Sąsiad postawił wiatrak? Należy ci się 20 tys. zł
Prace nad ustawą wiatrakową są na finiszu. Nad rozwiązaniami, które mają wspierać wytwarzanie energii z odnawialnych źródeł energii (OZE), rząd pochyli się w czwartek. Wśród propozycji jest ważna zmiana dla osób mieszkających w sąsiedztwie wiatraków: będą mogli otrzymać nawet 20 tys. zł rocznie.

Rząd dąży do obniżenia cen prądu w Polsce. Jednym z najtańszych OZE jest energia pochodząca z wiatru. Dlatego złagodzona została restrykcyjna zasada lokalizowania minimalnej odległości elektrowni wiatrowych od budynków mieszkalnych – z obecnych 700 m do 500 m. Nowe rozwiązania przewidują także ułatwienia, jeśli chodzi o modernizację istniejących elektrowni wiatrowych (tzw. repowering) – informowało Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
W Sejmie z inicjatywy Stanisława Lamczyka, posła PO, do ustawy dodano art. 6g. Za jego sprawą przed uruchomieniem nowej farmy wytwórcy energii mają utworzyć fundusz partycypacyjny dla okolicznych mieszkańców. Oznacza to przekazywanie każdego roku 20 tys. zł za każdy 1 megawat zainstalowanej mocy farmy.
Pieniądze miałyby trafić do właścicieli nieruchomości zlokalizowanych w odległości do 1000 metrów. Pomysł ma przekonać mieszkańców do wiatraków. Wypłata nie może przekroczyć 20 tys. zł rocznie. Jeśli w funduszu zostaną nierozdysponowane pieniądze – zasilą budżet gminy.
Więcej o wiatrakach przeczytasz na Bizblogu
Cytowany przez Business Insider Piotr Czopek, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW), uważa, że rozwiązanie jest dobre i prostsze do wdrożenia od zakładanego wcześniej obowiązku oferowania mieszkańcom 10 proc. udziału w mocy instalacji (w ramach instytucji tzw. prosumenta wirtualnego).
W przeciwieństwie do wirtualnego prosumenta, fundusz nie wymaga od ludzi żadnego własnego wkładu finansowego – zaznacza.
Choć koalicja rządząca popiera projekt, na horyzoncie pojawiła się możliwość prezydenckiego weta. Ustawa trafi prawdopodobnie już na biurko Karola Nawrockiego, prezydenta elekta, po jego zaprzysiężeniu. Nawrocki jeszcze w kampanii wyborczej deklarował się jako przeciwnik rozwoju energetyki wiatrowej.