenia transformacji energetycznej w Polsce. Zdajemy sobie jednak sprawę z ryzyka związanego z takim projektem, dlatego pożądane byłoby, aby nasz partner/dostawca objął udziały kapitałowe - przekonuje Onichimowski.

W jego opinii powinno to być co najmniej 30 proc. udziałów w projekcie.

Elektrownia jądrowa w Polsce pożegna raz na zawsze węgiel?

Pewne jest jedno: żadnego zwrotu energetycznego nie będzie. Nowy rząd też chce opierać dekarbonizację i transformację energetyczną m.in. na atomie. Inaczej konieczne odejście od węgla spisane będzie na straty. Plan zaś jest ambitny, bo do 2030 r. zeroemisyjne źródła energii mają odpowiadać za 68 proc. wytwarzania energii elektrycznej. Na razie jest dokładnie odwrotnie. Jak wykazuje to Przegląd Węglowy za sierpień 2023 r. od Fundacji Instrat: 77 proc. energii pochodziło z paliw emisyjnych. 

Więcej o elektrowni jądrowej w Polsce przeczytasz na Spider’s Web:

Przygotowana przez Onichimowskiego oś czasowa przewiduje rezygnację z ogrzewania węglem w gospodarstwach domowych po 2030 r. Pomóc miałoby w tym dalsze poluzowanie regulacji dotyczących lądowej energetyki wiatrowej. Przypomnijmy: nieszczęsną zasadę 10H, która przez lata bardzo skutecznie blokowała powstawanie nowych turbin, parlament poprzedniej kadencji zamienił na minimalną odległość 700 m. Tylko że w takim scenariuszu konieczne będzie również renegocjowanie z górnikami umowy społecznej, która zakłada zamknięcie ostatniej kopalni w 2049 r., czyli na rok przed nastaniem w UE neutralności klimatycznej.

Dwie siłownie atomowe z różnymi partnerami

Okazuje się, że dotychczasowy plan atomowy może ulec zmianie w jeszcze jednym aspekcie. Do tej pory ustalone było, że Amerykanie (konsorcjum spółek Westinghouse i Bechtel) ruszą z budową pierwszej elektrowni jądrowej na przełomie 2026 i 2027 r. Zakończenie prac budowlano-montażowych planowane z kolei jest na 2032 r., a oddanie do eksploatacji pod koniec 2033 r. W ten sposób do 2040 r. miało powstać sześć reaktorów o mocy do 9 GW. Taki miał być plan minimum, a w jego realizacji mieli pomóc też Koreańczycy i Francuzi. Teraz okazuje się, że tych mocy jądrowych koniec końców możemy jednak mieć mniej. 

REKLAMA

Idealnie byłoby zbudować dwie elektrownie. Pierwszą z Amerykanami, drugą być może z innym partnerem - zaznacza Grzegorz Onichimowski, który twierdzi, że aż tak dużo mocy atomowych nie będziemy potrzebować.

Uzupełnieniem mają być mniejsze reaktory SMR. Jak czytamy w założenia do aktualizacji Polityki Energetycznej Polski do 2040 r.: wykorzystanie tej technologii do wytwarzania ciepła procesowego może stanowić w przemyśle i ciepłownictwie alternatywę dla jednostek konwencjonalnych.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA