NBP walczy o złotego. Frankowicze krwawią, czas na tysiące Polaków, którzy brali kredyty ostatnio
Nie tak miało być. Wojna w Ukrainie to zagrożenie dla wzrostu gospodarczego, dlatego w ostatnich dniach banki centralne były podejrzewane przez analityków o zmianę kursu i spowolnienie podwyżek stóp procentowych, a nawet obniżki w kolejnym i to mimo inflacji, która się rozszaleje. Ale NBP może po prostu nie mieć wyjścia. Spadające notowania złotego mogą już 8 marca przyprzeć Radę do muru i wymusić ostre podnoszenie stóp. Inaczej frankowicze zaraz zobaczą CHF po 5 zł.
Na złotym zaczyna się robić naprawdę nieciekawie. Polska waluta do euro zbliża się do najsłabszych poziomów w historii, które widzieliśmy w lutym 2009 r. Wówczas za euro płacono 4,92 zł.
I to mimo, że polski bank centralny stara się jak może, by ratować notowania złotego.
NBP wyprzedaje waluty, ale strach ma wielkie oczy
NBP zaczął ostro działać we wtorek 1 marca, bo polska waluta zaczęła się osłabiać zbyt mocno, a z każdą godziną było tylko gorzej. Kurs euro dobił do 4,8 zł, a dolara do 4,31 zł. Najpierw NBP przeprowadził interwencję słowną, potem zaczął sprzedawać waluty na rynku.
Pomogło. Na chwilę. Po kilku godzinach złoty znów zaczął wyraźniej tracić.
W środę 2 marca znowu to samo. Już rano złoty stał się wobec dolara najtańszy od 2001 r. Na pomoc ruszyło więc Ministerstwo Finansów, które postanowiło wymieniać na rynku waluty pochodzące ze środków europejskich. Pomogło znowu tylko na chwilę.
W czwartek osłabienie złotego trwało, ale bank centralny nie interweniował, przynajmniej nic o tym oficjalnie nie wiadomo. Może stracił nadzieję, że to cokolwiek zmieni?
W piątek jednak znów postanowił zawalczyć, bo już nad ranem ponownie widzieliśmy euro po 4,85 zł, a franka szwajcarskiego po 4,80 zł. I znowu to samo - pomogło tylko na chwilę, a po południu kurs euro był jeszcze wyżej niż przed interwencją NBP.
Nastąpiła druga już tego dnia interwencja NBP. Ale bardzo marnie to wygląda. Bank centralny ewidentnie przegrywa z rynkiem i nie jest w stanie umocnić złotego na dłużej, bo inwestorzy uciekają z Europy Środkowo-Wschodniej. W ogóle z Europy.
We wtorek decyzja RPP
Sprzedawanie walut na rynku, które już samo w sobie jest niecodziennym narzędziem, okazuje się dramatycznie nieskuteczne. A to oznacza, że trzeba sięgnąć po bardziej radykalne rozwiązania - powinniśmy się spodziewać podwyżki stóp i to ostrej.
Jak szybko sytuacja staje się coraz bardziej nerwowa, pokazują komentarze pisane na bieżąco w ciągu dnia przez analityków walutowych.
NBP może być niebawem zmuszony do sięgnięcia po kolejny instrument, a więc wyraźną podwyżkę stóp procentowych
- pisze jeszcze przed południem Tomasz Gessner z Exeria.com.
Ale już po godz. 14.00 w piątek obstawia, że ta podwyżka może odbyć się w trybie nadzwyczajnym, poza zaplanowanym posiedzeniem Rady.
I pewnie tak by się stało, gdyby nie to, że najbliższe posiedzenie zaplanowane mamy już w najbliższy wtorek 8 marca, więc zwoływanie RPP w trybie nadzwyczajnym, żeby awaryjnie podnieść stopy, raczej nie będzie potrzebne. Do wtorku można poczekać. Ale wtorek będzie gorący, bo choć posiedzenie nie będzie nadzwyczajne, skala podwyżki może być nadzwyczajna.
Rynek długu może obecnie dyskontować scenariusz podwyżki wyższej, aniżeli wcześniej zakładano. A zakładano 50 pb do 3,25 proc.. Może się więc okazać, że jednorazowo będzie to 75-100 pb.
- przewiduje już w piątek po godz. 14.00 Tomasz Gessner.
Co zrobi NBP we wtorek?
W obliczu wojny, która wstrząsnęła całą Europą, przewracając również życie gospodarcze do góry nogami, jeden dzień jest jak rok w normalnych okolicznościach. Wystarczy powiedzieć, że jeszcze niedawno analitycy spodziewali się, że stopy procentowe będą rosły wolnej niż dotąd. Zakładali tak z powodu wojny właśnie i obaw o spowolnienie wzrostu gospodarczego. Dziś obstawiają dokładnie przeciwnie - stopy będą rosły znacznie szybciej. Trzeba ratować złotego.