Szykuje się ostra jatka. Jeśli resort pracy dopnie swego i Państwa Inspekcja Pracy (PIP) otrzyma nowe uprawnienia, to rynek pracy czekają ogromne zmiany. Planowany nakaz przekształcenia umów cywilnoprawnych, czyli tzw. śmieciówek, w umowy o pracę, może zaszkodzić firmom, zwłaszcza tym małym - alarmują eksperci.
W Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) trwają zaawansowane prace wraz z PIP nad przestrzeganiem Kodeksu pracy przez pracodawców. Resort chce dać PIP nowe uprawnienia, dzięki którym Inspekcja mogłaby przekształcać umowy cywilnoprawne (o dzieło, zlecenie czy B2B) w umowy u pracę. Do tej pory taką decyzję mógł podjąć jedynie sąd.
Przestrzeganie prawa pracy, a w szczególności ochrona pracowników przed nieuczciwymi praktykami pracodawców, którzy zatrudniają osoby na podstawie m.in. pozornych umów cywilnoprawnych, które w praktyce są tzw. ukrytymi stosunkami pracy, jest jednym z naszych priorytetów – zapewnia Departament Komunikacji i Promocji Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Jedną z grup pracowników, która miałaby zyskać na zmianach, mieliby być taksówkarze, kurierzy czy dostawcy jedzenia zatrudnieni przez restauracje, firmy przewozowe i platformy cyfrowe takie, jak Uber, Bolt czy Glovo. Jest to efekt dyrektywy Unii Europejskiej, która prawdopodobnie zostanie przyjęta na jesieni, a państwa członkowskie będą miały dwa lata na jej wdrożenie.
Zamiany w umowach. Co z samozatrudnionymi?
Marcin Stanecki, Główny Inspektor Pracy, zapewnia, że PIP nie jest wrogiem samozatrudnionych. I wskazuje, że wśród tej grupy często są osoby o wysokich kwalifikacjach i unikalnych umiejętnościach, które świadomie zdecydowały się na ten rodzaj zatrudnienia, dzięki czemu mogą swobodnie zawierać umowy. Ale jest też ciemna strona strona samozatrudnienia.
Problem pojawia się wówczas, gdy osoba pracująca w warunkach i na zasadach charakterystycznych dla stosunku pracy, jest zmuszana do podpisania umowy cywilnoprawnej. Mam nadzieję, że nowe rozwiązania znacznie ograniczą liczbę takich nadużyć – mówi Marcin Stanecki.
Jego zdaniem już sama możliwość skutecznej interwencji inspektorów pracy ograniczy zapędy nieuczciwych pracodawców i ośmieli zatrudnionych na śmieciówkach do nieulegania takiej presji.
Bowiem teraz PIP ma nieco związane ręce, aby zakwestionować umowy cywilnoprawne, które zostały zawarte zamiast umowy o pracę. Inspektorzy pracy mogę jedynie wystąpić do pracodawcy lub wnieść do sądu powództwo o ustalenie istnienia stosunku pracy. Natomiast nowe rozwiązanie skróciłoby cały ten proces i PIP w drodze decyzji administracyjnej mógłby sam nakazać zmianę umowy cywilnoprawnej na etat.
Więcej informacji o Kodeksie pracy przeczytasz na Bizblog.pl:
Pracodawcy ostrzegają: zmiany w umowach cywilnoprawnych mogą zaszkodzić firmom
Nowe rozwiązanie jest krytykowane przez ekspertów z organizacji pracodawców. Twierdzą oni, że umowy cywilnoprawne są w wielu przypadkach atrakcyjne, ponieważ dają większą swobodę i elastyczność dotyczącą czasu i miejsca pracy. Do tego argumentują, że pracownik na takiej umowie może zarobić więcej netto. Ale to chyba najmniejsze zmartwienie w tej kwestii.
Narusza to zasadę swobody zawierania umów. Dostawcy, niezależnie czy to w formie B2B czy na cywilnoprawnej umowie, kształtują zasady świadczenia usługi. Uważam, że zapis będzie niekonstytucyjny – mówi Katarzyna Lorenc, ekspertka Business Centre Club (BCC).
Zdaniem ekspertki, sądy pracy mogą orzekać, czy niewłaściwie wybrano umowę i stosownie pochylić się nad danym przypadkiem. Dlatego biznes obawia się urzędniczego automatyzmu oraz dodatkowych zasad, które pozwolą urzędnikom rozstrzygać.
Z kolei Szymon Witkowski, ekspert ds. społeczno-gospodarczych Pracodawców RP, wskazuje, że umowa o pracę daje większą stabilność i dodatkowe przywileje pracownicze, określone w przepisach prawa pracy, ale umowy cywilne przeważnie dają większe możliwości zarobkowania. Pracownikom zostaje więcej pieniędzy „na rękę” i są też tańsze dla pracodawców.
Uszczęśliwianie pracowników na siłę, próbując wszystkich wpisać w ramy umowy o pracę, jest bardzo szkodliwe dla rynku. Obecnie to sąd ma możliwość ustalenia, czy dana umowa jest umową o pracę. I jest to w pełni zrozumiałe, gdyż zdarzają się sytuacje sporne – zaznacza ekspert.
W jego opinii powierzenie PIP nowych kompetencji nie jest dobrym rozwiązaniem, bo może to spowodować, że kontrolerzy będą szczególnie zainteresowani wszelkiego rodzaju pracownikami platformowymi i tymi, którzy pracują w relacjach B2B. To z kolei przełoży cię na wzrost kosztów zatrudnienia i spadek wynagrodzeń netto dla osób pracujących w ten sposób.
Biznes i rynek oberwą przez nowe przepisy ws. umów cywilnoprawnych
Podobnego zdania jest radca prawny Łukasz Goszczyński z Kancelarii Prawa Gospodarczego GKPG, który kalkuluje, że rykoszetem oberwie też szeroko pojęty rynek i biznes, bo pracodawcy będą musieli przerzucić gdzieś te dodatkowe koszty.
Prowadzenie działalności gospodarczej, szczególnie w pierwszych latach, gdy jest możliwość korzystania z ulg w składkach na ubezpieczenia społeczne, jest zwyczajnie tańsze dla pracownika. Pieniądze, które w przypadku umowy o pracę musiałby odprowadzić do ZUS, zostają mu w kieszeni. Oszczędza również pracodawca, gdyż w przypadku B2B także on nie odprowadza dodatkowych składek na ubezpieczenia za pracownika. Dlaczego mamy odbierać pracownikom możliwość wyboru, czy chcą zarobić więcej netto i mieć bardziej elastyczne warunki na umowie cywilnoprawnej, czy chcą większej stabilności na umowie o pracę? – wyjaśnia ekspert z Pracodawców RP.
Z kolei Katarzyna Lorenc spodziewa się dodatkowych kontroli i udowadniania urzędnikom, że nikomu nie dzieje się krzywda, a strony kształtują swoje relacje dobrowolnie. I przypomina, że od dawna obciążenie pracodawców zobowiązaniami administracyjnymi jest nadmiarowe.
Na to również zwraca uwagę mec. Łukasz Goszczyński mówiąc, że obecne daniny już wystarczająco dużo obciążają pracodawców, a wprowadzenie nowych przepisów może sprawić, że dla części z nich prowadzenie działalności może przestać być opłacalne. W efekcie firmy zaczną się zamykać lub przynajmniej zawieszać swoją działalność. Szczególnie zdaniem eksperta dotyczy to najmniejszych biznesów.
Spodziewamy się kolejnych trudności w sektorze małych przedsiębiorstw i mikrofirm. Ich sytuacja jest bardzo trudna od wielu miesięcy, z uwagi na nieproporcjonalnie rosnące koszty pracy do wzrostu cen oraz efektywności. W mojej ocenie, bardziej znajduje się pod tym poszukiwanie dodatkowych przychodów dla ZUS-u niż troska o prawa pracownicze – wskazuje Katarzyna Lorenc.