Dynamiczne podwyżki płacy minimalnej poprawiają los najmniej zarabiających, ale przyspieszają też zmiany na rynku pracy. Polska traci status taniego kraju do inwestowania – i choć może to oznaczać utratę konkurencyjności wobec Rumunii czy Bułgarii, to jest to także najlepszy moment, by postawić na jakość, innowacje i nowe kompetencje.

Od 1 stycznia 2025 roku płaca minimalna w Polsce wynosi 4666 zł brutto. Średnia krajowa według danych GUS przekroczyła 8890 zł. Minimalne wynagrodzenie stanowi więc ponad połowę przeciętnego dochodu, co jest jednym z najwyższych wskaźników w Unii Europejskiej.
Wzrost płacy minimalnej naturalnie poprawia standard życia najniżej zarabiających (...). Ale z perspektywy rynku pracy oznacza to rosnącą presję kosztową dla firm, szczególnie w regionach o niższej produktywności. W praktyce to dla niektórych pracodawców impuls do przyspieszonej robotyzacji, automatyzacji i AI – zauważa Krzysztof Inglot, ekspert rynku pracy Pracodawców RP i założyciel Personnel Service.
Coraz więcej firm decyduje się na inwestycje w automatyzację, by ograniczyć koszty pracy. Według „Barometru Polskiego Rynku Pracy” przygotowanego przez Personnel Service, 30 proc. przedsiębiorstw wdraża lub planuje wdrożenie rozwiązań opartych na sztucznej inteligencji. Niewiele mniej (29 proc.) inwestuje w automatyzację procesów biurowych, takich jak fakturowanie czy zarządzanie dokumentacją, a 18 proc. myśli o robotyzacji w zakładach produkcyjnych.
Polska między Niemcami a Bułgarią
Rosnące koszty zatrudnienia powodują odpływ inwestycji z Polski na Wschód Europy – tam, gdzie nadal można liczyć na tańszą siłę roboczą. Ale eksperci przekonują, że to nie musi być dla Polski zagrożeniem – pod warunkiem że postawi na transformację technologiczną.
Jeszcze dekadę temu wygrywaliśmy kosztami pracy. Dziś ten atut topnieje. Żeby utrzymać pozycję w europejskich łańcuchach dostaw, musimy postawić na produktywność, jakość i kompetencje, a nie tylko niską cenę – podkreśla Inglot.
Z danych Międzynarodowej Federacji Robotyki wynika, że Polska wciąż ma sporo do nadrobienia. W 2023 roku na każde 10 tys. pracowników przemysłowych przypadały u nas 71 roboty – w Niemczech aż 415. Największe zmiany zajdą więc najpierw w biurach – w administracji, kadrach i finansach – tam, gdzie automatyzacja przynosi najszybszy zwrot.
Ale efekty już widać. W ciągu roku 42 proc. firm zredukowało zatrudnienie wskutek wdrożenia nowych technologii. To więcej niż rok temu, gdy było to 37 proc. – tendencja jest wyraźna.
Więcej wiadomości w Bizblogu o rynku pracy
Przyszłość, której nie można przespać
Według raportu EY, automatyzacja i sztuczna inteligencja mogą w ciągu dekady zwiększyć produktywność w Polsce nawet o 2,1 proc. Ale tylko pod warunkiem, że państwo, firmy i uczelnie zaczną działać wspólnie. Tym bardziej że skutki tej transformacji nie będą wyłącznie pozytywne – według raportu „Future of Jobs 2025” przygotowanego przez Światowe Forum Ekonomiczne, do 2030 roku zniknie 92 mln miejsc pracy na świecie, choć powstanie aż 170 mln nowych. Kluczowy będzie więc czas reakcji.
Polska nie może bać się automatyzacji. Wręcz przeciwnie, powinniśmy aktywnie ją wspierać. Tylko wtedy nie zostaniemy w tyle za Niemcami czy Czechami – przekonuje ekspert Personnel Service.
Zamiast taniej pracy – inteligentne procesy. Jeśli Polska wykorzysta ten moment, może zyskać nie tylko jakość, ale i trwałą przewagę konkurencyjną.