REKLAMA

Szkoda takiej ładnej plaży – ktoś zauważył. I polska atomówka wpadła w poślizg

Już kiedy Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. ujrzała światło dzienne, to nie brakowało ekspertów, którzy wskazywali, że 2026 r. jak początek budowy pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej można wsadzić między bajki. Teraz to już pewne. Okazuje się, że być może zmieni się lokalizacja. Na ostatniej prostej do wyścigu o polski atom mogą dołączyć jeszcze Francuzi.

Szkoda takiej ładnej plaży – ktoś zauważył. I polska atomówka wpadła w poślizg
REKLAMA

Plan był taki: w 2026 r. rusza budowa pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce, o mocy do 3750 MWe, we wskazanej lokalizacji: Lubiatowo-Kopalino w gminie Choczewo na Pomorzu. Jej budowa miała zakończyć się w 2033 r. Z kolei dziesięć lat później, w 2043 r. – tak wskazywała pierwotna wersja PEP2040 – razem z drugą państwową elektrownią jądrową, powinniśmy mieć już 6–9 GW mocy pochodzącej z siłowni jądrowych. W inwestycyjnym wyścigu w szranki stanęli Amerykanie, Francuzi i Koreańczycy. Rząd Mateusza Morawieckiego nie ukrywał, że najbliżej mu do współpracy z USA. 

REKLAMA

We wrześniu 2023 r. konsorcjum Westinghouse Electric Company i Bechtel oraz spółka Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ) sygnowały umowę na usługi inżynieryjne. Chwilę później odbyły się w Polsce wybory parlamentarne i zmienił się rząd. Nowy gabinet pod sterami Donalda Tuska podtrzymuje rolę energetyki jądrowej w polskiej transformacji energetycznej. Ale nie jest już do końca pewne ani to, gdzie nasza pierwsza elektrownia jądrowa stanie, ani kto ją wybuduje. Te wątpliwości oznaczają tylko jedno: opóźnienia dla polskiego atomu. I nie chodzi o miesiące, a o lata.

Jako że nie zaczniemy prac przygotowawczych w Choczewie na wiosnę 2024 r., tylko może na wiosnę 2025 r., to termin uruchomienia przesunął nam się już na 2035 r. - przy założeniu braku opóźnień w fazie zasadniczych robót - komentuje na platformie X Daniel Radomski, ekspert energetyczny.

Elektrownia jądrowa, czyli będzie miana lokalizacji?

Do tej pory można było ze sporą dozą prawdopodobieństwa zakładać, że pierwsza w Polsce elektrownia jądrowa powstanie w gminie Choczewo. To miał być wariant najkorzystniejszy dla środowiska i przy okazji bezpieczny dla ludzi. Ale zdaniem Beaty Rutkiewicz, wojewody pomorskiej, zasadne jest powtórne przyjrzenie się i przeanalizowanie wydanej decyzji środowiskowej dla lokalizacji elektrowni w Lubiatowie. Być może korzystniejsze okażą się okolice Żarnowca.

Ostateczne decyzje co do lokalizacji elektrowni jądrowej na Pomorzu zostaną podjęte przez Rząd RP w stosownym czasie, po dokonaniu szczegółowych analiz – zaznacza Rutkiewicz w specjalnym oświadczeniu.

Więcej o elektrowni jądrowej przeczytasz na Spider’s Web:

W taką narrację włączyli się także samorządowcy pomorscy, którzy przekonują, że decyzja środowiskowa dla lokalizacji w Lubiatowie-Kopalinie w gminie Choczewo nie jest najszczęśliwsza. Taka inwestycja oznacza bowiem zbyt dużą ingerencję w środowisko naturalne.

Tam jest szeroka piaszczysta plaża i kompleksy leśne. Część tego dziedzictwa będzie wykluczona z użytkowania przez turystów i mieszkańców ze względu na oddziaływanie tej inwestycji. Zdajemy sobie sprawę, że atom to jest przyszłość i musimy inwestować ale czy nie warto rozważyć pierwotnej lokalizacji z lat 80. w pobliżu Żarnowca? - zastanawia się Leszek Bonna, wicemarszałek pomorski.

Francuzi wracają do gry?

Nie dość, że pojawiają się wątpliwości, co do ostatecznej lokalizacji dla pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej, to nie do końca wydaje się jasne, kto ją wybuduje. Do tej pory zdecydowanymi faworytami byli Amerykanie. Ale okazuje się, że do gry wracają Francuzi. Temat miał być poruszany na spotkaniu ministrów sprawa zagranicznych Polski i Francji, na którym Paryż miał naciskać na jeszcze jedno wysłuchanie ich atomowej oferty.

Francuski atom wraca do gry na polskim rynku - donosi na platformie X dr Aleksander Olech z defence24.pl.

REKLAMA

Przypomnijmy: Francuzi ofertę złożyli już wcześniej. Wycenili ją - w zależności od wyboru ostatecznego wariantu - od 33 do 48,5 mld dol. (sześć reaktorów o mocy od 6,6 do 9,9 GW). Ewentualna zamiana Amerykanów na Francuzów oznacza dalsze opóźnienia. 

Zmiana lokalizacji elektrowni jądrowej – nawet na pobliską – to strata kilku lat i milionów złotych. Już teraz wiemy, że elektrowni jądrowej nie będzie w 2033 roku. Walczymy o 2035. Kolejne przesunięcia to katastrofa - nie ma cienia wątpliwości Jakub Wiech, redaktor naczelny portalu Energetyka24.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA