Wielki odwrót od Chin. Czy to początek nowej ery?
Wydarzenia ostatnich lat dały porządną lekcję producentom. Przestali oni patrzeć wyłącznie na maksymalizację zysków, a zaczęli skupiać się na bezpieczeństwie prowadzenia działalności poprzez uniezależnienie się od produkcji w Chinach czy dostaw półproduktów z Azji. Jednak czy całkowity odwrót Zachodu od Chin jest możliwy?
Autor: Mariusz Tomczak, Obserwator Finansowy
Zachodnie firmy przenoszą część produkcji z Chin do innych państw – tańszych lub uznanych za bardziej bezpieczne. Zdarzają się też powroty do krajów macierzystych, lecz nie na masową skalę.
Celem lokowania produkcji za granicą jest maksymalizacja zysków m.in. dzięki zmniejszeniu kosztów pracy i opodatkowania. Opinie o potencjalnych zagrożeniach wynikających z offshoringu długo spychano na margines debaty publicznej, bo mało kto wierzył, że mogłyby się urzeczywistnić.
Produkcja na krótkiej smyczy
Od kilku lat zawrotną karierę robi termin „reshoring”, oznaczający przenoszenie do kraju macierzystego działalności prowadzonej w innym państwie. Argumentów za reshoringiem dostarczyła m.in. wojna handlowa między Stanami Zjednoczonymi a Chińską Republiką Ludową, pandemia COVID-19 i związane z nią wielomiesięczne zakłócenia łańcuchów dostaw oraz rosyjska inwazja na Ukrainę, w tym sprowokowany przez Kreml kryzys energetyczny.
Skutki tych mocno rozciągniętych w czasie wydarzeń wpłynęły na opinię publiczną. Pojawiły się obawy o wykorzystywanie środków ekonomicznych przez niektóre państwa, mimo że do niedawna wielu polityków i menedżerów w ogóle nie brało tego pod uwagę.
Na Zachodzie zaczęto mówić o reshoringu oraz o dwóch innych zjawiskach – nearshoringu, czyli przesuwaniu produkcji do państw sąsiednich, i friendshoringu, tj. przenoszeniu jej do krajów o podobnych wartościach oraz zbliżonym spojrzeniu na sytuację międzynarodową.
Które państwa zdecydowały się na ten ruch?
Na razie tylko w niektórych państwach Unii Europejskiej oraz Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju da się zaobserwować zjawisko reshoringu.
Wskazują na to dodatnie wartości różnicy relacji zużycia materiałowego krajowego do zużycia materiałów z importu w latach 2018–2021 – podkreślają eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego w raporcie „Nowe oblicze globalnego handlu. Czy mamy do czynienia z reshoringiem?”.
W Europie największą intensywność reshoringu stwierdzono w takich krajach, jak: Luksemburg, Wielka Brytania, Szwecja oraz Francja. Zjawisko zaobserwowano także na innych kontynentach, m.in. w Australii, Meksyku i Stanach Zjednoczonych, które od kilku lat intensywnie dążą do uniezależnienia się od dostaw półprzewodników z Azji.
Mimo licznych zapowiedzi o potrzebie przenoszenia produkcji z krajów oddalonych do położonych bliżej bądź krajów macierzystych, nadal obserwowane są procesy offshoringu. Na liście państw, w których zachodzą one intensywnie, znalazły się Luksemburg, Cypr, Estonia, Węgry, Słowacja, Polska, a także jedne z największych unijnych gospodarek: Niemcy i Włochy – mówi Jan Strzelecki, zastępca kierownika Zespołu Gospodarki Światowej Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Czy to koniec ery offshoringu? Kto na tym zyska, a kto straci? Jak w przyszłości będą wyglądać inwestycje zagraniczne oraz łańcuchy dostaw?
To jedynie fragment artykułu. Przeczytaj całość na stronie Obserwatora Finansowego.