Zobaczcie, co ostatnio odwalili deweloperzy. Wszystko po to, by zrobić Polakom pod górkę
Deweloperzy ewidentnie wyczuli nadchodzący kryzys, który było ostatnio już widać choćby po kurczącym się popycie na kredyty hipoteczne i drastycznie ścięli liczbę budowanych mieszkań. Tym samym wyprzedzili ruch rynku - jak nowo budowanych mieszkań będzie mniej niż klientów, ceny nie spadną. A mogłyby się chociaż zatrzymać. Sprytne.
W styczniu tego roku deweloperzy gwałtownie zaciągnęli hamulec ręczny i ostro ucięli liczbę budów nowych mieszkań. W porównaniu do stycznia 2021 r. to spadek aż o 40,9 proc. To gwałtowne hamowanie widać nawet miesiąc do miesiąca, bo spadek w porównaniu do grudnia 2021 r. wynosi 41,7 proc. – wynika z danych GUS.
W liczbach bezwzględnych wygląda to tak, że w styczniu tego roku deweloperzy rozpoczęli budowę jedynie 7 tys. 340 mieszkań, a to najmniej od kwietnia 2020 r. Pamiętacie, co się wtedy działo? Panika w związku z atakiem nieznanego jeszcze za bardzo wirusa, twardy lockdown i poczucie, że świat, jaki znamy, może się zawalić.
W styczniu deweloperzy również oddali do użytku znacznie mniej mieszkań - 7905, a to o 23,5 proc. mniej, niż w styczniu 2021 r.
Wszyscy boją się wzrostu stóp procentowych
Budownictwo indywidualne też zresztą spowolniło. W styczniu Polacy rozpoczęli budowy 4 tys. 349 mieszkań, a to mniej o 9,2 proc. rok do roku i o 7,3 proc. miesiąc do miesiąca. Polakom zapewne chłodzi głowę cykl podwyżek stóp procentowych, którego końca nie widać, bo dziś stopa referencyjna jest na poziomie 2,75 proc., a może dojść nawet do 5 proc.
Ale deweloperzy ewidentnie ucięli liczbę nowych budów radykalnie mocniej niż indywidualni Polacy. Dlaczego? Pewnie nie dlatego, że obawiają się, że nie będzie miał kto kupować ich mieszkań. Prawdopodobnie raczej podoba im się sytuacja, w której do ich biur ustawiają się kolejki, a klienci kupują mieszkania jak kilogram mandarynek - szybko i bez większego namysłu, bo zaraz nie będzie, decydować trzeba więc natychmiast.
Taka sytuacja oczywiście sprzyja szybkiemu wzrostowi cen. Gdyby popyt zrównał się z podażą, ceny mogłyby się przynajmniej zatrzymać na obecnym poziomie. Ale po co, skoro można utrzymać stan lekkiego niedoboru, a wtedy ceny będą sobie dalej stabilnie rosły.
Warto jednak pokazać te dane na tle poprzedniego roku, w którym deweloperzy rzeczywiście bili rekordy, a rynek był rozgrzany do czerwoności.
W 2021 r. deweloperzy rozpoczęli budowę kolejnych 166,2 tys. - to o 27,7 proc. więcej niż w 2020 r.
Całe budownictwo, nie tylko deweloperka, poszła na rekord, bo liczba mieszkań oddanych do użytku ogółem sięgnęła 235 tys., a to znaczy, że więcej budowano tylko w latach 70. poprzedniego wieku.
W 2021 r. mocno wzrosła też liczba uzyskanych pozwoleń na budowę - deweloperzy uzyskali ich 213 tys., a to wzrost o 21,4 proc. r/r.
I jeszcze liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w Polsce w 2021 r. - było ich ponad ponad 277 tysięcy, a to najwięcej od co najmniej od 16 lat.
Ale utrzymanie takiego tempa mogłoby zaszkodzić deweloperom, bo popyt na kredyty hipoteczne wyraźnie spada. Widać było to już pod koniec 2021 r. Z danych Biura Informacji Kredytowej wynika, że w grudniu liczba wniosków o kredyt hipoteczny spadła o 3 proc. r/r i o 9,7 proc. m/m.
W styczniu zaś o kredyt mieszkaniowy ubiegało się aż o 25,9 proc. osób mniej niż rok wcześniej. W porównaniu do grudnia 2021 r. to spadek o 15,5 proc.
Zresztą lekkie ochłodzenie na rynku widać też w cenach nieruchomości. Dane NBP za IV kwartał 2021 r. pokazują, że niby ceny ofertowe mieszkań nadal rosły w porównaniu z poprzednim rokiem i to w tempie dwucyfrowym, ale jak już spojrzymy kwartał do kwartału, tempo nieco spowolniło z 5 proc. w II kwartale 2021 r. do 3,6 proc. w IV kwartale. W takich miastach jak Gdynia i Lublin zanotowano nawet już spadki cen w ujęciu kwartalnym o 1-2 proc.
Gdyby zaś porównywać ceny indeksem hedonicznym, a więc mówiąc w uproszczeniu, porównywać takie same mieszkania w zależności od lokalizacji w danym mieście, posiadania balkonu czy w zależności od piętra, ceny transakcyjne spadły również w w Katowicach w porównaniu z III kwartałem o 1,7 proc., w Łodzi wzrost cen zwolnił z 4,1 proc. do 0,2 proc., a w Lublinie z 4,6 proc do 1,6 proc.
Gdyby więc deweloperzy utrzymali zeszłoroczne tempo, mogłoby dojść do jakiejś korekty cen. Stąd radykalne hamowanie na budowach. I co? To może zadziałać. Zdaniem ekspertów, w tym roku ceny nadal będą rosły. Pocieszenie, że słabiej niż dotąd, a wzrosty może być już tylko jednocyfrowy.