Pamiętacie, jak 500+ miał nas wyrwać z zapaści demograficznej? Zapaść to jest teraz
Trwający od kilku lat gwałtowny spadek liczby urodzeń w Polsce jeszcze przyspieszył i osiągnął już tempo dwucyfrowe. W ostatnich dwunastu miesiącach urodziło się w naszym kraju tylko 280 tys. dzieci, czyli aż o 11 proc. mniej niż w poprzednim rocznym okresie. Tymczasem liczba zgonów powoli, ale stale rośnie, a to oznacza, że nasze społeczeństwo zaczyna starzeć się w błyskawicznym tempie. To będzie mieć daleko idące skutki nie tylko społeczne, ale także ekonomiczne.
Wrocławski ekonomista Rafał Mundry już od siedmiu lat co miesiąc publikuje za GUS-em dane o urodzeniach i zgonach w Polsce, przedstawiając je na wykresie jako sumę kroczącą z ostatnich dwunastu miesięcy. Dzięki temu można przekonać się o trendach demograficznych w naszym kraju i niestety w ciągu ostatnich lat widoczna jest tu prawdziwa zapaść.
Spadek liczby urodzeń w Polsce
Jak pisze Mundry na Twitterze, we wrześniu urodziło się 22,1 tys. dzieci, podczas gdy jeszcze rok wcześniej urodzeń było 26,7 tys. Oczywiście takie dość przypadkowe zestawienie dwóch miesięcy nie jest podstawą do formułowania żadnych wniosków, ale problem polega na tym, że wpisują się one w trend, który trwa od kilku lat. Jeszcze na początku 2018 roku rocznie rodziło się około 400 tys. dzieci, a teraz grubo poniżej 300 tys.
Martwić może nie tylko sam trend spadkowy, ale także to, że nawet przyspiesza. Rafał Mundry zwraca uwagę, że w ostatnich miesiącach tempo spadku urodzeń w ujęciu rok do roku wyniosło aż 11 proc. i jest to pierwsza sytuacja, gdy odnotowano dwucyfrowy wynik. Trudno prognozować, jak będzie kształtowała się liczba urodzeń w kolejnych miesiącach, ale demografowie nie dają złudzeń, że może nastąpić odbicie i wrócimy w pobliże pułapu 400 tys. noworodków rocznie.
Czytaj także: Pomoc społeczna – dla kogo i kiedy, w jakiej wysokości
Problem z zapaścią demograficzną jest taki, że jest to rodzaj samonakręcającego się mechanizmu. Negatywne trendy demograficzne w Polsce trwają już ponad trzy dekady i w dużym stopniu dziś zbieramy tego owoce. Mówiąc najprościej, „na rynku” jest dzisiaj dużo mniej kobiet w wieku rozrodczym niż w latach 80. XX w., a jeśli nakłada się na to mniejsza – z różnych powodów – chęć rodzenia dzieci, to efektem jest duży spadek w statystykach. Nie trzeba dodawać, że obecne załamanie przyniesie nie mniej spektakularny spadek urodzeń za około 20-30 lat.
Program 500+ nie pomógł
Trudno w tym kontekście nie wspomnieć o programie Rodzina 500+, który miał być narzędziem do odwrócenie negatywnych tendencji demograficznych, zachęcając Polaków do rodzicielstwa. Ministerstwo Rodziny zapowiadało w 2016 roku, że Program Rodzina 500+ to „odpowiedź na niskie wskaźniki demograficzne w Polsce” i resort ten jasno wskazywał, że program ma być przede wszystkim zachętą do posiadania dzieci.
Więcej o demografii przeczytacie w tych tekstach:
Jeszcze w marcu 2018 roku ówczesna minister rodziny Elżbieta Rafalska powiedziała, podsumowując dwa lata tego programu, że ponad 403 tys. urodzeń w 2017 roku to „mierzalny efekt” wprowadzenia 500+. Gdy jednak słupki nowych urodzeń zaczęły spadać, program został przemianowany na „finansowy fundament wsparcia rodzin”. Dziś mało kto pamięta, że 500+ miał być programem pronatalistycznym, ale w obliczu porażki na tym polu stał się programem socjalnym, a nawet prokonsumpcyjnym.