Polacy mają kupę pieniędzy, które leżą i śmierdzą. Ten odór wydziela gotówka rozkładająca się pod wpływem inflacji. Większość oszczędności trzymamy bowiem w bankach na nieoprocentowanych rachunkach. Podpowiadam więc, co zrobić z pieniędzmi, żeby zamiast tracić na wartości, przyniosły ogromne oszczędności w waszych domowych budżetach.
Pisałam ostatnio wielokrotnie o tym, że Polacy trzymają w bankach coraz więcej oszczędności. I to świetnie. Gorzej, że najczęściej trzymają je głupio, czyli na zupełnie nieoprocentowanych rachunkach bieżących, przez co te setki miliardów złotych tracą na wartości przez inflację. Ostatnie dane pokazują, że mamy na depozytach w bankach ponad 1,3 mld zł, z czego aż 921 mld zł leży na nieoprocentowanych rachunkach, podczas gdy na oprocentowanych lokatach jedynie 395 mld zł.
Standardowe lokaty oszczędności przed inflacją nie ratują, bo są oprocentowanie marnie, a żeby skorzystać z tych promocyjnych, często trzeba się nieźle nagimnastykować. Ale jak ktoś spłaca kredyt hipoteczny, można go nadpłacać, zyskując przy tym o niebo więcej niż na jakiejkolwiek lokacie.
Szał nadpłat trochę już minął, a szkoda
Oczywiście wielu Polaków doskonale wie, że nadpłata kredytu hipotecznego jest bardzo opłacalna. Ale jednocześnie chyba już jakoś przyzwyczailiśmy się do wysokich stóp procentowych i po rekordowej skali nadpłat w 2022 r. entuzjazm jakoś znów trochę osłabł. A to jednak dziwne w kontekście tych naszych rekordowych oszczędności, które leżą bezproduktywnie. Spójrzcie na liczby. W 2021 r. Polacy nadpłacili lub całkowicie spłacili swoje hipoteki o wartości 26,6 mld zł. W rekordowym 2022 r., kiedy wystraszyliśmy się szybkimi podwyżkami stóp, była to wartość 52,4 mld zł, a w 2023 r. już znowu mniej - 40,6 mld zł.
2024 r. był prawdopodobnie podobny do 2023 r., Bankier.pl w listopadzie szacował, że kwota nadpłat ostatecznie za cały rok będzie w okolicach 42,3 mld zł. Ciągle dużo, ale znacznie mniej niż w 2022 r., choć pieniędzy w bankach trzymamy coraz więcej. Stąd pomysł, żeby wam przypomnieć, jak bardzo opłacalna jest operacja nadpłaty kredytu hipotecznego.
Nadpłata całkiem świeżego kredytu - 10 tys. zł
Załóżmy, że mowa o kredycie zaciągniętym w połowie 2023 r., czyli taki, całkiem nowym. Obecnie do spłaty pozostało 300 tys. zł, został zaciągnięty na 30 lat, a aktualne oprocentowanie to 8 proc. Nadpłata zaledwie 10 tys. zł wygeneruje oszczędności w wysokości aż 76 tys. zł, jeśli zdecydujecie się na skrócenie okresu kredytowania dzięki nadpłacie albo 15,5 tys. zł, jeśli poprosicie bank, żeby nadpłata przełożyła się na obniżenie miesięcznej raty. Szczególnie ten pierwszy przypadek wygląda oszałamiająco, bo daje stopę zwrotu z tych 10 tys. zł na poziomie 760 proc.
Ale to nie takie proste. Rzeczywiście tyle moglibyście zaoszczędzić, gdyby oprocentowani kredytu przez całe te 30 lat, a właściwie 28,5 roku było niezmiennie na poziomie 8 proc. A najprawdopodobniej w końcu spadnie, a wtedy i faktyczna oszczędność z nadpłaty będzie mniejsza.
Więcej wiadomości na temat pieniędzy można przeczytać poniżej:
Załóżmy więc teoretycznie, że średnie oprocentowanie kredytu hipotecznego w całym pozostałym okresie kredytowania będzie na poziomie 4 proc. Wówczas nadpłata 10 tys. zł przyniesie korzyść rzędu 20,6 tys. zł w przypadku skrócenia okresu kredytowania i 6,8 tys. zł w wariancie obniżenia miesięcznej raty. Ale nadal daje to stopę zwrotu w wysokości odpowiednio 206 proc. albo 68 proc. Nigdzie te wolne 10 tys. zł aż tyle nie wypracują.
Nadpłata 50 tys. zł
Przyjmy, że nie chcecie nadpłacać kredytu regularnie, na przykład raz w roku, bo nie macie na to głowy i zbieracie większą gotówkę na nadpłatę. W sytuacji, gdyby udało wam się ten sam kredyt (300 tys. zł na 30 lat zaciągnięty w połowie 2023 r. z oprocentowaniem 8 proc.) nadpłacić kwotą 50 tys. zł, oszczędność w skali całego kredytu wyniesie dzięki temu 252 tys. zł, czyli zysk z wykorzystanych w ten sposób pieniędzy wyniesie 500 proc., jeśli skrócicie okres kredytowania.
Jeśli wybierzecie wariant, w którym nadpłata nie skraca okresu kredytowania, ale obniża miesięczną ratę, zysk to 77,3 tys. zł, a więc ponad 150 proc. To był wariant teoretyczny, a teraz bardziej realny, zakładający, że średnie oprocentowanie w pozostałym okresie kredytowania spadnie do 4 proc.
W takim wypadku nadpłata 50 tys. zł pozwoli zaoszczędzić prawie 85 tys. zł, czyli 170 proc. zaangażowanej kwoty w przypadku skrócenia okresu kredytowania i 34 tys. zł, czyli 68 proc. w przypadku obniżenia miesięcznej raty.
Czy starsze kredyty też opłaca się nadpłacać?
Żeby nie było, starsze kredyty też opłaca się nadpłacać. Weźmy kredyt zaciągnięty w 2015 r. na 30 lat - wtedy wartość zaciąganych kredytów była niższa i przeciętny kredyt hipoteczny opiewał średnio na 212 tys. zł. Załóżmy, że dziś do spłaty pozostało 160 tys. zł.
Nadpłata 10 tys. zł w przypadku takiego kredytu z oprocentowaniem 8 proc. pozwoli zaoszczędzić ponad 36 tys. zł w skali całego kredytu (skrócenie okresu kredytowania) albo 10,5 tys. zł (obniżenie miesięcznej raty). To zysk odpowiednio 360 proc. i 105 proc.
W przypadku, gdyby średnie oprocentowanie w pozostałym okresie kredytowania spadło do 4 proc., zysk wyniesie odpowiednio 12,4 tys. zł albo 4,7 tys. zł. Ile ostatecznie kredytobiorca zyska dzięki nadpłacie, okaże się po całkowitym spłaceniu kredytu, bo dopiero wtedy będzie wiadomo, jakie oprocentowanie przez cały okres spłaty nas obowiązywało. Ale tak czy inaczej, cała operacja jest bardzo korzystna.
Tylko niech was to nie skusi, żeby teraz wszystkie zaskórniaki przeznaczyć na ten cel. Pamiętajcie, że zawsze warto mieć jakąś poduszkę finansową. Bo jak wszystko pójdzie na nadpłatę kredytu oprocentowanego na 8 proc., a zaraz potem okaże się że samochód się zepsuł i trzeba wziąć na nowy kredyt gotówkowy oprocentowany na 15 proc., to zrobicie bardzo słaby interes.