REKLAMA

Ceny mieszkań doprowadzają was do szału? Odpowiedzią mogą być urzędowe ceny najmu

Zakaz kupna mieszkania w celach inwestycyjnych, wywłaszczenie wielkich funduszy zajmujących się najmem, czy wreszcie regulowane ceny najmu. Politycy w kolejnych krajach zaczynają rozumieć, że na problemy mieszkaniowe obywateli nie da się już dłużej odpowiadać: zmień, pracę, weź kredyt. No, chyba że mówimy o Polsce.

mieszkanie marże deweloperów
REKLAMA

Ceny najmu mieszkań w Polsce wzrosły w ciągu ostatniego roku średnio o 12 proc., a w Warszawie wynajęcie mieszania i to poza centrum, zabiera już 41 proc. średniej pensji – wylicza HRE Investment. 

REKLAMA

Czy to dużo i oznacza, że mamy jakiś problem? Cóż, w Stanach Zjednoczonych w tym czasie ceny najmu wzrosły o ponad 14 proc., a w niektórych miastach jak Austin, Nowy Jork czy Miami nawet o 40 proc. - podaje firma Redfin zajmująca się nieruchomościami.

Spójrzmy jednak nieco bliżej i w szerszym horyzoncie czasowym. Eurostat podaje, że w okresie od 2010 do III kwartału 2021 r. w Europie ceny najmu najmocniej wzrosły w Estonii - o 162 proc. i na Litwie - o 111 proc.

W Polsce w tym czasie ceny skoczyły zaledwie o niecałe 40 proc.

Dlaczego o tym piszę? Do rzeczy. W Niemczech według Eurostatu w badanym okresie ceny najmu skoczyły jedynie o ok. 15 proc., a mimo to kilka miesięcy temu w Berlinie doszło do referendum, w którym Niemcy opowiedzieli się za wywłaszczeniem wielkich funduszy najmu z powodu rosnących cen.

W Holandii w ciągu ponad dekady ceny najmu wzrosły o ok. 32 proc., ale tamtejsze władze i tak postanowiły interweniować na rynku nieruchomości, zakazując kupowania mieszkań w celach inwestycyjnych. 

A teraz jeszcze Hiszpania. Tam od 2010 r. ceny najmu wzrosły ledwie o 5 proc., a tymczasem kilka dni temu rząd Hiszpanii kierowany przez Pedro Sancheza zatwierdził dekret o tzw. prawie mieszkaniowym, które daje państwu możliwość regulowania cen wynajmowanych mieszkań.

Nie, nie będzie jednej ceny w całym kraju. Nie koniecznie znaczy to również, że urzędowe ceny muszą zostać wprowadzone. To jedynie możliwość interwencji w poszczególnych regionach, gdzie popyt na wynajem jest największy. Minister transportu, mobilności i spraw miejskich podkreśla jednocześnie, że takie rozwiązanie jest zgodne z konstytucją, bo państwo ma prawo „do działań służących zapewnieniu zasady równości pomiędzy regionami”.

Zdziwieni? Ceny regulowane i to w sytuacji, kiedy wcale nie ma takiej dzikiej drożyzny, jak pokazuje Eurostat?

Otóż to jasne, że to nie kwestia rynku, a polityki, do której kwestie mieszkaniowe wdziera się szturmem w coraz liczniejszych krajach. W końcu, bo w wielu krajach, podobnie jak w Polsce, to nie specjalnie był temat dla polityków. Zmień pracę, weź kredyt i… to nie jest problem rządu.

Ostatnie decyzje choćby Hiszpanów pokazują, że naprawdę zmienia się klimat. Ale! Nie wpadajmy w skrajności. Jakby już komuś w Polsce przyszło do głowy postulować urzędowe ceny najmu, najpierw zobaczcie, jak robi to Hiszpania, która podkreśla, że nowe prawo ma nie działa na niekorzyść właścicieli mieszkań, ale ma „służyć walce ze spekulacją”.

Jak to osiągnąć? Otóż zmuszeni do obniżenia wartości swoich mieszkań obywatele będą mogli liczyć na 50-90 proc. zniżki w wartości odprowadzanego podatku dochodowego od osób fizycznych.

REKLAMA

Ale to nie koniec, hiszpański rząd zaledwie w styczniu przyjął przepisy o tzw. bonie mieszkaniowym dla osób do 35. roku życia. W ramach bonu młodzi mogą otrzymać co miesiąc 250 euro bezzwrotnego wsparcia z budżetu państwa.

Czy to dobre narzędzie polityki mieszkaniowej? To przynajmniej jakieś narzędzie, w przeciwieństwie do polskich pomysłów: weź kredyt! Nie stać Cię, bo nie spełniasz wymogów KNF dotyczących wkładu własnego? Nic nie szkodzi, zwolnimy cię z tego obowiązku, więc idź już brać ten kredyt, do cholery!

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA