Polacy chcą tych produktów coraz bardziej, a rząd coraz bardziej chce ich zakazać. Chodzi o produkty marek własnych sieci handlowych, czyli o te produkty z reguły najtańsze dla konsumentów. Ministerstwo Rolnictwa zabiera się za ograniczenie ich sprzedaży, podczas gdy 1/3 Polaków chce ich kupować właśnie jeszcze więcej. Dlaczego nie ma jeszcze protestów na ulicach?
Niedawno piałam w Bizblog o tych zaskakujących pomysłach w Ministerstwie Rolnictwa, które polegają na ograniczeniu sprzedaży produktów marek własnych. To zaskakujące, bo z jednej strony rząd przedłuża tarcze chroniące konsumentów przed skokiem cen - a to wydłużył wakacje kredytowe, a to przedłużył jednak czas obowiązywania zamrożonych taryf na prąd, choć te miały obowiązywać jedynie do połowy roku - a z drugiej strony rząd chce ograniczyć Polakom możliwość kupowania najtańszych produktów. To się nie trzyma kupy.
MR chroni marże producentów, a nie portfele konsumentów
Szczegółowe wyjaśnienie, po co i dlaczego Ministerstwo Rolnictwa chce ograniczyć sprzedaż marek własnych, przeczytacie tu. Przypomnę tylko, że to interwencja w relacje producent-sprzedawca, troska o producentów, a konsument gdzieś w tym wszystkim umknął.
I na szczęście dla rządu ów konsument chyba nie ma pojęcia, co się kroi, bo gdyby miał, mielibyśmy pewnie już protesty przed budynkiem resortu rolnictwa.
Okazuje się bowiem, że dla konsumentów marki własne nie tylko są ważne, ale są wręcz coraz ważniejsze.
Ostatnie badanie Consumer Panel Services GfK, o którym właśnie pisze „Rzeczpospolita”, pokazuje, że tylko w ciągu ostatniego roku rynek marek własnych urósł w Polsce aż o 19 proc., czyli niemal o jedną piątą.
Jaki udział ma ich sprzedaż w sprzedaży ogółem? Według GfK udział ten urósł o 1,3 pkt. proc. w ubiegłym roku i osiągnął już 22,6 proc. Czyli niemal co piąty kupowany produkt, a właściwie co piąta wydawana złotówka, idzie na niemarkowe produkty, czyli te na ogół najtańsze w sieciach handlowych („na ogół“, dlatego, że marki własne również posiadają segment premium, który daje dostęp do produktów o wyższej jakości czy też uznawanych za ekskluzywne. I choć taki produkt nie jest najtańszy w sklepie, to jednak jego cena jest niższa od ceny produktu wyprodukowanego przez znany brand - przyp. red.).
Jakiś czas temu opublikowany raport „CPS GfK. Private Brands 2023“ wskazywał, że w 2025 r. marki własne stanowić będą 25 proc. sprzedaży dóbr szybko zbywalnych, czyli żywności czy chemii. Jednak biorąc pod uwagę, że już w ubiegłym roku doszliśmy do 22,6 proc., to pewnie te prognozy przebijemy.
Więcej o zakupach można przeczytać poniżej:
A właściwie przebilibyśmy, gdyby Ministerstwo Rolnictwa nie chciało tego procesu zatrzymać. Skąd ta pewność? Bo co trzeci konsument (27 proc.) deklaruje, że planuje na produkty marek własnych wydawać jeszcze więcej niż w ubiegłym roku.
Już teraz łamiemy prawo na zakupach
Nie ma w tym zresztą nic dziwnego. W Europie ssanie na marki własne jest jeszcze większe - według badania GfK średnio w Europie 32 proc. konsumentów deklaruje, że zwiększy wydatki na marki własne, a we Francji ten odsetek dobija nawet do 49 proc.
To jasny sygnał dla producentów, że w tej kategorii tkwi przestrzeń do dalszego, dynamicznego rozwoju i stałego zwiększania popytu – komentuje Szymon Mordasiewicz, dyrektor zarządzający w Consumer Panel Services GfK.
Tylko chyba zapomniał, że dalszy rozwój ma być zahamowany odgórnie. Ha! Na dodatek właściwie prawie 23 proc. udział marek własnych już dziś jest złamaniem prawa.
Pewnie nie wiecie, ale już obecnie obowiązują w Polsce przepisy, zgodnie z którymi jeśli produkty marek własnych stanowią więcej niż 20 proc. w obrotach sklepu, uznawane jest za akt nieuczciwej konkurencji. Tylko nikt tego nie pilnuje.