Szykuje się rewolucja w energetyce wiatrowej. Jeśli plan wypali, turbiny dołączą do paneli słonecznych
Kolejna zapowiedź modyfikacji zasady 10H pobudziła wyobraźnie inwestorów, którzy uparcie wierzą w polskie odnawialne źródła energii. Jedną inwestycję wspiera konsorcjum banków. Druga to sprawka największego hiszpańskiego koncernu energetycznego, który obiecuje zabezpieczyć pod tym względem nawet 40 tys. polskich gospodarstw domowych.
Pod koniec marca 2022 r. zainstalowana moc odnawialnych źródeł energii w Polsce wynosiła ok. 18,7 GW, z czego energetyce wiatrowej przypadało w udziale 38 proc. Eksperci szacują, że do końca obecnej dekady można stworzyć nawet 10 GW z wiatru, tylko trzeba zmienić prawo, a konkretnie zasadę 10H, która obowiązuje od 2016 r. i rząd już kilka razy zapowiadał jej modyfikację. I chociaż nowelizacja regulacji dająca większe możliwości samorządowcom nie jest najlepiej oceniana przez ekspertów, to ci przekonują, że to i tak krok w dobrą stronę.
Zasada 10H znowu utknie w miejscu?
Energetyka wiatrowa w Polsce nie ma zbyt wiele szczęścia. W ciągu ostatnich 7 lat, od 2015 r. moc zainstalowana wzrosła tylko o 2 GW. Dla porównania: fotowoltaika w 2011 r. miała mocy na jakieś ok. 1 MW. Teraz, po ponad 10 latach, to przeszło 10 GW.
Znawcy tematu nie mają wątpliwości, że taki skok było możliwy głównie nie dlatego, że energetyce słonecznej nie przeszkadzało złe prawo. Możliwe, że niebawem regulacyjnego balastu będzie mogła pozbyć się energetyka wiatrowa na lądzie. Na razie nowelizację przyjął Komitet Stały Rady Ministrów i skierował ją do rządowego centrum legislacji, potem projekt przepisów trafi do Sejmu.
Na razie zasada 10H zakłada, że nowe turbiny na lądzie muszą być oddalone od zabudowań mieszkalnych o dystans odpowiadający co najmniej 10-krotnej wysokości wiatraka wraz z łopatami. Proponowana nowelizacja zakłada, że wiatraki będą mogły być w mniejszej odległości (maksymalnie 500 m) od zabudowań, jeżeli miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego miejscowy na to zezwoli.
Inwestorzy nie czekają na zmianę prawa dotyczącego farm wiatrowych
Optymiści uważają, że za 10-12 lat nawet 30-40 proc. całej energii w Polsce może pochodzić z wiatraków. Tylko w najbliższej dekadzie moc energetyki wiatrowej na lądzie w naszym kraju podwoi się. Na czym skorzystać mogliby wszyscy.
Kolejne inwestycje wskazują, że ten plan może się powieść. Na przykład QAIR Polska uruchomi w gminie Rychwał nową farmę wiatrową o mocy 18 MW. Składa się na nią w sumie sześć turbin wiatrowych o mocy nominalnej 3 MW każda. Inwestycję sfinansowano przy wsparciu konsorcjum banków: Santander Bank Polska, BNP Paribas i PKO BP oraz finansowaniu typu mezzanine z funduszu zarządzanego przez Brookfield Asset Management.
W skali roku farma będzie wytwarzać 60 GWh. QAIR Polska planuje jeszcze w tym roku inwestycje wiatrowe w Olszówce, Wądrożu i Wisznicach o łącznej mocy 60 MW, a w 2023 r. w Stawiszynie i Widuchowej.
Nawet 40 tys. gospodarstw domowych ma zabezpieczyć energetycznie z kolei nowa farma wiatrowa Korytnica II o mocy 150 GWh, którą wybuduje hiszpańska spółka energetyczna Iberdrola. Ta wiatrowa elektrownia ma mieć moc zainstalowaną na poziomie 50,4 MW i będzie zlokalizowana obok farmy Korytnica I (82,5 MW) – w województwie mazowieckim. Ma rozpocząć swoją działalność w pierwszym kwartale 2023 r.
Polacy chcą więcej energii z wiatru
Tymczasem rząd nie powinien mieć już żadnych wątpliwości, że zasadę 10H trzeba pożegnać jak najszybciej. Najnowsze badania Kantar Public dla Fundacji Avaaz nie pozostawiają żadnych wątpliwości.
Aż 79 proc. respondentów uważa, że zasadę 10H trzeba zmienić jak najprędzej, żeby w ten sposób ułatwić stawianie nowych wiatraków w Polsce. Co więcej: dla 66 proc. ankietowanych to właśnie zwiększenie potencjału lądowej energetyki wiatrowej powinno być dla rządu Mateusza Morawieckiego najważniejszym priorytetem przez najbliższe miesiące.