Czy Ukrainki na etapie wysyłania CV mają u nas równe szanse z polskimi kandydatami? Eksperyment Polskiego Instytutu Ekonomicznego pokazał jak na dłoni: pracodawcy rzadziej odpowiadają na zgłoszenia do pracy nadesłane przez Ukrainki niż Polki. Może i nie byłoby w tym nic oburzającego, gdyby nie to, że fikcyjne kandydatki miały identyczne kwalifikacje! Na szczęście jest obszar w którym ten eksperyment wypadł znacznie lepiej.
Najpierw trochę danych. Polska obok Stanów Zjednoczonych i Niemiec przyjęła najwięcej uchodźców z Ukrainy. Ilu dokładnie? Według danych UNHCR nad Wisłę przybyło blisko 960 tys., z czego niemal 90 proc. to kobiety i dzieci. Można śmiało powiedzieć, że nasi wschodni sąsiedzi pracę w Polsce podejmują chętnie. Skąd to wiemy?
Ukraińcy w Polsce najbardziej aktywni na rynku pracy
Wskaźnik zatrudnienia uchodźców w Polsce jest najwyższy wśród państw OECD i wynosi 65 proc. Odsetek pracujących wynoszący powyżej 40 proc. występuje jeszcze w kilku innych europejskich państwach: w Wielkiej Brytanii (61 proc.), Szwecji (56 proc.), na Litwie (53 proc.) i w Czechach (51 proc.) – wylicza Polski Instytut Ekonomiczny w raporcie „Uchodźcy z Ukrainy na polskim rynku pracy: możliwości i przeszkody”.
Nie jest to przypadek, w końcu wiele Ukrainek i Ukraińców przyjechało do Polski za pracą jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie. Dziś pomagają zasypywać luki na rynku pracy, najczęściej podejmują prace fizyczne, w turystyce i hotelarstwie, produkcji, logistyce, w sektorze IT i budownictwie. Nierzadko zakładają też swoje biznesy, dokładając cegiełkę do rozwoju naszej gospodarki. Jak podawała „Rzeczpospolita” łącznie w latach 2022–2023 Ukraińcy zarejestrowali w naszym kraju 48,4 tys. jednoosobowych działalności gospodarczych.
Więcej o rynku pracy przeczytacie w tych tekstach:
Narodowość ma znaczenie?
Ale czy nasi wschodni sąsiedzi mają równe szanse na polskim rynku pracy? Zasady eksperymentu PIE, które miały to sprawdzić były proste. Instytut wyszukał ofert pracy w serwisach rekrutacyjnych i wysyłał na nie pary CV fikcyjnych kandydatek: Polki i Ukrainki przybyłej do naszego kraju w 2022 r.
Aby badanie miało sens kwalifikacje w dokumentach aplikacyjne były do siebie maksymalnie upodobnione. Aplikacje podzielono na dwie grupy: stanowiska niższego szczebla (głównie w branżach takich jak handel, usługi, gastronomia, prace biurowe, proste stanowiska w przemyśle) i stanowiska specjalistyczne które wymagały wyższego wykształcenia oraz doświadczenia (m.in. w finansach, audycie, branży HR).
Wynik? Analitycy podkreślają, że preferencja dla kandydatek z Polski jest trudna do podważenia: na CV Ukrainki oddzwaniano niemal o 1/3 rzadziej niż na CV Polki. Odsetek oddzwonień wyniósł 27,6 proc. (58 kontaktów zwrotnych na 210 wysłanych aplikacji) dla kandydatki z Polski i 19,5 proc. (41 kontaktów zwrotnych) dla Ukrainki. Ta różnica – jak podkreślają eksperci - jest istotna statystycznie.
Wyniki eksperymentu pozwalają na stwierdzenie, że w branżach niewymagających specjalistycznych kwalifikacji pracodawcy rzadziej odpowiadają na zgłoszenia do pracy nadesłane przez Ukrainki, w porównaniu do CV wysłanych przez Polki. Istnieją przesłanki do stwierdzenia występowania potencjalnej dyskryminacji osób z Ukrainy na etapie wstępnej selekcji nadesłanych ofert – komentuje Łukasz Baszczak, starszy analityk zespołu ekonomii behawioralnej PIE.
Inny wynik dla bardziej specjalistycznych stanowisk
Ale na szczęście sytuacje nie rysuje się jedynie w ciemnych barwach. Okazuje się, że przy rekrutacji na stanowiska wymagające wyższych kwalifikacji – narodowość nie robiła już większej różnicy. Na 165 aplikacji Polka otrzymała 20 odpowiedzi na przesłane CV, Ukrainka zaś - 15.
W przypadku stanowisk wymagających wyższych kwalifikacji ta różnica nie była statystycznie istotna, co nie pozwala na jednoznaczne stwierdzenie, że występuje dyskryminacja. Warto przypomnieć, że eksperymenty tego typu są sprawdzoną metodą wykazywania tzw. dyskryminacji statystycznej i mają wiele zastosowań. W podobnym badaniu PIE wykazał dyskryminację ze względu na wiek na polskim rynku pracy – wyjaśnia Łukasz Baszczak.
Takie badanie sprawdza tylko wycinek rzeczywistości. Nie wiadomo, jak duże znaczenie narodowość ma na dalszych etapach rekrutacji. Tu potencjalną dyskryminację zbadać jest trudniej.