REKLAMA

Znienawidzicie ZUS za te wyliczenia. Polacy tracą na emeryturze średnio 200 tys. zł

A ZUS znienawidzi mnie za to, że rozpowszechniam te wyliczenia. Nie powinniście się wkurzać, bo bez świadczeń z ZUS-u wszyscy byście pomarli w skrajnej biedzie. A że te wyliczenia się wam nie spodobają? Trudno. Jestem zwolenniczką podejścia, że ludzi trzeba edukować, zamiast trzymać w błogiej niewiedzy. Fot. Lukas Plewnia/Flickr.com/CC BY-SA 2.0.

Znienawidzicie ZUS za te wyliczenia. Polacy tracą na emeryturze średnio 200 tys. zł
REKLAMA

Powiedzmy sobie na wstępie jasno: Zakład Ubezpieczeń Społecznych to nie świnka skarbonka, tylko ubezpieczyciel. A ubezpieczenie z zasady działa tak, że płacisz składki nie po to, żeby je wszystkie potem odzyskać co do złotówki, ale po to, żeby dostać wypłatę, jeśli ryzyko się zmaterializuje. Czy płacąc ubezpieczenie za samochód oczekujecie od ubezpieczyciela, że jak w ciągu roku nie będziecie mieli wypadku, zwróci wam zapłaconą składkę?

REKLAMA

W przypadku ZUS tym ryzykiem, na wypadek którego się ubezpieczacie, jest życie - życie mimo osiągnięcia wieku emerytalnego. Brzmi brutalnie, ale dokładnie tak jest. Płacicie składki emerytalne przez całe życie po to, żeby mieć z czego żyć, jeśli zdarzy się tak, że nie umrzecie przed 60/65. rokiem życia.

Emerytura to bardzo zła nazwa

Hola, hola! Co za brednie, przecież większość w takim wieku 60/65 lat nie umiera - powinna przemknąć wam teraz przez głowę taka myśl. No właśnie! I to najlepszy argument za tym, że należałoby podnieść wiek emerytalny, szczególnie kobietom, które mogą obecnie przejść na emeryturę w wieku 60 lat, a średnia długość życia kobiet wynosi 82 lata.

Albo od innej strony: ciągle dzwonią mi w głowie słowa prof. Marka Góry, wybitnego eksperta od systemów emerytalnych i współtwórcy reformy emerytalnej w Polsce, który już wiele miesięcy temu powiedział redaktorowi Grzegorzowi Siemiończykowi w wywiadzie dla money.pl, że to trochę bezsensu, że używamy określenia „emerytura”, bo ono wprowadza ludzi w błędne przekonanie co do charakteru tego świadczenia. Tymczasem jeszcze do lat 70. XX wieku używało się określenia „renta starcza”, co było znacznie bardziej adekwatne, bo to świadczenie wypłacane starcom. Czy 60-letni człowiek to starzec?

Wróćmy do meritum, nie tracąc z oczu zastrzeżenia z pierwszych akapitów, że ciągle mówimy o UBEZPIECZENIU.

Mężczyzna traci 33 razy więcej niż kobieta

Emerytury to temat bardzo emocjonujący dla większości społeczeństwa, choć większość zupełnie nie rozumie, jak ten system działa. Najlepszy dowód jest taki, że podniesienie wieku emerytalnego było w stanie zmieść rząd Donalda Tuska kilka lat temu.

Ci, co coś z tego systemu rozumieją, stają się aktywistami i masowo piszą listy i petycje do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, ZUS czy KRUS. I w jednej z takich do ministerstwa pracy cytowanych niedawno przez serwis Infor.pl pewien mężczyzna dokonał obliczeń, które bardzo wam się nie spodobają.

Mianowicie przeciętny mężczyzna wpłaca do ZUS łącznie 463 171 zł w postaci składek emerytalnych, ale biorąc pod uwagę średnią długość życia mężczyzn, a właściwie średnią długość dalszego trwania życia tych mężczyzn, którzy zdołali dożyć 65 lat, z systemu z powrotem dostaną 266 607 zł w postaci świadczeń emerytalnych. To oznacza, że statystyczny Polak traci prawie 200 tys. zł, dokładnie 196 567 zł.

Z drugiej strony kobieta, która płaci składki o pięć lat krócej, a statystycznie żyje dłużej, traci w systemie znacznie mniej. Przez całe swoje życie wpłaca 326 721 zł, a wyjmuje na starość 320 900 zł, co oznacza, że w systemie przepada jej tylko 5 800 zł.

Strata statystycznego mężczyzny jest 33 razy większa niż statystycznej kobiety - konkluduje obywatel w petycji.

Więcej wiadomości w Bizblog.pl na temat emerytur i innych świadczeń

Ale wiecie co? On przytomnie wcale nie podnosi argumentu, że ktoś tu mężczyzn okrada, najwyraźniej rozumie, że system emerytalny to system UBEZPIECZENIOWY, a nie „świnkowy”, podnosi jedynie to jako argument dyskryminacji mężczyzn i postuluje zrównanie wieku emerytalnego.

REKLAMA

Jeśli ktoś jednak żądałby, żeby ZUS był jednak świnką, a nie zakładem ubezpieczeń, to usłużnie przypominam, że świnki mają to do siebie, że nie dadzą wam więcej pieniędzy, niż sami w niej odłożyliście, a ZUS - owszem.

Część osób wyjmuje z systemu emerytalnego więcej niż do niego włożyła, bo ZUS jest od tego, żeby zapewnić ludziom jakieś minimum środków do końca życia niezależnie od tego, jak długo będą żyć. Świnka natomiast, jak już ją opróżnicie, będzie miała w czterech literach, czy macie na chleb.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA