REKLAMA

Mamy problem. Wypłynęła sprawa miliona Polaków. Państwo wykopało ich na margines

Państwo powinno przejąć od pracodawców wypłacanie pensji pracownikom? Pojawiają się już takie głosy. Ale kim jest pracownik? Mamy 1,3 mln osób w Polsce, które są zleceniobiorcami, czyli formalnie nie są pracownikami. W pandemii rząd o nich pamiętał. Pytanie, czy teraz też obejmie ich wsparciem.

Mamy problem. Wypłynęła sprawa miliona Polaków. Państwo wykopało ich na margines
REKLAMA

W kolejnych godzinach poszczególne instytucje państwa ogłaszają, co zrobią, żeby pomóc ludziom dotkniętym powodzią. Mamy 10 tys. zł na każdego mieszkańca, mamy 100 tys. zł na odbudowę domu, banki szykują moratoria kredytowe, a urzędy dla firm odroczenie do przyszłego roku rozliczenia podatków, czy składek ZUS, ale to wszystko na razie nie jest spójny plan, tylko nerwowo rzucane kawałki plasteliny, które mają załatać coś to tu to tam.

REKLAMA

Ale spójrzmy na to z lotu ptaka: zalana firma, która nie może działać, nie zarobi na te podatki i składki do przyszłego roku, żeby rozliczyć się ze swoich zobowiązań podatkowo-składkowych. A w międzyczasie musi przecież wypłacać wynagrodzenia swoim pracownikom. Stop. Musi? 

Kto płaci pensje pracownikom zalanych firm?

Jeśli firmę zalało, to ma przestój, który jest bardzo konkretnie opisany w prawie. A jak ma przestój, musi wypłacać pracownikom wynagrodzenia przestojowe. Ale jak ma przestój, to nie zarabia, a dodatkowo właśnie straciła w powodzi majątek, to skąd ma brać kasę na te wynagrodzenia?

Formalnie działa to tak, że Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych może wypłacać pracownikom zaległe wynagrodzenia, odprawy itd., ale przecież tylko w sytuacji, w której pracodawca jest już niewypłacalny. A jak jest niewypłacalny, ogłasza upadłość. Czyli pracownicy dostaną zaległe pensje, ale co z tego, jak zaraz i tak zostaną bez pracy. A dziś chodzi o to, żeby ratować te firmy i te miejsca pracy na zalanych terenach, bo taki pracownik bez pracy nie pójdzie do innej firmy, bo inna firma też jest zalana i też może upadać. 

Jednym słowem: państwo ma procedury na wypadek kłopotów jednej firmy, ale nie ma na wypadek klęsk żywiołowych, które generują problemy wszystkich firm w okolicy. Stąd prawnicy na łamach serwisu prawo.pl postulują: to państwo powinno przejąć od pracodawców na zalanych terenach wypłatę wynagrodzeń.

Sensowne? Z punktu widzenia poszkodowanych firm na pewno, ale spodziewam się, że to nie takie proste, bo budżetowe pieniądze nie rosną na drzewach, a na co dzień składek ZUS najchętniej nie płaciłby nikt. Dlatego tego rodzaju dyskusję powinni prowadzić eksperci, a ja tymczasem porzucam ten wątek, również dlatego, że pojawia się inny: o kim zapominamy?

1,3 mln pracowników zepchniętych do rowu

Niedawno GUS przygotował raport na temat osób wykonujących w Polsce pracę na podstawie umów zlecenie i pokrewnych. Wynika z niego, że na koniec marca 2024 r. mieliśmy w Polsce prawie 2,3 mln osób zatrudnionych na podstawie takich kontraktów. Z tego 970 tys. na zleceniach tylko sobie dorabiało, bo gdzie indziej mieli etaty.

To znaczy, że dla pozostałych 1 mln 300 tys. osób zlecenia były jedynym źródłem utrzymania. A wiecie, gdzie zleceniobiorców mamy najwięcej w Polsce? W regionie warszawskim stołecznym, śląskim, wielkopolskim i dolnośląskim. Tak, w pierwszej czwórce są dwa regiony dotknięte właśnie teraz powodzią.

Więcej o powodzi przeczytacie w tych tekstach:

Co z nimi? Nic, zupełnie nic. Polskie prawo ma ich w nosie. My tu sobie rozpoczynamy dyskusję o tym, czy pracownicy na etatach powinny przejść na garnuszek państwa, tymczasem dziesiątki tysięcy osób są w rowie - dosłownie - w luce prawnej, w której zaginęli i nikogo nie obchodzi, z czego będą żyć. Jeśli będzie to obchodzić ich dotychczasowych zleceniodawców, to tylko z dobrej woli tych ostatnich, o ile stać ich na to, żeby zachować się przyzwoicie.

Czy Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej właśnie się nad nimi pochyla, czy trochę zaspało? Jak zaspało, to przypominam, że wrogowie z poprzedniego rządu nie zaspali - w ramach tarcz antykryzysowych potraktowali zatrudnionych w firmach na umowach cywilnoprawnych, tak jak pracowników i na ich wynagrodzenia też należało się przedsiębiorcom dofinansowanie od państwa.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA