Nowy wyścig po kredyty! Polacy nie czekają na program 0 proc.
Polacy powariowali, znów biegną po kredyty hipoteczne, choć powinni dopiero zawiązywać buty. Właściwie te buty to dopiero w blokach startowych wypadałoby teraz sznurować, żeby być gotowym za kilka miesięcy, ale nie teraz. Teraz nie ma powodu, by liczba wniosków kredytowych składanych w bankach rosła. A rośnie. Dziwne to i niepokojące, bo sugeruje, że jesteśmy w fazie jakiejś manii.
Bezpieczny kredyt 2 proc. wygasł z końcem grudnia, więc to nie on podkręca ochotę Polaków na zaciąganie kredytów hipotecznych.
Jednocześnie do jego następcy, programu Mieszkanie na start, jeszcze daleko. Prawdopodobnie wystartuje jesienią. Na dodatek zupełnie nie wiadomo, na jakich warunkach będą udzielane kredyty z dopłatą - tu jeszcze bardzo wiele może się zmienić. Z pewnością program będzie miał znacznie większe ograniczenia niż Bezpieczny kredyt 2 proc.
A na dodatek Rada Polityki Pieniężnej po jesiennej ofensywie obniżającej stopy procentowe łącznie o 1 pkt proc. w tym roku wcale nie pali się do dalszych obniżek. Kontrakty terminowe FRA na WIBOR wskazują niby na jakieś niewielkie obniżki w drugiej połowie 2024 r., ale ja bym im nie wierzyła. Bardziej prawdopodobne jest, że w tym roku stopy nie spadną ani trochę, a w 2025 r. też przyjdzie na nie poczekać wiele miesięcy.
A tymczasem Polacy znów ruszyli do banków po kredyty na mieszkania, mimo że te kredyty nadal są bardzo drogie.
Znów rośnie liczba wniosków kredytowych
Z danych Biura Informacji Kredytowej wynika, że w lutym wydarzyło się coś dziwnego - liczba wniosków kredytowych znów zaczęła rosnąć miesiąc do miesiąca. Oczywiście liczba złożonych wniosków w lutym 2024 r. jest dużo niższa niż w grudniu 2023 r., kiedy obowiązywał jeszcze Bezpieczny kredyt 2 proc., ale jednocześnie jest wyższa niż w styczniu, mimo że od stycznia nie wydarzyło się nic szczególnego, co mogło Polaków pchnąć w stronę nowych hipotek.
W liczbach wygląda to tak: w grudniu 2023 r. o kredyt mieszkaniowy wnioskowało 46,3 tys. potencjalnych kredytobiorców, w styczniu popyt runął, co jest zrozumiałe, i liczba nowych wniosków spadła o ponad połowę do 22,6 tys., ale w lutym znów wzrosła do 26,7 tys., czyli o 18 proc. - niemal jedną piątą.
Zaczął się już wyścig
To nie jest jakieś symboliczne wahniecie, ale całkiem istotna zmiana. I ta zmiana sugeruje jedno: prawdopodobnie zaczyna się już wyścig po mieszkania, zanim jesienią wejdzie w życie kolejny program dopłat do kredytów, który znów podbije ceny.
Znamy to już, dokładnie to samo działo się przed uruchomieniem Bezpiecznego kredytu 2 proc. w pierwszej połowie 2023 r. z tą różnicą, że wtedy bardziej widoczne było to we wzrostach cen mieszkań, a nie liczbie wniosków kredytowych, kupowali więc pewnie częściej gotówkowicze chcący wyprzedzić kredytobiorców.
Więcej wiadomości o rynku nieruchomości można przeczytać poniżej:
Czy ten wyścig przekłada się już na wzrost cen mieszkań, które przecież w I kwartale 2024 r. miały się przynajmniej zatrzymać?
Dane dotyczące rynku pierwotnego pokazały niedawno, że ceny w Krakowie i Trójmieście nadal pędzą, po 2-3 proc. w skali jednego tylko miesiąca. Pozostałe duże miasta też odrobinę drożeją, w miejscu stanęły tylko ceny u warszawskich deweloperów, a spadków nie widać nigdzie.
Teraz mamy też dane z rynku wtórnego. Analiza Marcina Drogomireckiego pokazuje, że używane mieszkania jednak ciut taniały w lutym w niektórych miastach - dokładnie w czterech z 12 analizowanych. Były to: Gdańsk, Poznań, Łódź i Lublin, przy czym tylko w Łodzi spadki przekroczyły 1 pkt proc.
Z kolei najmocniejsze wzrosty cen w lutym w porównaniu do stycznia widać było na rynku wtórnym w Warszawie i (+1,8 proc.) i Wrocławiu (+1,6 proc.).
Gdyby nie te najnowsze dane BIK o rosnącej liczbie wniosków kredytowych, można by liczyć, że te spadki przynajmniej na rynku wtórnym za chwilę rozleją się na inne miasta. Ale w tej sytuacji – może te wnioski kredytowe to jednorazowy wyskok, ale tym bardziej warto czekać dane BIK za marzec.