REKLAMA

Pieniędzy na dopłaty do Bezpiecznego Kredytu 2 proc. już nie ma, a liczba wniosków właśnie eksplodowała

To, co dzieje się z Bezpiecznym Kredytem 2 proc. na ostatniej prostej, może powodować konieczność zbierania szczęki z podłogi. Jeszcze w pierwszym tygodniu grudnia złożono niespełna 2,3 tys. nowych wniosków kredytowych, w trzecim tygodniu aż 11,7 tys. - pięciokrotnie więcej. Istna panika. I nic dziwnego — pieniędzy na dopłaty do kredytów już de facto nie ma, ale nikt jeszcze nie ma prawa oficjalnie powiedzieć „stop”.

Pieniędzy na dopłaty do Bezpiecznego Kredytu 2 proc. już nie ma, a liczba wniosków właśnie eksplodowała
REKLAMA

Ostatnie tygodnie 2023 r. mijają pod znakiem niepewności, czy nowy rząd zdecyduje się kontynuować program dopłat do kredytów hipotecznych, a jeśli tak (jak zapewnia nowy minister rozwoju), to w jakiej formie. Zmiana zasad gry może spowodować, że część dotychczasowych uprawnionych może w przyszłym roku zostać wykluczonych.

REKLAMA

A to wszystko przy założeniu, że ktoś dokładnie śledzi każde nowe doniesienie o przyszłych losach Bezpiecznego Kredytu 2 proc. Bardziej prawdopodobne, że nie śledzi, a wtedy zostaje z przekonaniem, że zaraz na początku stycznia pieniądze na dopłaty się skończą, o czym media informują od tygodni.

I co?

Cisza przed burzą

I początkowo nic. Pierwszy tydzień grudnia wcale nie zapowiadał szaleństwa i wyskoku liczby nowych wniosków o kredyt z dopłatą. Z danych ZBP wynikało, że od 1 do 7 grudnia Polacy złożyli  2267 nowych wniosków w bankach. To mniej niż w poprzednich tygodniach i wydawało się, że kto chciał, ten z programu skorzystał, a dynamika programu zwalnia już od października.

Ale drugi tydzień grudnia przyniósł duże zaskoczenie. Nagle liczba nowych wniosków kredytowych skoczyła aż o 250 proc. do 7700 wniosków. To już było bardzo dużo, właściwie to był odlot w kosmos, bo średnia tygodniowa dla najgorętszych dla programu trzech pierwszych miesięcy (lipiec-wrzesień) to 3875 wniosków. Średnia w samym lipcu to 5377 wniosków.

Okazuje się, że to jeszcze nic w porównaniu do tego, co Polacy zrobili w trzecim tygodniu grudnia, tuż przed świetami Bożego Narodzenia.

Szał

Agnieszka Wachnicka, wiceprezes Związku Banków Polskich zaraz po świętach podała, że w okresie od 15 do 21 grudnia w bankach złożono 11 699 nowych wniosków!

To aż pięciokrotnie więcej niż na początku miesiąca. To też prawie tyle, ile wniosków złożono przez cały październik.

Pada słusznie pytanie, skąd Ci wszyscy ludzie biorą mieszkania, skoro podaż jeszcze się nie odbudowała po pierwszym nalocie kredytobiorców z dopłatami, a na rynku zostały same mieszkania z wywindowanymi pod sufit cenami.

Więcej o rynku mieszkaniowym przeczytasz na Bizblog.pl:

W bankach powinni teraz zakazać urlopów

Ale zostawmy to, lepiej zapytać, co stanie się z tymi wszystkimi, których w statystykach jeszcze nie widać, bo wniosku kredytowego nie złożyli, ale właśnie podpisują umowę przedwstępną zakupu i dopiero zaczynają zbierać resztę dokumentów potrzebnych do złożenia wniosku kredytowego.

Niektóre banki wymagają na przykład zaświadczenia z Urzędu Skarbowego o niezaleganiu z podatkami. Nie wszystkie, więc nie koniecznie trzeba to przewidzieć i zdobyć je wcześniej. A jak się okaże, że trzeba, urząd ma siedem dni na wydanie zaświadczenia. Roboczych - oczywiście.

A przypominam, że 8 stycznia prawdopodobnie BGK ogłosi wstrzymanie przyjmowania kolejnych wniosków, bo już jasne jest, że pula środków na dopłaty na cały 2024 r. została wyczerpana, a nawet wręcz przewaliliśmy już budżet o 77,5 mln zł.

REKLAMA

Zakładam, że banki uczestniczące w programie zakazały już pracownikom urlopów do święta Trzech Króli. A i tak bankowców czeka niezłe zamieszanie, praca po godzinach, a część klientów rozczarowanie. No chyba, że kolejny tydzień grudnia, od 22 do 28 grudnia będzie kolejnym szokiem i z kolei prawie nie będzie nowych chętnych na ostatki kredytu z dopłatą - tylko wtedy unikniemy z początkiem stycznia gigantycznego zamieszania w bankach.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA