REKLAMA

Unijne sankcje to kpina. Oto, jak Bruksela nadal finansuje wojnę w Ukrainie

Z lektury najnowszego raportu Niezależnego Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA) wynika, że Bruksela nie robi wszystkiego, żeby przydusić gospodarczo Rosję za wywołanie wojny w Ukrainie. Niby uzgodniono już szósty pakiet sankcji, ale Putin jak czerpał zyski ze sprzedaży paliw kopalnych, tak dalej to robi. I to wcale nie przez Azję, która miała teraz ustawić się frontem do Rosji. Odpowiedzialność Unii Europejskiej jest bezdyskusyjna.

ropa-z-Rosji-dostawy-do-Polski
REKLAMA

Mogłoby się wydawać, że Bruksela dwoi się i troi, żeby ukarać Rosję za wywołanie wojny w Ukrainie. Przywódcy UE co chwilę mówią o konieczności uniezależnienia się od rosyjskich paliw kopalnych, w czym mają pomóc kolejne sankcje. Na przeszkodzie (jeżeli chodzi o rosyjską ropę, bo ewentualny „ban” na gaz z tamtego kierunku ma zdecydowanie więcej przeciwników) stoją Węgrzy oraz trochę Czesi i Słowacy. Jednak nowy raport CREA pokazuje, że to wcale nie jest prawdą. I Putin dalej może finansować swoje działania wojenne, głównie dzięki sprzedaży surowców energetycznych

REKLAMA

Paliwa kopalne z Rosji opłacają wojnę

CREA w swoim najnowszym opracowaniu wykazuje, że Rosja zarobiła 98 mld dol. na eksporcie paliwa w ciągu pierwszych 100 dni wojny w Ukrainie. Z czego większość trafiła do UE. Bruksela ma odpowiadać w tym czasie za 61 proc. rosyjskiego eksportu paliw kopalnych, o wartości 60 mld dol. Głównym źródłem rosyjskich zysków była sprzedaż ropy naftowej (46 mld euro), gazu rurociągowego (24 mld euro), skroplonego gazu LNG (5,1 mld euro) oraz węgla (4,8 mld euro). 

W ciągu 100 dni od czasu wybuchy wojny największym importerem węgla z Rosji była Japonia, która na ten cel wydała 500 mln euro. Na kolejnych pozycjach znajdują się Niderlandy, Chiny, Tajwan, Korea Południowa, Indie, Turcja, Niemcy, Polska i Włochy. Z kolei w przypadku gazu ziemnego zdecydowanym liderem są Chiny (wydały na ten cel 13,2 mld dol.), potem Niemcy (12,7 mld dol.), Włochy (8,2 mld dol.), Holandia (8,4 mld dol.), Turcja (7 mld dol.), Polska (4,6 mld dol.), Francja (4,5 mld dol.) i Indie (3,6 mld dol.). Taki popyt na rosyjskie paliwa kopalne zbilansował straty rosyjskiego importu, który tracił w maju nawet 200 mln euro dziennie.

UE odpowiada za transport rosyjskich surowców

Analitycy CREA ustalili ponadto, że od kwietnia do maja 68 proc. rosyjskiego eksportu paliw kopalnych w kierunku Europy było transportowane statkami należącymi do firm z UE, Wielkiej Brytanii i Norwegii. Swoje transakcje handlowe w maju z Rosją podtrzymywały takie firmy jak Exxon, Shell i Total. Autorzy raportu zwracają uwagę również na rekordowe zakupy gazu LNG przez Francję, która nie posiada własnych złóż, ale ma za to cztery terminale gazowe w swoich portach. W ten sposób od początku roku Francja zaimportowała rekordową ilość 136 terawatogodzin LNG. To prawie jedna trzecia rocznego zużycia. 

Trzeba zmniejszyć zapotrzebowanie na energię

Jak w takim razie można uniezależnić się energetycznie od Rosji i czy to w ogóle jest możliwe? Profesor Felix Creutzig, kierownik Katedry Ekonomii Zrównoważonego Rozwoju na Uniwersytecie Technicznym w Berlinie, przekonuje, że zna odpowiedź na tak postawione pytanie. Jego zdaniem to zadanie jest trudne do zrealizowania, ale jak najbardziej możliwe. Jak na razie Rosja dostarcza do UE ok. 40 proc. gazu, blisko 50 proc. węgla i jakieś 25 proc. ropy naftowej. Creutzig twierdzi, że zerwać z takim uzależnieniem można tylko w jeden sposób. 

Niemiecki naukowiec proponuje m.in. częstsze podejmowanie przez Europejczyków telepracy. Dane z blokad zastosowanych w pandemii COVID-19 wskazują, że dzięki temu emisja gazów cieplarnianych pochodzących z transportu lądowego spadła o 40 proc. Kolejnym krokiem powinno być zmniejszenie maksymalnych prędkości na europejskich drogach. 

Strefy czystego transportu i maksymalna temperatura w domu

Co jeszcze mogłoby pomóc w zerwaniu z uzależnieniem od rosyjskich paliw kopalnych? M.in. wprowadzenie w największych miastach stref czystego transportu. Obecnie rozważa to m.in. Berlin i Paryż. Do tego trzeba budować jeszcze więcej ścieżek rowerowych i jak najczęściej starać się zastępować podróż samolotem - na tę pociągiem. Ale to jeszcze nie wszystko. Mowa jest również o niższej temperaturze w budynkach. 

Naukowiec wspomina jeszcze m.in. o transparentym ukazywaniu realnego zużycia energii przez instytucje publiczne, o efektywniejszej produkcji przemysłowej (np. z mniejszym udziałem stali) oraz o możliwym opodatkowaniu emisji gazów cieplarnianych w sektorze spożywczym. 

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA