Zasada 10H na razie zostaje. Energetyka wiatrowa w Polsce wciąż na zaciągniętym ręcznym
Rząd modyfikację zasady 10H, która od sześciu lat bardzo skutecznie hamuje rozwój energetyki wiatrowej w Polsce, zapowiadał już kilka razy. W trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach usłyszeliśmy, że stanie się to do końca czerwca. Ale teraz okazuje się, że najpierw nad tą nowelizacją pochyli się rząd, a potem zajmie się nią Sejm. Kiedy konkretnie? To na razie tajemnica.
W związku z coraz głębszym kryzysem energetycznym – dodatkowo dopingowanym przez rosyjską agresję na Ukrainę – już pod koniec marca dziesięć organizacji reprezentujących 11,5 tys. firm oraz prawie 700 gmin zaapelowało o zniesienie zasady 10H, która od lat blokuje nowe inwestycje w energetyce wiatrowej, co jeszcze bardziej zyskuje na znaczeniu w kontekście uniezależnienia się od rosyjskich paliw kopalnych.
Zdaniem Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) ta reguła prawna wyklucza 99 proc. obszaru Polski z inwestycji wiatrowych. Obowiązująca wszak już od 2016 r. zasada 10H zakłada, że nowe turbiny na lądzie muszą być oddalone od zabudowań mieszkalnych o dystans odpowiadający co najmniej 10-krotnej wysokości wiatraka wraz z łopatami.
Zasada 10H tylko do końca czerwca, ale którego roku?
Po słowach Ireneusz Zyski, wiceministra klimatu i środowiska, a także pełnomocnika rządu ds. OZE, w trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach, można było mieć nadzieję, że z zasadą 10H w obecnym kształcie ostatecznie pożegnamy się jeszcze przed wakacjami. Chociaż wcześniej, Zyska w odpowiedzi na interpelację poselską sugerował, że projekt nowelizacji zasady 10H może trafić do Sejmu w pierwszym kwartale 2022 r. Tymczasem za chwilę będziemy żegnać drugi kwartał i na razie nic takiego nie miało miejsce.
Ale w ostatnią zapowiedź, mówiącą o zmianie tych przepisów jeszcze w czerwcu, można było wierzyć. Nawet szefowa Ministerstwa Klimatu i Środowiska, które przejęło pełną kontrolę nad nowelizacją, przyznała, że już jest na to najwyższy czas.
Ale teraz, po słowach z kolei Grzegorza Pudy, ministra funduszy i polityki regionalnej, to już wcale takie pewne nie jest. Bo okazuje się, że projekt nowelizacji rzeczywiście w czerwcu ma trafić, ale nie do Sejmu a dopiero pod obrady rządu.
To żadna polityka, to pieniądze w kieszeniach Polaków
Bardzo możliwe więc, że będziemy świadkami kolejnego opóźnienia. A nowelizacja zasady 10H będzie czekać na zmiany tak jak do tej pory, czyli nie wiadomo do kiedy. Tymczasem think-tank Ember zwraca uwagę, że takie hamowanie energetyki wiatrowej koniec końców może uniemożliwić Polsce realizację unijnych celów klimatycznych do 2030 r. Eksperci wskazują, że zmiana zasady 10H pozwoliłaby stworzyć do 2030 r. nawet 10 GW z wiatru. W tym czasie z kolei nakłady inwestycyjne dotyczące budowy nowych farm sięgnęłyby nawet 80 mld zł. Przybyłoby też 97 tys. miejsc pracy, a roczne emisje spadłyby w 2030 r. o 42 proc. w stosunku do 2020 r.
Ale przede wszystkim moglibyśmy liczyć na mniejsze rachunki za prąd. Relacje między ich wysokością a możliwościami produkcyjnymi energetyki wiatrowej dobrze ukazuje wspólna analiza PSEW i Instytutu Jagiellońskiego. Dane za okres od stycznia 2020 r. do marca 2022 r. wskazują, że im wyższy udział produkcji z lądowych farm wiatrowych w pokryciu krajowego zapotrzebowania na energię elektryczną, tym większe spadki jej cen na rynku spot. Przy mocy zainstalowanej z farm wiatrowych na lądzie na poziomie 7 GW, cena energii na rynku spot wyniosła 398 zł/MWh. W symulacji, kiedy wiatr nie daje nam żadnej energii - cena rośnie do 561 zł/MWh, z kolei w przypadku podwojenia mocy wiatraków na lądzie do 14 GW – cena energii na rynku spot spada o 57 zł do poziomu 341 zł.