Obrzydliwie bogaci lekarze na celowniku. Rząd szykuje zmiany

Premier Donald Tusk wywołał gigantyczne zamieszanie, mówiąc, że priorytetem nowej minister zdrowia będzie poprawa sytuacji pacjentów, a nie lekarzy. Co w tym kontrowersyjnego? Język, który sugeruje, jakby premier antagonizował te dwie grupy, a mówiąc prościej, szczuł je na siebie. Swoje oburzenie na te słowa wyraziła już nawet Naczelna Izba Lekarska i Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy.

Tymczasem fakty po krótce wyglądają tak, że budżet NFZ niby rośnie, ale jednocześnie te dodatkowe pieniądze znikają w formie coraz wyższych podwyżek dla lekarzy i w efekcie rośnie dziura w NFZ. Jak jest dziura, to pacjentom wiedzie się coraz gorzej. A więc tak: lekarzom jest coraz lepiej, pacjentom coraz gorzej. I coś z tym trzeba zrobić, tylko do tego trzeba nie lada odwagi politycznej, o czym mówił w wywiadzie dla Bizblog niedawno Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Czy to znaczy, że Donald Tusk na tę odwagę się zdobył? Nie. Ale wiemy, co planuje.

Ministerstwo Zdrowia zabrało się za lekarzy na kontraktach. Wiemy już, że przygotowane zostały dwie propozycje, które zmienią zasady ich pracy - propozycje te zostały już przekazane do wglądu stronie społecznej. Co w nich jest?

Pierwsza zmiana jest taka, że lekarz na kontrakcie w jednym szpitalu może być zatrudniony w wymiarze nie mniejszym niż pół etatu. Chodzi o to, by lekarze nie pracowali w kilkunastu placówkach na raz.

Po drugie, koniec z tzw. „success fee”, czyli wynagrodzeniem dla lekarza jako procent od wynagrodzenia szpitala za daną procedurę, jaką wypłaca mu NFZ. Lekarzy ma obowiązywać jedynie stawka godzinowa. Tu celem jest ograniczenie ogromnych wynagrodzeń lekarzy na kontraktach.

Więcej na temat składki zdrowotnej przeczytasz tu:

Dlaczego resort zdrowia zabiera się za lekarzy kontraktowych właśnie? Powody są dwa - po pierwsze ich ogromne zarobki, czasem wręcz szokująco wysokie. Po drugie fakt, że to wcale nie jest margines.

Z danych Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wynika, że aż 73 proc. lekarzy w Polsce pracuje właśnie na kontrakcie, nie na etacie. Mediana ich zarobków to 24,6 tys. zł, choć to nieprecyzyjne określenie. Ta kwota to mediana wartości jednego kontraktu, a przecież wielu lekarzy ma kilka kontraktów w różnych placówkach jednocześnie. Zostawiając ten argument z boku, już kwota niecałych 25 tys. zł czyni z lekarzy 1 proc. najlepiej zarabiających Polaków.

Mediana jest bliższa prawdzie niż średnia arytmetyczna, ale nadal nie pokazuje pełnego obrazu sytuacji. Pokazują go za to dane AOTMiT, z których wynika, że:

Dane te można traktować jako bardzo poważnie, bo pochodzą z 90 proc. szpitali w Polsce.

Tak czy inaczej, lekarze już czują, że rząd wypowiada im wojnę. Ale eksperci podkreślają, że te dwa kroki to jeszcze żadna rewolucja, która przywróci jakaś równowagę w systemie. To powinien być dopiero wstęp do rewolucji.